JUBILE LINE( Willbur Soot)

41 4 15
                                    

Philza nie był idealnym ojcem. 

Właściwie śmiało można powiedzieć, że nie był nawet dobrym. 

Ale zawsze, gdy Will miał jakieś kłopoty jakimś niewyjaśnionym cudem Phil był zawsze przy nim. Chronił go. 

Brunet ufał swojemu ojcu bezgranicznie. Naprawdę nie chciał darzyć go zaufaniem. Każdego poranka, gdy budził się i widział, że po raz kolejny jego ojca nie ma w domu, chciał go znienawidzić. Za każdym razem, gdy przyglądał się jak Tommy dorasta bez ojca przy boku, coś ściskało go w piersi. Zaciskał zęby i z całej siły powstrzymywał fale złości, gdy Phil w swoje podróże zabierał ze sobą Techno. 

A mimo tego nadal mu ufał. 

Więc nie sprzeciwił się, gdy nagle pewnego dnia ojciec zaproponował wycieczkę. Tylko Phil, on i Tommy. Nie umiał się sprzeciwić widząc jak entuzjastycznie podchodzi do tego Tommy. Po prostu nie mógł. Po części też nie chciał. Gdzieś w środku naprawdę zależało mu na ojcu, mimo tego, że Phil nie potrafił dostrzec, że sam niszczy tę rodzinę.

Jechali pociągiem. Tommy, jak to on, niezmiernie cieszył się ze zdobywania nowych doświadczeń. Wcześniej nigdy nie jechał pociągiem, więc teraz rozglądał się na wszytskie strony, co chwila zaczepiając obcych ludzi i wdawając się z nimi w krótką, ale niezmiernie interesująca konwersacje. Po krotce mówiąc, blondyna było wszędzie pełno. 

A Will? Will siedział skulony na swoim miejscu modląc się, żeby ta podróż w końcu się skończyła. Nie lubił pociągów. Ostatni raz, kiedy wsiadł do pociągu, było podczas, gdy Mumza postanowiła ich opuścić. Nie lubił pociągów. Złe wspomnienia. 

Na peronie powitał ich wszechobecny chaos i zgiełk metropoli. Will, w przeciwieństwie do Tommiego, który był w swoim żywiole, mocno się skrzywił. Tam, gdzie oni mieszkali nie było takiego hałasu. Will wolał ciszę.

Brunet westchnął. Cały czas skupiał się na minusach. Lekko przygryzł wargę i uśmiechnął się w stronę Tommiego. Może spróbuję przynajmniej udawać, że się dobrze bawi? Żeby przynajmniej jego młodszy brat miał  udany wypad. 

- Zaczekacie tu na mnie chwilę ? Pójdę coś załatwić, a następnie po jakieś jedzienie, dobrze? 

Chłopcy zgodnie kiwnęli głowami i usiedli na mało wygodnych, plastikowych krzesełkach. Po pewnym czasie Tommy zrobił się niecierpliwy. Z jego ust co chwila wypływało zdanie:

- Kiedy Phil wróci?

A wtedy Will z westchnieniem odpowiadał.

- Już niedługo Tommy, musimy jeszcze chwilę poczekać. 

Minuty zamieniły się w godziny, a pytań młodszego tylko przybywało:

- Will, kiedy coś zjemy?

- Will, jestem  cholernie głodny.

- Will? Wszytsko okej?

- Will! Ja naprawdę  chce już stąd iść. 

- Will, czy my możemy sobie stąd pójść ? 

- Will...No żesz kurwa odpowiedz mi w końcu! ( Przepraszam za przekleństwo TwT)

Brunet tymczasem umiejętnie ignorując pytania Tommiego, grzecznie czekał. Mimo upływających godzin nadal desperacko trzymał się nadziei, że Phil zaraz się pojawi. 

- Will. On po nas nie wróci - tym razem to nie było pytanie. Brunet mruknął coś pod nosem i bardziej skulił się w siedzeniu. 

Przez chwilę wydawał się być spokojny, ale zdanie, które zostało wypowiedziane przez młodszego przelało szale. 

Will, ten spokojny i zawsze opanowany Will po prostu wybuchł płaczem. I płakał niemo prosząc swojego młodszego brata, jedyna rzecz, która mu jeszcze pozostała, o wsparcie. 

Nagle tak po prostu ogarnął go obezwładniający strach. Bał się tych ludzi, bał się tego głośnego peronu, bał się, że może jeszcze stracić młodszego brata, a najbardziej chyba bał się, że mimo wszystko jego ojciec wróci, a on jak zwykle mu przebaczy nadal bezgranicznie mu ufając. 

Wylewając słone łzy w rękaw Tommiego uświadomił coś sobie. Nie ufa już Philzie. Bo to nie on jest teraz przy nim i pozwala wypłakać się w ramie. Nie on jest osobą, która cały czas o niego dbała i poszłaby za nim na koniec świata. 

Tym kimś był Tommy. Nie Phil. 

- Wynosimy się stąd Tommy - mruknął ścierając łzy i szybko wstając z miejsca. 

Młodszy trochę zmieszany kilka razy zamrugał, ale podążył za chłopakiem. 

- Chwila, ale gdzie ty chcesz iść? 

- Do domu, Tommy. 

-... A więc mamy tam wrócić bez Phila?

- Nie Tommy. Idziemy do naszego domu. Jeszcze go nie mamy, ale kiedyś mam zamiar go zbudować. Dom, w którym wszyscy czują się bezpiecznie i są szczęśliwi. Jesteś ze mną ? 

- Zawsze kurwa i wszędzie! - odparł energicznie chłopak. Cieszył się, że Willbur tak szybko się pozbierał. 

Willbur ostatni raz odwrócił się w stronę peronu miejsca, które napawało go przerażeniem. Zmierzył wzrokiem zajętych swoimi sprawami ludźmi i słabo oświetlonymi ciemnymi korytarzami z cegły. Nie chciał już nigdy wracać tu ponownie.

W peronie było strasznie głośno, a Willbur bardzo nie lubi hałasu. Wolał ciszę.

Kilkanaście lat później, na innym peronie dałby wszytsko, żeby znowu usłyszeć jakiś, dźwięk. Żeby jakkolwiek przerwać te wszechobecną ciszę.


[Not. od autora] 

GUESS WHO IS BACK


Pomysł na ten one shot przyszedł mi w wakacje i jakoś tak nie chciał wyjść, więc no

Przepraszam za wszelkie błędy ( jeśli jakieś zrobiłam i mam nadzieję, że wam się podobało ) 






//I HAVE 'THE BLADE'// Dmsp oneshots//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz