W Manburgu było dziś bardzo cicho. Niektórzy próbowali przetrawić to, jak Tommy i Will zostali potraktowani zaraz po wybraniu nowego prezydenta. Niektórzy zaś siedząc w swoich wygodnych domach cieszyli się nad swoim trumfem. Tubbo jednak nie należał do żadnej z tych grup. Nie miał czasu myśleć nad tym co się stało.
Z drżącymi dłońmi mocno przyciskając swóje notatki dla Schlatta, o które kozioł wcześniej poprosił Tubbo szedł w stronę pokoju mężczyzny. Głuchy stukot jego butów odbijał się wśród ścian budynku tworząc upiorny dźwięk przyprawiający chłopaka o dreszcze. Schlatt wezwał go na rozmowę w cztery oczy. To napawało brązowowłosego przerażeniem. Odkąd zobaczył na co stać mężczyznę nabrał do niego nie tyle szacunku co respektu. Bał się co może przy tej rozmowie nastąpić.
Gdy doszedł do drewnianych ręcznie zdobionych drzwi prowadzących do pokoju nowo wybranego prezydenta nerwowo przełknął ślinę. Stojąc przed tymi drewnianymi wrotami postanowił, że musi się trzymać. Dla Tommiego. Wiedział, że choć przyjaciel jest daleko liczy na niego. Przygryzł wargę czując otępiały ból w kladce piersiowej na myśl o blondynie. Nie teraz Tubbo, skarcił się w myślach, na to będzie czas później. Mając za sobą gonitwę myśli lekko zapukał w drzwi, a gdy usłyszał przyzwolenie lekko pchnął je by wejść do środka.
Schlatt już od dłuższego czasu czekał na brazowowłosego w swoim gabinecie. Czas umilała mu jak zwykle butelka jakiegoś dobrego alkoholu. Bez niej kozioł nigdzie się nie ruszał.
- Przyniosłem to o co prosiłeś Schlatt...po co chciałeś się ze mną widzieć? - prezydent usłyszał drżący głos zielonookiego.
Obrzucił go chłodnym wzrokiem na co tamten lekko podskoczył. Boi się go. To dobrze. Z niesamowitą lekkością Schlatt podszedł do chłopaka i spojrzał mu w wielkie, przestraszone, zielone oczy. Lekko się uśmiechnął w jego stronę. Tubbo jak to Tubbo oczywiście oddał uśmiech.
- sir - uśmiech od razu zszedł z twarzy mężczyzny - proponuję, żebyś od teraz nie nazywał mnie tylko po imieniu. Mów do mnie sir albo prezydent. Zrozumieliśmy się ?
Chłopak nadal lekko przerażony kiwnął głową. Nieświadomie ukradkiem w stronę drzwi jakby liczył na to, że ktoś przez nie wejdzie i przeszkodzi w tym niecodziennym spotkaniu, co nie uszło uwadze kozła.
Schlatt westchnął ciężko i obrócił się tyłem do chłopaka.
- Skoro te formalną część mamy za sobą...chciałbym z tobą porozmawiać Tubbo. Usiądziesz?- spojrzał na kanapę niedaleko jego biurka i nie czekając na odpowiedź chłopaka sam na niej siadł. Tubbo jeszcze przez chwilę stał przy drzwiach, a następnie zrezygnowany podszedł do kanapy i usiadł na przeciwko kozła uprzednio zostawiając notatki na jego biurku.
- Czy wiesz Tubbo, czemu podjąłem takie a nie inne decyzję? - spytał chłopaka podnosząc jedna brew do góry - uwierz mi wygranie Tommiego i Willbura nie było wcale takie łatwe jak mogło by się wydawać. Nie jestem okrutny Tubbo ja też mam serce. Ale kiedy jesteś u władzy musisz podejmować pewne decyzję, które mogą wydawać się okrutne.
To powiedziawszy rozłożył się wygodnie na kanapie czekając na reakcję chłopaka. Tubbo głośno przełknął ślinę.
- Po co mi to wszytsko mówisz Sch....sir?
Schlatt zadowolony, że padło takie pytanie uśmiechnął się pod nosem.
- Ponieważ Tubbo, mój drogi to dopiero początek uporządkowania naszego państwa. Jest jeszcze wiele rzeczy do roboty, wiele zmian. Chciałbym, żebyś zrozumiał dlaczego podjąłem takie a nie inne decyzję ponieważ potrzebuje twojej pomocy. Ludzie inteligentni powinni stać na szczycie i dyrygować resztą głupków, którzy tylko czekają na rozkazy. Ty Tubbo jesteś bardzo inteligentny. I możesz wyrządzić naprawdę wiele dobra. Chciałbym, żebyś został moja prawą ręka, pomógł uporządkować mi ten bałagan, który twój przyjaciel wraz z Willem tu zapoczątkowali.
Powaga ostatniego zdania kozła zawisła w powietrzu. Tubbo nerwowo poruszył się w miejscu mając kompletny mętlik w głowie. Jednocześnie bał się Schlatta, ale przez to co usłyszał chciał też zaufać kozłowi. Przygryzł lekko wargę i nieśmiało spojrzał na mężczyznę.
- W..wyrzadzę wiele dobrego, tak? Dobrego dla Manburgu?
- Oczywiście. Jeśli tacy ludzie jak my staną na czele, ziarnko które zasiejemy doczeka się obfitych plonów.
Tubbo lekko kiwnął głową.
- Dobrze. Mogę spróbować. Rozumiem dlaczego TO zrobiłeś. I...- zacisnął palce na materiale swoich spodni - I jeśli to było dla dobra państwa, to chyba podjąłeś dobrą decyzję. - nagle strach na twarzy Tubbo ustąpił silnej determinacji, co odrobinę zdziwiło Schlatta - postaram się być najlepszą prawą ręką jaką miałeś sir.
Schlatt uśmiechnął się promiennie w stronę Tubbo i poklepał go po głowie.
- Dobra decyzja. - stwierdził zadowolony - a więc jak na razie masz tylko jedno zadanie. Chciałbym żebyś codziennie przynosił mi tego rodzaju notatki, tak jak dzisiaj. To wszytsko. Możesz odejść.
Brązowowłosy energicznie kiwnął głową i skierował się do wyjścia.
- A i Tubbo - zawołał za nim Schlatt i kiedy chłopak odwrócił się w jego stronę uśmiechnął się ciepło - dziękuję.
Kozioł siadł przy swoim biurku odchylając butelkę z trunkiem i dopinając ją do dna. Kątem oka zobaczył małe, ledwo widoczne kozie rożki wystające spod brązowych włosów wielbiciela pszczółek.
[Not. od autora ]
A więc tak. Jest to pierwsze opowiadanie jakie pisałam od bardzo długiego czasu. Naprawdę się przy nim starałam, żeby nie wyszło cóż źle. Czy mi się to udało? Nie wiem. Za wszelkie błędy interpunkcyjne i ortograficzne przepraszam. Plus jak ktoś wymyślił lepszy tytuł do tego OS to niech napiszę. Kompletnie nie wiem jak to zatytułować, a to co wymyśliłam wydaje mi się.... niewystarczające.
Have some blue 🔷
CZYTASZ
//I HAVE 'THE BLADE'// Dmsp oneshots//
RandomWITAJ ŚMIERTELNIKU Raczej nie powiązań ze sobą shoty, czasami krótkie czasami długie Mówiąc wprost co mi do głowy przyjdzie to pisze tyle AMEN ALLEJUJA IDŹ W POKOJU