8. Szpital

727 48 17
                                    

Pov. Polska

Zbliżaliśmy się powoli do obozu. Zostało nam może piętnaście minut drogi.

Kiedy byliśmy już w bramie obozu zobaczyłem Dziadzia, który stał w wejściu do namiotu sztabowego.

Natychmiast mnie zauważył i zaczął się kierować w naszą stronę.

Dalej byłem w prowizorycznie założonym bandażu na oko, który z resztą zdążył już trochę przeciec.

Dziadzio - Już wróciliście? Szybko. - przyjrzał się mojej twarzy. - Polska do cholery, coś ty sobie zrobił?! - zapytał zdenerwowany i zmartwiony w jednym momencie.

P - Rosję spotkałem. Był szybszy. Następnym razem mu się nie dam tak łatwo. - powiedziałem drapiąc się po karku.

Starszy mężczyzna westchnął zrezygnowany.

Dziadzio - Zabierzcie go do sanitarki. - zwrócił się do przechodzących medyków.

Ci kiwnęli głowami i zaczęli kierować się do sanitarki, a ja za nimi.

Kiedy weszliśmy do namiotu kazali mi usiąść na kozetce, więc tak też zrobiłem.

Medyk - Miał pan niezłe szczęście. Łuk brwiowy nie wbił się głęboko w czaszkę, a tylko naruszył oko. - powiedział po krótkiej inspekcji mojej rany.

P - A dam radę coś z niego jeszcze zobaczyć, czy raczej go nie uratujecie?

Medyk - Marne szanse. Kość mocno naruszyła gałkę oczną i inne narządy w oku. Jeśli infekcja nie rozniesie się po czaszce to już będzie dobrze. Na razie muszę wyczyścić ranę z krwi i zobaczyć co jestem w stanie zrobić na chwilę obecną.

Medyk wziął czystą szmatkę i namoczył ją w wodzie utlenionej, a następnie zaczął przeczyszczać oko i łuk brwiowy.

Cicho syknąłem kiedy czyścił otwarte rany.

Medyk - Mam złe wieści. - powiedział zmartwiony.

P - Jakie?

Medyk - W tych warunkach nie jestem w stanie uratować pana oka.

P - W porządku... - powiedziałem lekko zrezygnowany i niespodziewanie syknąłem z bólu.

Medyk - W porządku?

P - Pękam, czyli powoli umieram, a razem ze mną patriotyzm...

Medyk - Da się coś z tym zrobić?

P - Wzmacniać patriotyzm w kraju. Nic więcej.

Do namiotu wszedł Dziadzio.

Dziadzio - Po pierwsze jak się czujesz?

P - Bywało lepiej, ale nie jest źle.

Dziadzio - Po drugie - Rozum ci odjęło?! Teraz nas namierzą!

P - Znam Rosję na tyle, żeby stwierdzić, że nikomu o mnie nie powie. Najpierw wytropi mnie na własną rękę, a potem będzie męczył. Nie lubi się dzielić.

Dziadzio - Mama urwie ci głowę za coś takiego, ale skoro tak mówisz niech ci będzie... - powiedział zrezygnowany. - Chodź do sztabu.

Krótko mruknąłem i ruszyłem za mężczyzną.

Kiedy przechodziliśmy przez plac, podbiegł do nas chłopak z torbą taką jaką nosili listonosze.

??? - Czuwaj! Mam odpowiedź z Węgier.

Spojrzeliśmy po sobie z Dziadziem.

P - Pokaż.

Strzały zza roguOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz