Rozdział jedenasty

197 11 2
                                    

[W między czasie]

Rzucił list gdzieś na łóżko zyskując z paniką z materaca. Przerażony miał już wybiec z pustego pokoju, jednak w ostatniej chwili przypomniał sobie, że jest pozbawiony jakichkolwiek ubrań. Rzucił się do szafy pamiętając doskonale, jak poprzedniej nocy zniszczył swoje spodnie i koszulę. Przeklną zbyt ciasne szuflady nim z trudem wyszarpał pierwszy lepszy komplet dresów nawet nie myśląc o zakładaniu bokserek. Strata czasu. O mało nie wywalił się zakładając spodnie, a koszulkę nasunął dopiero na korytarzu, kiedy biegł w stronę odgłosów swoich przyjaciół. Sfrunął po schodach, widząc jak reszta jego watahy w spokoju je śniadanie.

-Gdzie on jest?! - Wrzasnął, a panika przeszywała go na wskroś. Czuł narastający strach nie zastając maleństwa przy stole. Pomimo, że przeczytał list jego umysł z całej siły starał się wyprzeć świadomość, że ukochane dziecko go zostawiło i zniknęło po wczorajszej nocy by zmierzyć się z osobą, która od lat próbuje go zabić.

-Boże Joo! Uspokój się! Kto?! - Pytał Wonho stojący najbliżej białowłosego. Nikt nie rozumiał o co może chodzić ich alfie, ale wyczuwali doskonale, że coś zdecydowanie jest nie tak zwłaszcza, że ich przywódca maił poszarpane włosy, spanikowaną twarz oraz miętą koszulę co zdecydowanie do niego nie pasowało.

-Kyuni... on... - Nie mógł tego powiedzieć. Uciekł? Zostawił go? Te słowa nie były w stanie przejść przez jego gardło. Za każdym razem kiedy tylko o tym pomyślał, czuł jak jego wnętrzności są rozrywane na strzępy - Ja go nie czuje!

Po bladych policzkach Jooheona pociekły słone łzy, których nie był w stanie już dłużej opanować. Rozpadał się na kawałki na oczach swojego stada, ale nie obchodziło go to. Nie ma sensu udawać twardego skoro jego życie przestało być kompletne, przestało mieć jakikolwiek sens. Nie miał nic do stracenia, a najgorsze było to, że nie wiedział czy jego ukochany czarnowłosy demon w ogóle żył. Nie był w stanie tego wyczuć. Przeszył go strach, "a jeśli nie żyje? " Bał się, na samą myśl, że jego ukochany jest samotny gdzieś z dala od niego. "A co jeśli coś mu się stało?" Powinien przy nim być. Powinien był go chronić. Zawiódł. Wiedział, że zawiódł. Wiedział, że jego dziecko błąka się po świecie pełnym niebezpieczeństw bez niego przy boku. Czemu go nie posłuchał? Czemu z nim nie poszedł? Gdyby tylko się zgodził na jego propozycje, czarnowłosy nie byłby teraz samotny! Jak on mógł być tak nierozsądny by pozwolić młodszemu wyjść samemu! Dał się uwieść poprzednią nocą, był głupi.

-C-Co?! - Jęknął Minhyuk przerażony samą świadomością, że szczeniakowi mogło się cos stać.

-Zostawił list, że idzie zająć się starymi sprawami - Jooheon płakał stojąc na samym środku pomieszczenia nie mogąc się ruszyć.

Był sparaliżowany. Dopiero po kilku sekundach objęły go czyjeś ciepłe, umięśnione ramiona, ale nie był w stanie zobaczyć kim była osoba, która stara się ratować jego sypiące się część. Jego oczy były zbyt zamglone przez łzy, by mógł dostrzec swoje podparcie, kiedy miał ochotę upaść. Czuł się jakby umarł w środku, kiedy wylewał łzy na ramię jednego z jego Hyungów.

-Joo... - Zaczął Kihyun cicho z poczuciem winy przepełniającym jego słaby, wysoki głos - Ja mu powiedziałem, jak uciszyć więź.

-CO?! - Rozległ się jeden spójny okrzyk w pomieszczeniu, przez który szary wilk aż się skurczył. Jooheon posłał mu mordercze spojrzenie, a w pół sekundy znalazł się przy popielatym unosząc go za koszulkę do góry używając całej swojej siły alfy. Nie trwało to długo, bo oczywiście Shownu szybko stanął w obronie partnera z trudem odpychając białego wilka z daleka od ukochanego nim sam odwrócił się do Kihyuna.

-Jak to mu powiedziałeś?! - Pomimo, że kochał swojego szarego wilka jego ton był niski, zimny i pełen warkotu. Nie tak, że którykolwiek chciałby skrzywdzić ich grupową mamę, ale emocje wzięły górę, a ton głosu odgrywał tu największą rolę.

-Przepraszam Joo... - Głos Kihyuna z sekundy na sekundę brzmiał coraz słabiej. Szaro włosy był na siebie wściekły za nieostrożność i zbyt duże zaufanie do jego kochanego nowego dziecka - Ja nie wiedziałem.... nie sądziłem... Powiedział, że chciałby po prostu iść ze mną do kina... Byłem nieuważny. Tak mi przykro Jooheon - Kihyun zaszlochał cicho. Nie z powodu zawiedzenia alfy. Bał się o młodszego tak samo jak inny i dobrze wiedział, że jeśli czarnowłosego coś się stanie to będzie mógł winić tylko i wyłącznie siebie.

Białowłosy nie mógł tego znieść. Osunął się po kuchennej ścianie chowając głowę między zaciśnięte pięści. Nie wiedział co robić. Nie miał pojęcia jak szukać jego ukochanej istotki, która w tym momencie mogła być już wszędzie. Kihyun opadł obok załamanego przywódcy obejmując go rękami, a Jooheon od razu wykorzystał to by kurczowo złapać koszulę jego Hyunga i płakać w jego pierś. Nie był już w stanie racjonalnie myśleć. Nie tylko on płakał za najmłodszym. Wonho zalał się łzami od razu po usłyszeniu wiadomości wymyślając najstraszniejsze scenariusze, a wkrótce po tym dołączył do niego Minhyuk, czyli dwie najbardziej empatycznie oraz delikatne psychiczne (bo delikatność fizyczna i Wonho to całkowite zaprzeczenie) w wałaszy. Jedynie Hyungwon oraz Shownu byli na tyle wytrzymali by nie dołączyć do reszty i wspólnie zaczęli myśleć nad jakimś planem działania.

-Jooheon, nie wszystko stracone. Może jest gdzieś w lesie i wszystko jest okej. Na wieszaku są wszystkie kluczyki więc zapewne zmienił postać. Hyungwon z łatwością go wyczujemy - Zapewnił Shownu podchodząc do białowłosego i gładząco spokojnie jego głowę by choć trochę go uspokoić - Damy radę.

-Tak. Joo wydaj rozkaz, a z pewnością go znajdziemy - Dodał Hyungwon ani trochę nie wątpiąc w umiejętność podejmowania słusznych decyzji przez swojego przywódcę nawet jeśli jest w takim stanie załamania.

Białowłosy uniósł głowę znad Kihyuna patrząc na wszystkich zaskoczony i z nadzieją. Może mieli rację. Siedząc tu i marząc się jak jakieś dziecko nie znajdzie swojego ukochanego. Musi tylko zebrać myśli i działać. Da radę. To nie jest pierwsza tak stresująca sytuacja, z którą miał do czynienia! Jooheon podskoczył na równe nogi szybko układając w głownie plan.

-Shownu, Hyungwon, Wonho wy się przemieńcie i przeszukajcie las. Jego kurtka wciąż jest na wieszaku, więc nie wyszedł przez frontowe drzwi. Zacznijcie od mojego okna - Rozkazał wilkom, które w pół sekundy zniknęły z kuchni pozostawiając swoje śniadania praktycznie nieruszone, wszyscy chcieli odnaleźć najmłodszego i ponownie bawić się z nim na różne sposoby, jak to robili od kilku ostatnich dni - Ki, Min my powinnyśmy przeszukać drogi. Niby nie wziął auta, ale przemienił się niedawno, więc na pewno po krótkim dystansie się zmęczył i mógł złapać stopa.

Jooheon przeklął się w duchu za nieostrożność bo nie sprawdził jakie nazwisko podała im dzień wcześniej starsza kobieta. Gdyby to zrobił mógłby teraz pojechać na zamieszkiwane przez mężczyznę, który zranił jego dziecko w młodości, miejsce i tam po prostu poczekać na młodszego, ale nie miał takiej opcji.

Modlił się tylko by młodszemu nic się nie stało.

I'll be yours //JookyunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz