Część 4

63 2 0
                                    

Każdego dnia z ojcem ciężko pracowałam i się uczyłam, chciałam wiedzieć wszystko co tylko mi powie. Nie opuszczałam go na krok. Wykonywałam jego polecenia i zadania jakie mi polecił. Chłonęłam, wszystko co mówi.

- Córeńko, mogę Cię prosić na chwilę do siebie ? - zapytał ojciec, wychylając się zza barierki i patrząc na mnie z góry.

- Tak, już idę. - odłożyłam książkę, którą czytałam w salonie i szybkim rokiem weszłam na schody, kierując się do gabinetu ojca. Nacisnęłam mosiężną klamkę i weszłam do środka.

- Wejdź, kochanie. - wskazał na pobliski fotel. Wykonałam jego polecenie, bez żadnych dyskusji.

- Coś się stało, tato ? - zapytałam, ilustrując jego postawę. Był niespokojny i dość zdenerwowany.

- Nie wiem jak Ci to powiedzieć. - zaczął, patrząc na mnie z niepewnością. Westchnął ciężko i usiadł na przeciwko mnie. - Kiedy byłaś malutka, miałaś zaledwie 4 miesiące, dostałem pewną propozycję...aby zabić Albusa, ale się nie zgodziłem, bo nie chciałem Cię zostawić znów na tak długi czas, po tym jak mama odeszła. A teraz...znów pojawiła się taka okazja...

- Jedź.

- Kochanie, ale ja mogę nie wrócić. I co ? Sama staniesz do walki ?

- Tato, to może być jedyna taka okazja. Oboje przecież tego chcemy. - popatrzyłam na niego całkiem poważnie.

- Kiedyś już próbowałem go zabić, wiele lat temu, skończyło się tym, że ledwo nie osierociłem Cię.

- To było dawno, kiedy miałam może ze 3 lata.

- Ale ty jesteś jeszcze taka malutka. - jęknął, a ja się szeroko uśmiechnęłam.

- Tato, ja mam 19 lat. - skomentowałam.

- Nie szkodzi, dla mnie zawsze będziesz maleństwem w różowej, bawełnianej czapeczce. - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam jego uśmiech. Debatowaliśmy jeszcze przez kilka godzin. Chciałam przekonać ojca do tego wyjazdu, ale wiem, że on mnie nie zostawi póki mnie wszystkiego nie nauczy tak jak sobie to zaplanował. Boi się, że przegra...że mnie opuści...

Minęło trochę czasu, nic się nie zmieniło. Nadal ojciec przygotowywał mnie na najgorsze scenariusze.

- O czym dziś ? - zapytałam, otwierając swój notatnik.

- O wewnętrznej energii. - wyjaśnił, ubierając się w swój płaszcz.

- Wychodzimy ? - zapytałam.

- Tak, ubieraj się, gdzieś Cię zabiorę. - szybko nałożyłam na siebie jakąś szatę i razem z ojcem przeteleportowałam się do azjatyckiej świątyni. Była piękna, taka tajemnicza i nie znana mi.

- Gdzie jesteśmy, tato ? - zapytałam, rozglądając się w koło pięknych drzew.

- W Japonii. - odrzekł, weszliśmy powolnym krokiem po schodach do miejsca, gdzie stała wielka myśloodsiewnia. - Dziś, kochanie poznasz esencję życia, która przenika nas i to jak silni jesteśmy. Daje wielką siłę od wewnątrz, która jest w nas. - wyjaśnił pokazując na malowidła wymalowane na ścianach. Przedstawiały pokłony i jakieś smoki. Ojciec podszedł do myśloodsiewni i oparł się o nią.

- Podejdź tu. - wyciągnął do mnie rękę, a ja niepewnie do niego podeszłam. Spojrzałam w myśloodsiewnię, która miała w sobie wodę, ale co dziwne nie było widać dna. - Spójrz, co widzisz ? - ojciec wskazał na taflę czystej wody.

- Siebie, znaczy swoje odbicie. - odpowiedziałam, spoglądając na niego.

- Tak, a teraz ? - włożył rękę w wodę i lekko nią poruszył, tak aby woda zafalowała.

Mroczna historia Gellerta Grindelwalda - PROLOGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz