Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Powoli szłam przed siebie. Czułam wyjątkową lekkość, jakby moje ciało nic nie ważyło, jakbym była pozbawiona formy cielesnej. Im dalej szłam, tym bardziej otoczenie się rozjaśniało, przechodząc powoli w odcienie czerwieni.
Znalazłam się w eleganckim korytarzu. Tapety były koloru krwistej czerwieni, o wyszywanych czarną i złotą nicią kwiatach, listwy były koloru podłogi - wykonane z najciemniejezego rodzaju drewna, jaki umiałam sobie wyobrazić. Wszystko było oświetlone pięknymi, złotymi żyrandolami wyposażonymi w świece. Wyglądały na stare, a złoto mimo to nie było ani trochę ściemniałe.W korytarzu nie było drzwi. Szłam przed siebie, powoli stawiając kroki na skrzypiącej podłodze. Widziałam wszystko idealnie, choć nie czułam na swoim nosie okularów ani soczewek na oczach. Po kilku kolejnych pokonanych metrach do moich uszu zaczęła docierać cicha muzyka - powolne granie fortepianu. Im dalej szłam, tym wyraźniej je słyszałam.
Dotarcie do końca korytarza wydawało się zajmować wieczność. Tam zaś znajdowały się ciężkie, dębowe drzwi, o wyrzeźbionych detalach. Były piękne. Przejechałam palcami po kunsztownych zdobieniach. Potem chwyciłam gałkę, nie mniej ozdobną, wykonaną ze złota.
Pomieszczenie, do którego weszłam, było urządzone w podobnym guście co korytarz. Było przestronne i przytulne. Ściany przyozdabiały krwistoczerwone, zdobione tapety, a podłogi wyłożone były ciemnym drewnem. Przy ścianie po lewej stała piękna, pikowana sofa, naprzeciw niej ciemny stolik kawowy, za nią lampa. Wszystko to wykonane w starym stylu, przypominające wiktoriańskie lub francuskie salony w latach świetności.
W przeciwległym kącie stało pianino, wykonane z tego samego drewna co stolik. Z kolei niedaleko niego postawiony został stoliczek z dwoma krzesłami, przykryty ciemnym bieżnikiem. Na jego blacie stał wazon zdobiony ludowymi wzorami, a w wazonie moje ulubione białe lilie i czerwone róże. Na podłodze leżał miękki dywan. Wtedy zorientowałam się, że jestem boso. Odziana byłam tylko w moją czarną, koronkową koszulę nocną, w której zawykłam spać, kiedy miałam dobry humor. Naprzeciw drzwi z których wyszłam znajdowały się kolejne.
Wtedy dostrzegłam osobę, która grała na pianinie. Była to młoda kobieta, o zgrabnych i długich nogach. Posiadała czarne, proste, rozpuszczone włosy do pasa oraz czarną szminkę na wargach, jej skóra była blada i czysta. Zdawała się być zwyczajna, jednak po bliższym przyjrzeniu się dojrzałam, iż posiada ona osiem par oczu. Wszystkie wlepione prosto we mnie.
- Witamy przybysza w naszych skromnych progach.
Jej głos był chłodny, niemal robotyczny, bez uczuć. Brzmiała, jakby wypowiadała tą kwestię już miliony, jeśli nie miliardy, razy.
Przełknęłam ślinę. Za mną do pomieszczenia wszedł Adam. Gdy zamknął za sobą drzwi, po jednym mrugnięciu mojego oka wyparowały. Uśmiechnął się szarmancko, po czym ucałował moją dłoń. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Twoja suknia już na ciebie czeka - dziewczyna siedząca przy pianinie przestała grać. Wstała, rozprostowała fałdy na swoim odzieniu, po czym chwyciła mnie pod ramię i ruszyła w stronę wyjścia z pokoju.
- Poczekam na ciebie już na sali - Adam poprawił mankiety w czarnej koszuli, którą przywdział do czarnego garnituru.
Przygotowane dla mnie ubranie okazało się być suknią sięgającą podłogi, w kolorze ciemnego fioletu z srebrnymi i czarnymi zdobieniami. Przypominała mi nieco epokę wiktoriańską, ze swoimi pięknie zawiązanymi wstążką, gorsetowymi plecami. Niesamowicie eksponowała mój biust.
Do tego dostałam proste, czarne obcasiki z paskiem na obu kostkach oraz rękawiczki z czarnej koronki.- Gdzie ja jestem? - zapytałam dziewczyny, która stała w kącie i przyglądała mi się uważnie. - Która godzina? - dopytałam.
- Żadna z tych rzeczy nie będzie istotna - odparła, podchodząc do mnie i uważnie wiążąc gorset. - Nie musisz się o to martwić. Jedyne co musisz dzisiejszego wieczoru zrobić, to wyglądać pięknie - powiedziała. Odgarniając z mojego czoła kosmyk włosów.
Skinęłam głową, choć jej odpowiedź mnie nie usatysfakcjonowała. Stanęłam przed kolejnymi, równie pięknymi drzwiami. Gdy je otworzyłam, ujrzałam bogatą salę balową w ciemnych kolorach. Orkiestra grała piękną muzykę, na niewielkich stolikach stały dziesiątki kieliszków wypełnionych winem. Nikt nie zwrócił uwagi na moje przybycie, poza jebnym mężczyzną stojącym niedaleko wejścia. Adam uśmiechnął się znowu.
Sala wypełniona była dziesiątkami osobistości bez twarzy, przywdziewających maski.Wyciągnął do mnie dłoń. Gdy ją ujęłam swoją, ucałował ją i przyciągnął do siebie.
