Rok 1932
Siedzę w swoim pokoju i czytam księgę z zaklęciami z najczarniejszej magii. Musiałam się nieźle napracować, aby wynieść ją z gabinetu ojca. Trzyma wszystko pod kluczem. Specjalnie poczekałam do późnego wieczora, kiedy przeteleportuje się do Nurmengradu. Wymknęłam się od siebie i zeszłam na dół, tam ciocia Tatiana siedziała i popijała w spokoju herbatę.
- Ciociu, ojciec jest ? - zapytałam, podchodząc do kobiety.
- Przed chwilą wyszedł, kochanie, a potrzebujesz coś ?
- Nie, nie, tak tylko pytam. Dzięki ! - odkrzyknęłam jej i szybkim krokiem podeszłam do drzwi jego gabinetu. Wyjęłam różdżkę i szepnęłam po cichu
- Alohomora. - drzwi delikatnie się uchyliły, a ja śliznęłam się do środka. W pomieszczeniu panował półmrok, na środku stało czarne, ciężkie biurko i skórzany fotel. W kącie komoda z alkoholami i eliksirami. Nieopodal ukazała mi się wielka ściana z książkami, szukałam oczywiście tej zakazanej. Od małego ojciec powtarzał mi, że mam bezwzględny zakaz wchodzenia i grzebania w jego rzeczach, ale ja i tak to robię, na razie się o niczym nie dowiedział i lepiej niech tak zostanie. Usiadłam w jego fotelu i zajrzałam do szuflady w biurku, był tam tylko pergamin, atrament i pióra, nic ciekawego. Zerwałam się na nogi i zaczęłam szukać książki, łatwo ją znalazłam, była największa i w najmniej widocznym miejscu. Tak jakby wiedział, że tu przyjdę. Zabrałam ją ze sobą i wróciłam do biurka, niestety miała kłódkę. Trochę się z nią szarpałam, ale w końcu dałam sobie spokój. Usłyszałam kroki na schodach, serce podeszło mi do gardła, czyżby już wrócił ? Niemożliwe. Podeszłam do drzwi i nasłuchiwałam, niestety odpowiedziała mi totalna cisza. Czyli fałszywy alarm. Ciężko wypuściłam powietrze z płuc. Wyjęłam różdżkę i szeptałam najróżniejsze zaklęcia, aby otworzyć tę cholerną książkę. Po 30 minutach całej mojej pracy w końcu się otworzyła ! Na pierwszej stronie pojawił się napis wyryty złotymi literami:
Ile razy mam Ci powtarzać, że masz nie dotykać moich książek ?
Dobrze się spisałaś, kochanie. Wrócę wieczorem, nie czekaj na mnie.
Szczena mi opadła, kiedy to przeczytałam, czyli on o wszystkim wie... ciężko westchnęłam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Tato...- jęknęłam, wciąż się uśmiechając. On jednak, chyba rzeczywiście jest najlepszym czarodziejem na świecie, nawet kiedy go nie ma w domu wie więcej niż ja. Jak zwykle ma wszystko pod kontrolą. Opadłam ociężale na skórzany fotel i zerknęłam na czarno-białe zdjęcie mojej mamy, uśmiechała się radośnie. Tak bardzo mi jej brakuje...oddałabym wszystko, żeby choć chwilę z nią porozmawiać, tata często mi o niej opowiada, ale ja i tak...nic o niej nie wiem. Raz do roku przyjeżdża do nas siostra mamy, ciocia Rose, ale tata jej bardzo nie lubi i rzadko rozmawiamy. Ciocia od zawsze uważała i wciąż uważa, że tata jest najgorszym ojcem pod słońcem i że robi ze mnie takiego samego potwora jakim jest sam.
Czuję się wtedy okropnie, dlaczego mnie ocenia skoro widujemy się tak rzadko ? Mama taka nie była...nie była taka jak ona...wiem to. Po moim policzku spłynęła jedna samotna łza, szybko ją starłam i zabrałam książkę, kierując się do siebie. Studiowałam ją do późna, nawet słyszałam jak ojciec wchodzi do domu i jak co dzień zabezpiecza dom. Odkąd się urodziłam ma obsesję na punkcie bezpieczeństwa, przez 15 minut każdego wieczoru szepcze zaklęcia ochronne na cały dom. Zeszłam na dół, stał na środku salonu z lekko uniesionymi rękami w górze i różdżką w prawej dłoni. Zerknął w moją stronę i uśmiechnął się.
- Starczy już tego bezpieczeństwa, tato. - powiedziałam podchodząc do niego.
- Bezpieczeństwa, nigdy za dużo, skarbie. Mówiłem, żebyś nie czekała...
CZYTASZ
Mroczna historia Gellerta Grindelwalda - PROLOG
FantasiCzy tajemnice wielkiego czarnoksiężnika wyjdą na jaw ?