- Witaj Michelle.
- Witam.
Stoję i już nie jest tak fajnie, to było pewne, że się o tym dowiedzą.
- Wiem, zrobiłam błąd.
- Ciii, błąd to mało powiedziane! Byliśmy zbyt blisko! Wiesz co to znaczy, gdy córka prezesa pieprzy się z wrogiem? Wiesz Michelle?!
- W-wiem - nie teraz.
- Idealnie! Zjebałaś raz, to się nie powtórzy!
- Ja się poprawię! Pozwól mi!
- Wiemy, że się poprawisz, jesteś przecież najlepsza, ale kara cię nie minie - założony worek na głowę, zasłonił mi wszystko.
Jechaliśmy już długo, dasz radę.
Kamienie uderzały o koła, nie szarpałam się, latałam z tyłu jak głupia. Z oczy nie leciały mi łzy, to nie pierwszy raz, ale pierwszy przez nią - tylko o tym były moje myśli, aby tylko nie zwariować.
Byliśmy w bazie, czułam zimną wodę, czułam ogień, czułam coś czego nikt inny nie czuł. Wyzwiska, śmiech.
Camila - Camila - Camila.
Głowę miałam ciężką, oczy leciały, ledwo łapałam oddech. Pisałam się na to, wiedziałam.
Ten tyłek, nogi.
Moje myśli co chwilę przerywała lodowata woda, niech to się już kończy.
Kolejne godziny, minuty, a może tylko sekundy?
CZYTASZ
Obserwator
FanficZauważyłam jakieś światło, lampkę, była w samym rogu pokoju. Czerwone światło, ukryte za kratką wentylacyjną. Podniosłam ją, zgasła. Czy ktoś mnie obserwował?