- Mogę prosić do tańca? - zagadnął dla formalności, gdy wyciągał mnie na parkiet.
Ujął moją talię w swoją wolną dłoń, ja swoją zaś ułożyłam na jego ramieniu. Tego wieczora nie miałam ochoty dużo mówić. Ta chwila była przyjemna, wszystko zapierało mi dech w piersiach. Nie czułam potrzeby odzywania się podczas tańca.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz - wyszeptał. - Nigdy nie widziałem drugiej tak pięknej kobiety. Tak powabnej - nachylił się do mnie delikatnie - a także tak pełnej gracji i zimnej - wtulił lekko twarz w zagłębienie mojej szyi. Westchnęłam cicho. Muzyka powoli z kroku na krol zwalniała, a z nią i nasz taniec. W końcu ustała całkowicie. Ja z kolei czułam się coraz słabiej.
- Nawet nie wiesz, jak cieszę się, że ciebie poznałem - wyszeptał mi do ucha. - Ten spektakl jest twój, moja słodka. Dzisiaj wszyscy zebrali się tutaj, aby uczcić twoją cześć.
W tamtym momencie nie tylko nie chciałam, ale nie byłam w stanie też nic powiedzieć. To było dziwne uczucie, zaparcie dechu w piersiach, ciężar w żołądku, kamień w sercu.
- Nigdy nie poznałem drugiej takiej osoby. Jesteś doprawdy niesamowita. Nie doprowadziłaś całego świata do zagłady, jak planowaliśmy, ale doprowadziłaś do niej samą siebie - zagryzł lekko płatek mojego ucha.
- Oh skarbie, nawet ty masz swoje limity - zatrzymaliśmy się, a on ujął w swoje palce podbródek mojej coraz to cięższej głowy i spojrzał mi łagodnie w oczy. - Boli mnie fakt, że będę musiał się z tobą na jakiś czas rozstaćSpojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Tłum otoczył nas, niektórzy chichotali między sobą.
Czułam nieznośny ból w klatce piersiowej. Zaczęłam kaszleć. Ból się nasilił, zaczęło brakować mi powietrza. Opadłam w jego ramiona. Śmiechy dookoła stawały się coraz głośniejsze i donośniejsze, bardziej obsceniczne i pełne kpiny.- Jeszcze tylko moment maleńka. Jeszcze tylko chwila a będziemy razem na zawsze. Już nigdy nie wrócisz do tamtego świata - przyciskał mnie do siebie coraz to mocniej i mocniej - Już nigdy nie wrócisz do tamtego umysłu - wyszeptał. Przed moimi oczami pojawiła się ciemność.
Poczułam wszechogarniający ciężar. Moje oczy powoli zaczynały widzieć, jednak niesamowicie szczypały. Byłam w wodzie. Nie mogłam oddychać. Nad sobą i taflą wody widziałam rozmazany księżyc w pełni i gwiazdy, tak piękne i cudowne. Poczułam ból. Zarówno fizyczny jak i psychiczny. Moje ciało nie miało siły się ratować. Byłam już niemal martwa. Wiedziałam, że zostały mi ostatnie minuty czy nawet sekundy świadomości. Zadawałam sobie pytania "Co ja zrobiłam?", "Jak się tu znalazłam?". Nie pamiętałam niczego z ostatnich godzin. Jedynie piękny i wystawny bal.
Poczułam jak tonąca butelka po alkoholu ociera się o moją nogę. Zostawiłam po sobie jedynie chańbę i wstyd. Zginę tak jak żyłam, pijana w trupa. Choć wtedy miałam wrażenie, że wszelakie promile nie miały już na mnie wpływu.
Nad swoją głową dostrzegłam zarys mostu. Rzeka niosła mnie powoli. Usłyszałam przygłuszone odgłosy syren ambulansów i wozów policyjnych. Oni jeszcze nie wiedzą, że jest za późno. Moje oczy chciały się zamknąć, jednak ja im nie pozwalałam. Wiedziałam, że jak zasnę, to już nigdy nie zobaczę tego świata, którego nie stworzył mój umysł.
Wtedy żałowałam. Ale było już za późno. Zdawałam sobie sprawę, że nic już dla mnie nie pozostało, a gdyby spytać moje ciało, dlaczego chce utrzymać mnie przy życiu, to nie potrafiłoby wskazać powodu. Wtedy uświadomiłam sobie, że zaraz umrze i mój umysł, a więc nic już dla mnie nie pozostanie. Ani świat z mojej głowy, ani świat realny, ani nawet niebo czy piekło, bo nigdy nie byłam specjalnie wierząca. Dla mnie nie pozostało nic. Umrę tak jak żyłam, nie znacząc nic dla nikogo, nie wiedząc nawet, jak znalazłam się w tym miejscu i czasie. Uchyliłam wargi, poczułam kolejne litry wody napełniające moje ciało. Na sobie miałam swoją czarną, koronkową koszulę nocną. Byłam idealnie przygotowana do snu. W końcu zamknęłam oczy, powoli opadając w głębię.
![](https://img.wattpad.com/cover/264925823-288-k610698.jpg)
CZYTASZ
Bezboska Komedia
Misteri / ThrillerCzasami wyobrażenie zaczyna zacierać się z rzeczywistością. Tak się dzieje z główną bohaterką, dziewczyną która powoli przestaje rozróżniać rzeczywistość od wytworu swojej wyobraźni, aż w końcu doczekuje się tragicznego końca.