Rozdział 1: Partnerzy w zbrodni.

267 14 4
                                    

SEIRAN

— Zaczynam poważnie martwić się o wasze zdrowie psychiczne — powiedziałam, starając się zachować spokój, co w obecnej sytuacji nie było niczym łatwym. Światło padające z latarki, którą trzymałam w swojej trzęsącej się dłoni, idealnie oświetlało dwójkę moich kompanów, którym ewidentnie coś uderzyło do głowy. Nawet na chwilę nie spuściłam z nich wzroku. — Umówić was może do jakiegoś specjalisty? Może on przemówiłby wam do rozumu, skoro ja nie jestem w stanie tego zrobić.

— Seiran, możesz przez jeden moment być cicho i nie ściągać na nas niechcianej uwagi? — wyszeptał, klęczący przed mahoniowymi drzwiami Elliot. W ręku trzymał podłużną spinkę, którą podstępnie zgarnął z mojej toaletki, kiedy niecałą godzinę temu wtargnął do mojego domu, jakby był panem i władcą wszystkiego i niemal siłą mnie z niego wyciągnął, twierdząc, że koniecznie muszę gdzieś z nim pojechać.

W chwili, w której wsiadłam do jego samochodu i ujrzałam za kierownicą Kaidena, od razu wiedziałam, że coś się święci. Szkoda tylko, że żaden z nich nie raczył mi wyjaśnić skąd ta napięta atmosfera i na co im moja obecność.

— Właśnie Bennett — poparł go Kaiden, którego unoszące się kąciki ust, powoli zaczynały doprowadzać mnie do szewskiej pasji. — Chyba nie chcesz, żebyśmy wpadli w kłopoty, prawda?

— Wasza dwójka jest jednym wielkim kłopotem — prychnęłam, ale tym razem zrobiłam to znacznie ciszej. Chcąc nie chcąc mieli trochę racji.

Przeklęte rodzeństwo Sawyer i cholerny urok osobisty.

— Ciężko się z tym nie zgodzić. — Zaśmiał się pod nosem blondyn, czym zarobił sobie krzywe spojrzenie od Elliota.

Mimo tego, że byli braćmi, nie mogli różnić się bardziej. Szczególnie z wyglądu.

Obaj byli wysocy, ale podczas gdy Elliot miał bardziej atletyczną budowę ciała i zaliczał się do osób naprawdę szczupłych, to Kaiden ze swoimi wyrobionymi mięśniami, sprawiał wrażenie znacznie bardziej masywnego. Zresztą czego innego można się było spodziewać po kimś, kto od małego trenował football na pozycji rozgrywającego i uważał siłownie za swój drugi dom. Nadal pamiętam, jak kiedyś Elliot rozpaczał, że jego rodzice namawiali go do tego, żeby również spróbował swoich sił w tej dyscyplinie. Chcieli, żeby spędzał ze swoim bratem więcej czasu. Wystarczyło, że poszedł tam parę razy, by znienawidzić ten sport do końca swojego życia. Polubił za to koszykówkę i do dziś w nią gra.

Można powiedzieć, że Elliot był męską wersją swojej matki. Dosłownie przejął po niej cały swój wygląd. To jej mógł zawdzięczać swoje gęste, jasnobrązowe włosy i miodowe oczy. Nawet uśmiechali się w ten sam sposób. Kaiden z kolei uchodził za młodszą wersję ich ojca. Mieli takie same blond włosy o słomianym odcieniu, niebiesko-zielone tęczówki i dziarski wyraz twarzy.

Kaiden był starszy ode mnie i Elliota o trzy lata. Aktualnie studiował na uniwersytecie w Springfield i przyjechał na weekend do rodzinnego miasta. Często denerwował mnie jak nikt inny, ale przez to, że przyjaźniłam się z Elliotem już dobre dwanaście lat i więcej czasu spędzałam w jego domu niż w swoim własnym, nauczyłam się go znosić. Kiedyś jak byłam jeszcze młoda i głupia to miałam taki etap w swoim życiu, że się w nim podkochiwałam, ale szybko mi przeszło, kiedy zrozumiałam, że moje uczucia wobec niego były bardziej bratersko-siostrzane niż takie typowo romantyczne.

— Mogę, chociaż wiedzieć czyj to dom i dlaczego próbujemy się do niego włamać? — spytałam zrezygnowana, nadal rozglądając się z niepokojem wokół siebie. Myśl, że ktoś mógłby nas zobaczyć, nie napawała mnie radością.

Wicked CrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz