Pov. Polska
Miesiąc.
Minął miesiąc odkąd powstanie upadło, a ja wpadłem w ręce szesnastu krajów.
Przez ten miesiąc zostałem doprowadzony do stanu bliskiego śmierci kilkanaście razy.
Byłem poniżany, bity i głodzony.
Po tym miesiącu nie chciało mi się już w ogóle żyć.
Miałem dość.
Chciałem po prostu pokoju.
Nigdy nie miałem dzieciństwa. Musiałem szybko dorosnąć.
Moją jedyną ucieczką od rzeczywistości i jedyną prawdziwą wolnością były sny. Można wręcz rzec, że uzależniłem się od snów jak od narkotyków.
Do mojej niewielkiej celi, która miała może jeden metr kwadratowy, wszedł Niemcy.
Natychmiast spuściłem wzrok. Nie chciałem na niego patrzeć. Kolejny raz boję się spojrzeć krajowi w oczy. Boję się tej pewności siebie, którą mi odebrali razem ze złamaną ręką.
N - Wstawaj. - powiedział zimnym jak zwykle tonem, a ja wykonałem jego polecenie bez większych oporów. Nie miałem już siły walczyć. - Idziemy. - zrobił mi miejsce, a ja wyszedłem z celi.
Natychmiast zostałem popchnięty w wybranym przez Szwaba kierunku, o mało się przy tym nie przewracając, ze względu na zmęczenie.
Germanin prowadził mnie przez różne korytarze, aż w końcu poczułem na twarzy lekki powiew ciepłego wiatru. Jednak mimo to nie uśmiechnąłem się nawet odrobinę. Jakiekolwiek chęci do życia straciłem już dawno.
Niemcy rozmawiał o czymś z innymi krajami, ale ja w ogóle nie słuchałem ich rozmów. Nie nasłuchiwałem czy dostanę jakieś informacje wyciągnięte z rozmowy, czy może dowiem się czegoś o nich. Po prostu stałem i mętnym wzrokiem wpatrywałem się w podłogę, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
N - Ruszaj się. - popchnął mnie, a ja upadłem na podłogę. - Wstawaj. - z trudem wykonałem jego rozkaz, a po chwili ciągnął mnie do ciężarówki czekającej na podjeździe.
Żołnierze wepchnęli mnie do ciężarówki, a po chwili usiedli w środku i przykuli do ławki.
Mimo to, ja dalej wpatrywałem się mętnym wzrokiem w metalową podłogę.
W końcu po kilku minutach ruszyliśmy w drogę.
Był środek nocy i mimowolnie zamknęły mi się oczy, a ja oddałem się w objęcia Morfeusza.
Ze snu wybudziła mnie spora eksplozja, a po chwili ciężarówka, w której się znajdowałem dachowała spadając do rowu.
Automatycznie ożywiłem się i rozejrzałem się po ciężarówce.
Poza ciężarówką rozległy się strzały.
Wyglądało na to, że jako jedyny jestem żywy.
Drzwi do ciężarówki otworzyły się, a na tle płomieni stanęła postać.
??? - Kapitanie! Jest tutaj! - krzyknął po polsku, a po chwili podszedł do mnie i odpiął mnie od kajdan.
??? - Medyk! Tutaj! Załadujcie go do karetki. Trzeba mu pomóc. Nawet meldunki nie były w stanie określić jego stanu...
Żołnierze załadowali mnie do karetki, ale zanim zamknęli drzwi, zdążyłem zobaczyć jakie pobojowisko zostało po transporcie.
Wszystko płonęło. Dookoła były porozrzucane martwe ciała, a połowa pojazdów była dziurawa jak sito.
CZYTASZ
Strzały zza rogu
أدب الهواةOpis: III wojna światowa rozpoczyna się, a Polska ma najgorzej ze wszystkich, bo jest jedynym najechanym państwem. Czy mu się uda? Czy się podda? Czy w tym wszystkim zdobędzie sprzymierzeńców? ⚠️⚠️⚠️⚠️⚠️⚠️⚠️ PRZECZYTAJ OPIS ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ KS...