Rozdział osiemnasty

112 6 0
                                    

Changkyun próbował przepchnąć skute dłonie przez ciasne, brudne, przykryte rdzą kraty w stronę Hyunga, który oddychał tak płytko, że wątpił, czy w ogóle to robi, lecz nie mógł zmieścić nadgarstków obwiązanych grubym łańcuchem, a dalsze próby pogłębiały jego obtarcia, doprowadzając do drobnego krwawienia. Już jakiś czas temu przestał próbować ściągnąć z siebie chustkę niepozwalającą mu powiedzieć żadnego słowa, ani wezwać mężczyzny obok, gdyż za każdą próbą rozrywał wargę lub naruszał szczękę, pogłębiając ból. Wiedział, że mokry już od śliny materiał rani jego kąciki ust od długiego naciągania. Cholernie się bał, nie mając pojęcia, co go spotka, a najgorsza była świadomość, że jego słodka więź z ukochanym, białowłosym wilkiem robi się coraz słabsza, zabierając za sobą resztki, niewielkiej już nadziei, która wciąż tkwiła w jego zimnym sercu, a to coś, co odbierało mu jego alfę, sprawiało, że bolały go żyły i dosłownie czuł, jak ta czarna trucizna rozpływa się po jego organizmie oraz dociera do każdego nerwu, by przejąć nad nim kontrolę, kiedy tylko zażyczą sobie tego jego porywacze.

Upadł na kolana na lodowatą podłogę klatki, po czym go olśniło. Szybko rzucił się do zamka, oglądając go pod każdym możliwym kontem i próbując rozgryźć jego działanie. Nigdy dotąd nie próbował otwierać takich mechanizmów, lecz gdy jeszcze był dzieckiem, kilkukrotnie pokazywano mu liczne mechanizmy, które bez trudu rozpracowywał. Gdyby tylko udało mu się rozgryźć i ten, mógłby spróbować obudzić Hoseoka, lub chociażby chwycić go i próbować uciec jak najdalej stąd. Nie przewidywał opcji, by nie wziąć starszego.

Nagle samochód zaczął zjeżdżać na jedną z większych dróg, których do tej pory unikał, jak ognia. Chłopiec zaczął rozglądać się dookoła w poszukiwaniu wskazówek oraz ewentualnej opcji ucieczki, lecz jedyne co dostrzegł to niewielką, starą stację na uboczu, do której pojazd powoli zaczął zjeżdżać. Niewielka nadzieja powróciła do chłopca, który ponownie zaczął myśleć, jakie ma możliwości by uwolnić się z klatki. Co prawda na zewnątrz wciąż prószył śnieg, a nawet znacznie mocniej niżeli wcześniej, a on był jedynie w wygodnych spodniach od piżamy, lecz to nie mogło powstrzymać go przed wyrwaniem się z obleśnych rąk porywaczy. Zauważył jak jeden mężczyzna, którego widział wcześniej w domku - drugi musiał ucierpieć, lub nawet spłonąć w porzaże - wysiadł, by chwycić pistolet paliwa i podłączyć go do auta. Jego ohydne oczy spotkały się z brązowymi wilka, sprawiając, że czarnowłosy zadrżał, widząc, jak bardzo mordercze są. Nie chciał pozostać z nim sam na sam.

Cichy jęk wypełnił ciszę w bagażniku, sprawiając, że Changkyun spojrzał w dół. Ucieszył się na widok bruneta, który lekko poruszył się ociężale, upewniając młodszego, że został czymś naćpany... czymś naprawdę mocnym. Czarnowłosy zakwilił ledwo słyszalnie, gdyż chustka wciąż nie pozwała mu wypowiedzieć ani słów, lecz nim drugi zareagował na dźwięk, bagażnik się otworzył. Brudna, rdzawa klatka została uderzona, sprawiając, że najmłodszy odskoczył w głąb i spojrzał na atakującego, którym była rdzawa alfa.

Czarny wilk czuł, jak coś w jego żołądku się gotuje, ale nie w sposób, który miałby go rozzłościć, nie. To jest to samo uczucie, które po raz pierwszy poczuł na kolanach Jooheona, a kiedy tylko z nich zszedł, odrobinę zelżało. To uczucie wbijających się, rozżarzonych ostrzy we wnętrzu jego brzucha, które nakazywały mu przylgnąć do rdzawej alfy i które nasilało się za każdym razem, kiedy czuł obleśny zapach spalenizny, którego jego zdradziecki, otruty organizm się domagał bardziej niż słodkiego miodu. Wiedział, że to przez truciznę, ale wciąż czuł, jakby zdradzał Jooheona, a kilka godzin wcześniej, kiedy widział jego oczy pełne zazdrości, smutku oraz bólu, kiedy wybrał innego, wciąż go prześladowały. Nie chciał być z nikim innym niż z białym wilkiem, lecz to uczucie powoli zanikało.

Jedyne co powstrzymywało go przed przylgnięciem do nieznanej alfy, która zabiła jego rodziców, była pamięć. Pamiętał słodki zapach miodu, gdy tylko zbliżał się do jasnej skóry oraz białego światełka, które teraz pod jego powiekami gasło, padając w zapomnienie i pozostawiając nieprzyjemną ciemność, kiedy tylko zamknął oczy. Pamiętał delikatne ramiona owijające się wokół jego tali w bezpiecznym uścisku, przyciskając go do ciepłej piersi i sprawiając, że czuł się kochany. Pamiętał ukochaną twarz, która obdarzała go czułym uśmiechem z ogromnymi dołeczkami po obu stronach, a następnie całująca go miękko oraz ostrożnie. Pamiętał dźwięk cudownego głosu, który przemawiał do niego z szacunkiem.

I'll be yours //JookyunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz