52

208 15 0
                                    

Obudził mnie głośny dzwonek do drzwi, który rozległ się nagle po całym domu. Przetarłam dłonią zaspane oczy, starając przyzwyczaić się do jasnego światła okalającego pomieszczenie. Ostry dźwięk ponownie dotarł do moich uszu, więc z przeciągłym jękiem uniosłam się na łokciach i niechętnie wstałam z kanapy, na której zasnęłam wczoraj z Five. Spojrzałam na chłopaka, dalej smacznie śpiącego, po czym wykonałam kilka dziwnych ruchów starając się rozruszać obolały kręgosłup. Kolejny odgłos irytującego dzwonka zadziałał na mnie jak płachta na byka, więc zdenerwowana otuliłam się cienkim kocem i podbiegłam truchtem do drzwi, otwierając je zamaszyście. 

- Co chcesz? - wymamrotałam jeszcze nie do końca żywa, kiedy moim oczom ukazał się zniecierpliwiony Ben. 

- Jest tutaj? - zapytał wchodząc bez pytania do środka, trącając mnie przy tym ramieniem. 

- O co ci chodzi? - jęknęłam obracając się w stronę rozjuszonego chłopaka, który rozglądał się we wszystkie strony. 

- O Klausa - wysapał przez zaciśnięte wargi, podchodząc dużymi krokami do schodów.

Momentalnie przypomniałam sobie wszystkie wydarzenia minionego wieczoru i otępiała podbiegłam do przyjaciela, chwytając go mocno za nadgarstek. 

- Nie idź tam - ostrzegłam go, nieświadomego wściekłości bruneta.

- Muszę z nim porozmawiać - wyrwał swoją rękę z mojego uścisku i przeskakując po kilka schodków dostał się na piętro. 

Zacisnęłam powieki i wciągnęłam głośno powietrze, zmęczona sytuacją, jaka miała miejsce od kilku dni. Dlaczego ich relacja nie może pójść tak łatwo jak moja z Five. Pobiegłam za chłopakiem niemal spadając na dół, przez koc, który zaplątał mi się pod nogami. Wpadłam do tymczasowego pokoju Klausa i zobaczyłam szarpiących się przyjaciół. 

- Co wy odwalacie, idioci? - uniosłam głos zwracając na siebie ich uwagę. - Rozumy postradaliście?! - krzyknęłam rozwścieczona ich dziecinnym zachowaniem. Obydwoje stanęli w bezruchu, patrząc na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na ich twarzach. - Zamiast porozmawiać jak ludzie, to wy się na siebie rzucacie? 

- To on tu wtargnął jak do siebie i zaczął wariować! - wrzasnął wyraźnie niezadowolony Klaus, przenosząc ostre spojrzenie na Bena i odsuwając się od niego o kilka kroków do tyłu. 

- Chciałem spokojnie pogadać, ale zacząłeś mnie bić tymi pieprzonymi poduszkami! - odpowiedział na oskarżenia, wskazując ruchem ręki na pióra porozrzucane po całym pokoju. Wzięłam głęboki oddech czując, że ja też zaraz stracę nad sobą panowanie. 

- Obydwoje, siadać - rozkazałam spokojniejszym głosem i przysunęłam bliżej dwa nieduże fotele. Chłopaki niepewnie wykonali moje polecenie, nie przestając mierzyć się pogardliwymi spojrzeniami. - Skoro zachowujecie się jak dzieci, to ja będę was tak traktować. 

- Via... - jęknął brunet po mojej lewej stronie, kiedy usiadłam na brzegu łóżka, pomiędzy nimi. 

- Nie, Klaus - spojrzałam mu głęboko w oczy, nie tracąc pewności siebie. - Mam tego dość. W tej chwili sobie wszystko wyjaśnicie, a ja będę was pilnować - oznajmiłam prostując plecy i zakładając nogę na nogę. 

- Ale ja nie mam czego z nim wyjaśniać - prychnął opadając na oparcie i spuszczając wzrok na swoje dłonie, w których obracał małe piórko. 

- A mi się odechciało - zawtórował mu Ben i wyjął z kieszeni telefon, który od razu mu wyrwałam. 

- Nie wyjdziecie stąd dopóki się nie pogodzicie - poinformowałam ze stoickim spokojem i sama włączyłam przed chwilą zabrane urządzenie. 

- No to trochę sobie tutaj posiedzimy - usłyszałam cichy głos Klausa, ale postanowiłam go zignorować. 

Po pięciu minutach ciszy, którą przerywało jedynie rytmiczne tykanie zegara i pojedyncze, głębsze oddechy któregoś z nas, poddałam się, nie wytrzymując panującego w pomieszczeniu napięcia. 

- Matko, błagam was - jęknęłam z bezsilności i zmęczenia, które towarzyszyło mi przez niewystarczającą ilość snu. - Zróbmy to szybko, a później zrobię nam śniadanie, bo zaczynam już być głodna. 

- Sama tego chciałaś - mruknęli jednocześnie z sarkastycznymi uśmiechami na ustach, ale po chwili oboje spojrzeli na siebie zaskoczeni, szybko odwracając zmieszane twarze.

- Jesteście przyjaciółmi od zawsze, nawet nie zliczę ile takich kłótni było między wami przez ten cały czas - zaczęłam mówić, starając się, aby rozważnie dobierać słowa. - Za każdym razem wychodziliście z tego pogodzeni, więc po co to przeciągacie? Prędzej czy później i tym razem skończy się tak samo.

- Teraz sprawa jest większej wagi, niż jakaś mała sprzeczka o ostatni kawałek pizzy.

- Jaka większa? - zapytałam z niezrozumieniem, przerzucając spojrzenia między ich twarzami. - Siedzimy tutaj przez jedno niedomówienie i początek demencji Bena - powiedziałam oczywistym tonem, a w odpowiedzi usłyszałam ich ciche pomruki rozbawienia.

Jest dobrze. 

- Mieliście powiedzieć sobie to sami nawzajem, ale jeśli poddajecie się w takiej chwili, to chyba potrzebujecie pomocy z zewnątrz. Oboje czujecie do siebie coś więcej niż do normalnych przyjaciół, a kryjąc te uczucia będziecie jedynie powoli wyniszczać swoją psychikę - tłumaczyłam nie do  końca będąc pewną, czy ubieram to w odpowiednie słowa. - Ben nigdy nie wrócił do tej dziewczyny, a zdjęcie było zrobione dawno temu - zwróciłam się do Klausa, obserwując jego zaskoczony wyraz twarzy. 

- To prawda - westchnął brunet, niepewnie spoglądając na chłopaka siedzącego przed nim. - W życiu bym nie chciał przechodzić tego co rok temu. Zależy mi na tobie i Via ma rację, nie jesteś dla mnie jedynie przyjacielem - wyszeptał ze wzrokiem wbitym w panele. 

- Ben... 

- Kocham cię Klaus - jego głos delikatnie zaczął się łamać. - Ciebie, nie ją. 

Nie chcąc im przeszkadzać w dalszej rozmowie, przemknęłam po cichu za ich plecami i wyszłam na korytarz, przymykając za sobą drzwi. 

- Wspaniale sobie poradziłaś - usłyszałam łagodny głos Five, który nie wiadomo skąd, pojawił się nagle obok mnie. 

- Musiałam coś zrobić - westchnęłam poprawiając koc na moich ramionach. 

Chłopak skinął delikatnie głową i ujął moją twarz w swoje duże dłonie. Przejechał kciukiem po moim policzku, wywołując we mnie przyjemne poczucie szczęścia i bezpieczeństwa. Uniósł moją brodę do góry i z czułością przylgnął do moich warg. Odruchowo owinęłam swoje dłonie wokół jego szyi, zatapiając palce w nieułożonych włosach. Brunet zjechał lewą ręką na moją talię, ściskając ją lekko i przysuwając bliżej siebie. Uśmiech sam pojawiał mi się na ustach, a w głowie zapanował spokój, przerwany niedawno przez dwójkę delikwentów, znajdujących się za ścianą. 

- To co, idziemy zrobić śniadanie?- zapytał rozpromieniony, odsuwając się ode mnie nieznacznie. Pokiwałam energicznie głową, ciesząc się na myśl o zaspokojeniu męczącego mnie głodu, a chłopak ruszył do przodu, splatając razem nasze dłonie. 

- Wszystko wróciło do normy - pomyślałam zadowolona i wskoczyłam Five na plecy, wybuchając wspólnie głośnym śmiechem. 

_______________________________________

Zapraszam na konto nataIIie gdzie jest właśnie zaczęte opowiadanie o teen wolfie <3 

The Umbrella Academy • Instagram Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz