POV Camilla
Szybko przeteleportowaliśmy się do Francji. Kompletnie nie wiedziałam, dlaczego akurat tam ? Czyżby znalazł się jakiś nowy trop ? Nie chciałam jeszcze pytać ojca, o to dlaczego tutaj jesteśmy, choć przeczuwałam, a raczej byłam tego pewna, że nie bez powodu. Znaleźliśmy się przed kamienicą, starą i piękną kamienicą. Ojciec puścił moją rękę i spojrzał z przymrużonymi oczami na budynek. Jego twarz była kamienna i przerażająca. Pod kamienice podjechały powozy z testralami, dla niemagów nie było to widoczne. Nagle ludzie mojego ojca zaczęli wbiegać do kamienicy, w oknach ujrzałam tylko zielone światło. Chwilę potem wynosili czarne trumny i wkładali je na powóz. Byłam przerażona, zabili niewinnych ludzi. To wszystko działo się tak szybko i nieoczekiwanie.
- Tato... - jęknęłam ze łzami w oczach, patrząc to na niego to na trumny.
- Nic się nie dzieje, skarbie. Wszystko jest w porządku. - ustał tak, żebym nie widziała trumien i pocałował w czubek głowy, głaszcząc delikatnie po głowie. Nie wiem jak to się stało, ale po moim ciele przeszedł dziwny spokój, byłam dużo spokojniejsza. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że rzucił na mnie zaklęcie uspokajające. Weszliśmy do kamienicy, nikogo już w niej nie było. Właściciele zostali zamordowani. Pierwsza weszłam ja, a za mną ojciec i jego ludzie, salon, w którym się znajdowaliśmy był bardzo gustowny i posiadał drogie dodatki. Wazony, patery i inne złote przedmioty. Czułam się niczym u nas w domu, panował bardzo podobny wystrój. U nas w domu także były drogie i dość mroczne obrazy, kosztowne wazony i eleganckie meble. Ojciec przeszedł się wzdłuż salonu i założył ręce z tyłu.
- Będzie się nadawać po dokładnym oczyszczeniu. - mruknął patrząc po zebranych. - Chcę żebyś teraz poszedł do cyrku, zawiadomić Credensa aby rozpoczął podróż. - zwrócił się do jednego ze swoich ludzi. Mężczyzna kiwnął potwierdzająco głową i szybko wyszedł.
- Gdy wygramy będą stąd uciekać jak robaki, ich czas minął. - dodała pewnie kobieta, w zielonej garsonce.
- Głośno takich rzeczy nie mówimy, chcemy tylko wolności, wolności by być sobą. - upomniał ją ojciec.
- I żeby zniszczyć nie czarodziejów. - wtrącił mniej więcej w moim wieku, pewien brunet.
- Nie wszystkich, nie wszystkich, nie jesteśmy bezlitośni, woły robocze przydają się w każdej rzeczywistości. - podsumował ojciec, wciąż przechadzając się po salonie. Między nami zapanowała cisza, dość niezręczna. W pewnym momencie usłyszeliśmy głos, a raczej krótki okrzyk dziecka. Ojciec znieruchomiał w miejscu i powoli odkręcał się w naszą stronę.
- Kto był odpowiedzialny za sprawdzenie mieszkań ? - zapytał ostro ojciec.
- Ja. - odezwał się niepewnie jeden mężczyzna. Szybkim krokiem ojciec opuścił pomieszczenie i trzasnął drzwiami. Zza drzwi na końcu korytarza było słychać krzyk dziecka, kiedy podchodziłam bliżej stawał się coraz wyraźniejszy.
- Mama! Mama! - krzyczał. Ojciec jednym sprawnym ruchem różdżki otworzył drzwi, naszym oczom ukazał się mały chłopiec, siedzący na dywanie. Wokół niego było mnóstwo zabawek i pluszaków. Widziałam po wyrazie twarzy taty, że jest wściekły, to tylko kwestia czasu jak zacznie się wydzierać i zabijać. Schował różdżkę za pas i powolnym krokiem podchodził do chłopca. Złapał poręcz łóżka i kucnął przed nim. Byłam pewna, że zaraz go zabije, jednak on tylko wpatrywał się w dziecko. Wstał na równe nogi, popatrzył na mnie i pogłaskał po policzku.
- Moja najśliczniejsza córeczka. - szepnął i wyminął mnie. - Katia. - kiwnął głową na kobietę, a ta skinęła głową i wyciągnęła różdżkę, zamknęła się w pokoju z chłopcem. Nie wiedziałam co się działo. - Choć, kochanie. - tata objął mnie ramieniem i prowadził znów u stronę salonu. Odwróciłam głowę jeszcze w stronę pokoju, gdzie przebywało dziecko, jednak ojciec zaraz mnie naprostował. Znów znaleźliśmy się w salonie.

CZYTASZ
Mroczna historia Gellerta Grindelwalda - PROLOG
FantasyCzy tajemnice wielkiego czarnoksiężnika wyjdą na jaw ?