Rozdział 1

171 1 0
                                    

,,Koszmar"
Znalazłem się  w dziwnym pomieszczeniu przypominającym salę porodową. Nie wiedziałem jak się tam znalazłem ale za to wiedziałem jedno : głowa bolała mnie jak cholera .Na ścianie wisiało lustro  . Podszedłem do niego i przejrzałem się w nim jednak coś tu nie grało...
-Mój brzuch!!!-Krzyknąłem i zacząłem go dotykać gestem niedowierzania...  On był ogromny jakbym połknął arbuza .Nagle uderzyła mnie fala nieznanego bólu wwiercającego się w mój brzuch. Padłem na kolana i krzyknąłem z bólu. Do oczu napłynęły mi łzy
***
Obudziłem się  mojej sypialni . Rozejrzałem się po niej i parsknąłem padając z powrotem na łóżko. Głowa bolała mnie nadal  tak jak we śnie . Mój żołądek zawarczał wściekle a chwilę później poczułem jak kolacja wraca mi się do gardła. Z ledwością  utrzymałem porcję wymiocin i pobiegłem do toalety. Zacząłem zwracać wszystko co wczoraj zjadłem . Wytarłem kącik ust umorusany wymiocinami.
-,,Chyba pora wybrać się do apteki, nie mogę  przecież żygać na lekcji."- pomyślałem. Ubrałem na siebie moją ulubioną granatową marynarkę i zarzuciłem torbę na ramię. Wybiegłem z domu i pobiegłem do pobliskiej apteki. Autobus miałem co prawda za trzynaście minut ale wolałem się pośpieszyć.
-Dzień dobry -zacząłem - Czy mógłbym poprosić o jakiś środek przeciwwymiotny? -ledwo skończyłem wypowiadać te słowa a ekspedientka już stała przy mnie z  paczką tabletek z talidomidem.  Gdy spytała czy to wszystko ja zastanowiłem się czy nie wziąć czegoś jeszcze porządnie zastanowiłem się i...
-Poproszę jeszcze test ciążowy...-urwałem sam nie wierząc w  to co robię .  Ekspedientka spojrzała się na mnie dziwnie ale bez szemrania wykonała moją prośbę. Widocznie stosowała się do zasady : ,, Nasz klient nasz pan''. Zgarnąłem ekwipunek do torby i pobiegłem na przystanek.
   ***
Udałem się do pokoju nauczycielskiego i praktycznie jeszcze przed wejściem poczułem  mdłości . Właściwie nie zdążyłem się nawet rozebrać i tylko rzuciłem torbę w kąt pomieszczenia . Pobiegłem do toalety ,kompromitując się przy wszystkich  moimi dźwiękami zwracania resztek śniadania zjedzonego w biegu w autobusie. W końcu ,pod koniec zwracania zadzwonił dzwonek i w pokoju nauczycielskim zostałem tylko ja i moich dwóch przyjaciół : Rustic  McDenise i  Sebastian Hologate. Kiedy skończyłem zwracać ,opadłem bez życia na krzesło. Oddychałem przez chwilę głęboko w łapiąc oddech. Sebastian i Rustic  spojrzeli po sobie nad moją Porterową głową.  W końcu Rustic zdecydował się przerwać milczenie.
-Hej Valdemar... -zapytał-Zatrułeś się może czymś bo..-powiedział Rustic  i popatrzył na Sebastiana z niepokojem w obu oczach- rzygasz jak kot na potwornym kacu...-powiedział niespokojnie.
-Mam dwa podejrzenia co mogłoby mi się stać...-urwałem.
-Czyli ?-zapytał Sebastian.
-Mogę być chory albo gorszy przypadek....-urwałem z lekkim przerażeniem w głosie.
-Czyli?-powtórzył po poprzedniku Rustic.
-Otóż obawiam się panowie iż mogę być ...-westchnąłem i wypaliłem-  iż mogę być w ciąży...- powiedziałem, sam nie wierząc w to co mówię,poczułem jak moja twarz zalewa się purpurą  ze wstydu że plotę takie średniowieczne gusła. Rustic i Sebastian popatrzyli po sobie po czym Sebastian wybuchnął śmiechem niczym jedna z moich uczennic kiedy zobaczyła mnie w stroju papy smerfa. Kiedy skończył się śmiać odchrząknął  i zaczął prowadzić wykład jakbyśmy z Rusticem byli  niedoukami w tym temacie.
-Hej Valdemar , nic takiego ci się nie stanie . Studiowałem biologię przez wiele lat i nawet przygotowywałem referat na ten temat.-powiedział  i ponownie odchrząknął ,po czym zaczął wygłaszać  swoją mowę.
-Po pierwsze jest to niemożliwe biologicznie  ponieważ  nie posiadasz żeńskich narządów płciowych więc jak zaszedłbyś w ciążę? I jak byś zaciążył jeśli nie masz żony?Hm?-powiedział jakby oczekiwał odpowiedzi.
-No więc teoretycznie mogliby mu zrobić in-vitro a co do ...-Rustic przerwał pod wpływem  spojrzenia które posłał mu Sebastian.
-Tak więc ...wracam do tematu  po drugie nie jest to możliwe w sensie chemicznym-nie zdążył skończyć bo Rustic  przerwał  mu kolejnym pytaniem.
- W jak-
- W jakim sensie chemicznie ? -  Sebastian wyprzedził go o krok po czym odpowiedział na pytanie- W tym sensie drogi Rusticu  że ,nasz Vald nie posiada żeńskich hormonów płciowych i nawet gdyby udałoby mu się  zajść jakimś cudem w tę ciążę to niestety nasz Vald poroniłby od razu i popadł w depresję.
-Bastian jak ja ci zaraz sztrzelę!-syknął  agresywnie .
-Dlaczego?-zapytał .
-Przecież Vald  może być teraz w ciąży a ty go jeszcze straszysz!-zasyczał.
-Dobra chłopaki robię ten test ale tylko jak się uspokoicie.-powiedziałem i oni momentalnie odskoczyli od siebie. Podszedłem wolnym krokiem do drzwi . Z namaszczeniem nacisnąłem klamkę ,po czym gdy wszedłem ,zamknąłem za sobą drzwi i oparłem się o nie wypuszczając powietrze z płuc . Zerknąłem pobieżnie na opakowanie ,przedstawiono na nim   uśmiechniętą buzię dziecka i wizerunek ów testu.
-,,Nie sądziłem że kiedykolwiek będę to robił.''-westchnąłem w myślach- ,,Do czego to doszło  żeby porządny facet  taki jak ja  robił test przeznaczony dla płci pięknej!"-wykrzyczałem w myślach ale jedyne co z siebie wydobyłem to parsknięcie zirytowania. Otworzyłem  pudełko ,wyjąłem test i przeczytałem instrukcję . Wykonałem wszystko co było podane w instrukcji .Potym rozpoczął się najgorszy okres - CZEKANIE . Wydawało mi się że,czekam całe milenia, póki nie usłyszałem cichego pisku  który zasygnalizował mi że czekanie się skończyło.
-Raz kozie śmierć...-pomyślałem i wstrzymując z niepokojem oddech zerknąłem na test...
***

Nine months of teachingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz