SEIRAN
Pamiętam, że kiedy byłam małą dziewczynką, bardzo często zastanawiałam się nad tym, dlaczego moje życie wyglądało, tak jak wyglądało. Całymi dniami rozmyślałam, co takiego musiałam zrobić w poprzednim wcieleniu, że los tak okrutnie mnie karał. Przez jakiś czas byłam święcie przekonana, że mój pech był wynikiem tego, że ktoś rzucił na mnie klątwę. Dosłownie żadne inne wytłumaczenie nie przychodziło mi do głowy. Cokolwiek złego mi się przytrafiało, a było tego całkiem sporo, tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że najzwyczajniej w świecie byłam przeklęta.
Szybko jednak doszło do mnie, jak cholernie absurdalne to było, więc przestałam tak myśleć. Zamiast tego za wszystkie nieszczęścia, jakie dotykały mnie i moich bliskich, zaczęłam obwiniać samą siebie. Może gdybym nie była tak żałosna i bezużyteczna, nie byłabym traktowana jak jakaś życiowa porażka. Nie byłabym rozczarowaniem dla ojca. Myślałam, że mama również tak uważała. Odnosiłam wrażenie, że obwiniała mnie za to, że nasza rodzina była nieszczęśliwa. Dlatego wiecznie chodziła smutna, a każdy z jej uśmiechów skierowanych w moją stronę był nieszczery. Miała tego dość i to właśnie przeze mnie postanowiła od nas odejść. Odeszła ode mnie, zostawiając mnie na pastwę losu, który ani trochę nie był dla mnie łaskawy. Byłam dla niej jedynie utrapieniem i zbędnym balastem, a ona chciała zaznać odrobiny szczęścia. Wiedziała, że tutaj z nami go nie odstanie.
Z biegiem czasu, gdy w końcu zaczęłam pojmować pewne rzeczy, zrozumiałam, dlaczego postanowiła odejść. Dotarło do mnie, że to wcale nie ja byłam problemem, a przynajmniej nie byłam jedynym problemem.
To wszystko od zawsze było jego winą.
Uzmysłowiłam sobie, że życie, które zostało oparte na jednym wielkim nieszczęściu, nie mogło być kolorowe. I takie też nie było.
Przez całe moje siedemnastoletnie życie, zmuszona byłam przejść przez naprawdę wiele popieprzonych sytuacji, przez które już dawno temu zaczęłam kwestionować sens ludzkiej egzystencji. A już w szczególności mojej własnej egzystencji. Sama wręcz zaczęłam marzyć o ucieczce. Gdyby nie Elliot moje myśli zapewne nadal dryfowałyby wokół najmroczniejszej i najniebezpieczniejszej strefy mojego umysłu. To dzięki niemu jeszcze się trzymałam. Dzięki niemu czułam, że jeśli wszystko przetrwam i się nie poddam, dane mi będzie w końcu zaznać odrobinę spokoju. Wierzyłam, że jeszcze nadejdzie czas, w którym wyzbędę się wszelkich zmartwień. Miałam jedynie nadzieję, że uda mi się go doczekać.
Na ten moment, wciąż jednak byłam zmuszona pokonywać kolejne przeciwności losu.
,,Jeśli nie chcesz, żeby twój brudny sekret wyszedł na jaw, radzę ci się pojawić o północy w szkolnej sali teatralnej. Nie mów nikomu, inaczej źle się to dla ciebie skończy"
Nie wiedziałam, jak długo już wpatrywałam się w ekran telefonu. Nie wierzyłam w to, co widziałam przed sobą. Nie chciałam wierzyć, że to się działo naprawdę. Treść wiadomości raz za razem odbijała się echem w mojej głowie. Miałam nadzieję, że zaraz zniknie. Chciałam, żeby to wszystko okazało się jedynie snem. Koszmarem, z którego zaraz się przebudzę i nie będę go pamiętać.
Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Wiadomość nie zniknęła. Nadal tam była, drwiąc ze mnie w najgorszy możliwy sposób.
Przez chwilę byłam całkowicie zamroczona. Dosłownie nic do mnie nie docierało. Emocje, dźwięki — wszystko to wydawało mi się nieistotne. Jedyne co czułam to swoje odrętwiałe ciało. To było tak cholernie surrealistyczne, że nie wiedziałam, czy powinnam się śmiać, czy płakać. Może i nie miałam zapisanego numeru, z którego przyszła ta wiadomość, ale doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, kto był jej nadawcą. Tylko jedna osoba o wszystkim wiedziała. Tylko jedna mogła być na tyle perfidna, żeby to zrobić.
![](https://img.wattpad.com/cover/269404855-288-k930023.jpg)
CZYTASZ
Wicked Crime
Genç KurguSeiran Bennett myślała, że jej życie nie może skomplikować jeszcze bardziej, ale kiedy w środku nocy dostaje wiadomość od Solange Cruz - najbardziej znienawidzonej przez nią osoby w szkole - w której nalega na spotkanie w szkolnej sali teatralnej, z...