Nie dostrzegamy tego. Bagatelizujemy.
Frajda w życiu jest niezwykle ważna. Bardzo, ale to BARDZO.Żeby nie wiem, jak kombinować to nie da się tak wymyślić sobie życia, by było tylko przyjemne, nawet jak nauka przychodzi łatwo, a szkoła jest w porządku. I rodzina też. Jak to wszystko jest ok to jest sytuacja niemal idealna, bo przecież chyba mało kto tak ma. I nie sposób też być lubianym przez wszystkich (bo po co? to nie jest sens życia) i ze wszystkiego mieć satysfakcję i same sukcesy. No tak się da. Nawet ci wszyscy uśmiechnięci plastikowi celebryci tak nie mają.
Ale tym bardziej, gdy jest trudno, gdy trzeba funkcjonować wbrew sobie (czytać lekturę, która przyprawia o mdłości, uczyć się do klasówki czegoś, co odrzuca, uczestniczyć w czymś, w czym organicznie wręcz nie chcemy brać udziału np. jakieś śluby czy chrzciny w rodzinie).
Dlatego trzeba - szczególnie w takich trudnych okresach, gdy robimy coś wbrew sobie, gdy więcej MUSIMY niż CHCEMY (pewnie z wiekiem tego będzie jeszcze więcej, co widzę po rodzicach i innych dorosłych) znaleźć KONIECZNIE coś takiego dla siebie, co będzie nagrodą za ten trud i przełamanie się do zrobienia/ robienia czegoś, czego organicznie nie chcę.
Zatem nawet jak jest mega trudny tydzień (np. same klasówki) to ZAWSZE, ale to ZAWSZE muszę mieć motywator, który zawczasu sobie wymyślam i to daje energii, powera, chęci do życia. Z czasem przekonałam się, jak to jest ważne. W każdym jednym tygodniu coś konkretnego. Wycieczka, spotkanie z kimś fajnym, kogo lubię i nie widuję za często, wypad nad jezioro z aparatem fotograficznym na zdjęcia, by mieć przyjemność z robienia zdjęć makro owadów i kwiatów i odbić w wodzie i ziewających kaczek itp. Albo rysowanie, takie konkretne zaplanowane (że poczytam o nowej technice, zobaczę na you tubie jak ktoś w ten sposób pracuje i danego popołudnia od A do Z coś sama zrobię i wiem z góry, że to będzie dla mnie przyjemność i mogę na to czekać). Tak, nieco wyczekane smakuje lepiej xD
Zimą to był film do obejrzenia, na który czekałam cały tydzień (taka premiera kinowa w wersji online na Playerze) czy jakaś książka, która leży na widoku cały tydzień i czeka na TĘ CHWILĘ, TEN MOMENT, by być nagrodą.
Nawet więc jak ktoś wkurzający nas wysadzi, szkoła da w kość, pogoda itd. to jest na co czekać, o czym SIĘ WIE, że to NA PEWNO będzie przyjemność. Jak kiedyś 10-11 lat temu niedzielne wyjście do zoo + lody, mega frajda dla przedszkolaka. Dziś to nie rodzice to mają zorganizować, a każdy sobie sam, według własnej hierarchii przyjemności.
Jaka jest Wasza? Na jaką frajdę warto czekać tydzień, by mieć z niej satysfakcję?
CZYTASZ
Mój drugi zajob - psychologia
Non-FictionLudzie, ludki i ludziska - bycie uważnym na innych, bo wtedy można poznać i zrozumieć. I lepiej wiedzieć, z kim się ma do czynienia. Mówią, że znam się na ludziach - też tak czuję. Może dlatego, że ludzie mnie interesują. A może psychologię mam w ge...