5. OCZYSZCZENIE

35 2 0
                                    

Waller stał przed dużą metalową szafą, kątem oka zauważył liczne baseny wypełnione formaliną, w których zanurzone, spoczywały poszczególne części ciała: serca, płuca, rozczłonkowany mózg. Były też ludzkie głowy - przekrojone na pół tylko z jednym okiem lub z usuniętą górną częścią czaszki, dziura w miejscu kości, wypełniona była bladą, nabrzmiałą tkanką. Rozejrzał się wokół. W specjalnych pojemnikach znajdowały się też płody, w różnym stadium rozwoju. Wiedział, żeby niczego nie dotykać, był sam Ryan powiadomił go, że chwilę się spóźni. Jego pociąg po raz pierwszy nie przyjechał na czas. Szkoda, chciał poznać jego reakcję, zaobserwować zmiany w jego wyrazie twarzy, kiedy zobaczy prawdziwe, ludzkie zwłoki. Amerykańscy gliniarze są silni tylko w hollywoodzkich filmach. Zaśmiał się w duchu, to było okrutne z jego strony ale konieczne. Jego pierwszy raz zakończył się brakiem apetytu i bezsenną nocą. Odwrócił się kiedy ktoś wszedł do pomieszczenia.
— Pan już tutaj? Proszę założyć odzież ochronną, wisi w szafie za panem. Jeszcze mi tu wpadnie sanepid i mielibyśmy niezły cyrk.
— Mattilsynet? — Tom przyjrzał  się kobiecie która stanęła przed nim, była ubrana w biały fartuch ubrudzony w krwi oraz w przyłbice, przypominała mu Patrica Batemana, tylko, że zamiast siekiery trzymała w delikatnych dłoniach narzędzie chirurgiczne o cylindrycznym kształcie, którego koniec miał kształt okrężnej piły.
— Błąd, organizacje państwowe nie mają wpływu na nasze działania, dostałam raport z którego wynika, że to sprawa bardzo delikatnej wagi. Zachowajmy dyskrecję. — zdjęła rękawiczki i szybko wyrzuciła je do kosza łącznie z całym, brudnym fartuchem.
— Sekcja została zlecona przez departament policji, Torbjørn Solberg osobiście powiadomił mnie o całym zajściu, biedna dziewczyna, miała całkiem ładną twarz. — sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła z niej paczkę papierosów. Kiedy Waller wpatrywał się w białe pudełko, uświadomił sobie, że rząd nie dawno ujednolicił wszystkie opakowania wyrobów tytoniowych. Całkowity brak elementów kolorystycznych i graficznych, miał choć trochę zniechęcić potencjalnych konsumentów. Widocznie ona była wyjątkiem od tej reguły.
— Przez cały czas dziwię się jak ludzie tacy jak pani, mogą spać po nocach, mnie od samego patrzenia przechodzą dreszcze.
— Proszę się nie wygłupiać, ponoć pracuję pan w wydziale zabójstw. — trzymając papierosa w ustach wyciągnęła w jego kierunku dłoń. — Catherine Olsen. — Waller ujął ją delikatnie, miała gładką skórę i długie, smukłe palce niczym u pianistki. Pomyślał, że marnuje swój potencjał siedząc w tym osobliwym miejscu całe dnie.
— Trupy to pani specjalność, ja tylko łapię złych ludzi, żeby miała pani mniej roboty. — uśmiechnął się szerzej i dyskretnie zlustrował ją wzrokiem, była tylko trochę niższa od niego, miała ognisto-rude włosy, mleczną cerę oraz jasne, zielone oczy. Zatrzymał wzrok na jej twarzy, pełne, malinowe usta oraz kilka brązowych piegów dodawały jej uroku.
— Ostatnim razem był tu ktoś inny, jeśli mnie pamięć nie myli. Richard...
— Richard Bale, przeszedł w tym roku na emeryturę, byłam jedynym lekarzem sądowym zamieszkałym blisko Oslo, oprócz tego, że wasze szefostwo zachowało się tak jakby paliło im się pod tyłkiem, to zaproponowali całkiem godziwe wynagrodzenie.
— Godziwe? Czyli jakie? — Waller zapytał wprost jednocześnie powstrzymując się od tego aby nie wyrwać jej z ręki kolejnego papierosa, którego właśnie trzymała w dłoni.
— Lepsze niż pańskie, panie sierżancie.
— Komisarzu. — poprawił ją Waller i chrząknął dyskretnie. Catherine zachichotała widząc jego narastające poirytowanie, siedziała w pracy od świtu, brakowało jej rozrywki. 

Usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi, kobieta szybko odwróciła od niego wzrok, doskonale wiedziała, że jej się przyglądał. Pomyślała, że było w nim coś osobliwego, może to przez tą wadę oczu? Rzadko miała okazję spotkać kogoś z heterochronią. 
— Już się bałem, że się zgubiłeś Black. — Waller przejrzał mu się uważnie i zaczął wkładać strój ochronny. Rzucił w jego stronę plastikową torbę i poprawił krawat. - Przebieraj się szybko, nie mamy czasu.
— Spokojnie chłopcy, ja mam go nad miarę, krojenie denatów samemu przyprawia mnie czasami o dreszcze. Mieliśmy kiedyś tutaj niezłą dramę. — spojrzała w ich stronę wyrzuciła niedopałek do stojącego pod ścianą kosza i poprawiła przyłbice, podeszła do długiego stołu, na którym spoczywało ciało przykryte białym prześcieradłem.
— Pewnego dnia przywieźli nam mężczyznę, czterdziestolatek z sporą nadwagą, ponoć dostał zawału ale i tak musieliśmy go sprawdzić. W momencie kiedy przyłożyłam skalpel do jego brzucha aby sprawdzić śledzionę, facet ni stąd ni zowąd ożył. W związku z kilkoma podobnymi przypadkami gdzie ludzie byli grzebani żywcem przez nie kompetentnych lekarzy wynaleziono nawet specjalne urządzenie. Pozwala ono komunikować się z światem zewnętrznym na wypadek jakby ktoś został pochowany żywcem. — ostatnie jej słowo, odbiło echem od białych ścian prosektorium. Ryan'a przeszedł dreszcz, ale wcale nie dlatego, że było mu zimno.
— Wątpię, żeby ktoś przeżył pani sekcję. — Waller przeszedł na drugi koniec stołu chcąc przyjrzeć się z bliska. Poczuł silną woń fiołkowych perfum, ale nie przeszkadzało mu to, jego siostra uwielbiała fiołki. — Mówcie mi Cat, kiedy ludzie zwracają się do mnie per pani, czuje się jak stara panna. — zachichotała, Waller pomyślał, że miała ładny uśmiech, tylko gdyby rzuciła ten przeklęty nałóg. Kobiety z petem w gębie, diametralnie traciły u niego na wartości.

Szczery Ból [Remont]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz