Rozdział 9

69 1 0
                                    

,,To już koniec"

Parę miesięcy później

Ten dzień zaczął się normalnie . Czułem się dobrze ,dzieciak kopał i wiercił się w przyciasnym brzuchu. Nie znałem płci dziecka (bo sam poprosiłem by nie zdradzać mi płci) i było mi z tym dobrze. Spędziłem ten dzień nad dopieszczaniem szczegółów przed pojawieniem się mojego cudu na tym świecie. Dokładnie o trzynastej kiedy postanowiłem się wykąpać, poczułem jeszcze przed wejściem pod prysznic gdy miałem zdjąć jak jakaś ciecz spływa mi po nogach
-O cholera!-szepnąłem i pobiegłem do telefonu. Wybrałem numer do Rustica.-Błagam odbierz...-szepnąłem kiedy usłyszałem drugi sygnał ale na szczęście zaraz po nim odezwał się Rustic:
-Tak ? Co się stało Valdemar??? -zapytał a moje ciało przeszył skurcz. Krzyknąłem z bólu.
-O mój Boże ty RODZISZ?!-zawołał .
-Jakbym kuźwa nie zauważył!!!-ryknąłem
-Dobra już tam jadę a ty zaciśnij nogi!!! -zawołał ponownie.
-Bardzo śmieszne Rusti-ARHGG!!!-Ryknąłem a on się rozłączył. Leżałem na podłodze w zamoczonych od wód płodowych dresach i uspokajałem się mówiąc do dziecka.
-Żeś sobie wybrał porę, potomku !-zaśmiałem się i podniosłem się do pozycji się siedzącej mając za oparcie ścianę (Co z dziewięciomiesięcznym brzuchem było nie lada wyczynem) . Minuty ciągnęły mi się jak dni gdy siedziałem nucąc dziecku jakieś rockowe klasyki by uspokoić moje zszargane nerwy. W końcu usłyszałem jak ktoś puka do drzwi i rozległ się głos Rustica:
-Porter otwórz drzwi to ja Rustic-szepnął .
-Drzwi są otwarte...kurczę ,ale bóllll!!!-zawyłem ,gdy Rustic wchodził do środka. Wziął mnie pod ramię i wyprowadził z mieszkania. Wpakował mnie do tyłu samochodu gdzie czekał Sebastian.
-Połóż się -zachęcił mnie Bastian i ułożył moją głowę na swoich kolanach po czym polecił mi głęboko oddychać, sam pokazał mi jak mam oddychać przy czym zaczął chuchać na mnie co mnie zirytowało . Ruszyliśmy z miejsca z piskiem opon. Rustic dziko wyprzedzał samochody ale niestety....
-Kuźwa ,zrobił się korek!!!-ryknął wciskając na całego klakson.
-Dość. TEGO!-powiedział Seb i wziął mnie na plecy.-Rustic zobaczymy się w szpitalu. Daj zbać Monice żeby czekała na nas w rzekł i zasalutował mu.
-Dobra ,bądź dzielny Vald!-powiedział i otworzył tylne drzwi .
-Jesteś pewien że ...-zapytałem.
-Nie mamy wyjścia, dziecko zaraz tu będzie ,więc się trzymaj mocno. -powiedział i ruszył dziko z miejsca.
Biegł szybko i w efekcie tego byliśmy na tyłach szpitala w pięć minut. Na tylnim wejściu już czekała Monica ,,Zebra" z wózkiem inwalidzkim. Zdyszany Bastian posadził mnie delikatnie na nim po czym pobiegł dalej z Monicą. Biegł póki ta nie wprowadziła mnie do sali operacyjnej . Pomachał mi na pożegnanie . Kiedy wjechałem do sali od ,razu poczułem jej zimno i drażniący zapach środków do dezynfekcji. Położyłem się na stole i ostatni raz pogłaskałem brzuch, po czym Monica i jakaś pielęgniarka zabrały się do cesarki. Oddychałem spokojnie i myślałem o dziecku . Po paru minutach usłyszałem płacz mojego dziecka! Mojego własnego dziecka!!! Do oczu napłynęły mi łzy wzruszenia.

***
Leżałem na sali poporodowej i trzymałem mojego chłopca na rękach. Sebastian siedział obok i patrzył
Na mnie i na małą istotkę z czułością w oczach . Czułem się najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Tym razem miałem dobry powód by być szczęśliwym....

Koniec

Nine months of teachingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz