- Witam ponownie, panno Morgan - Powiedział z miną jak chmura gradowa.
Stałam jak wryta. Co on tu u diaska robi?!
- Pan tutaj?! - zapytałam nie wiedząc dokładnie, czy potrafię wymusić na sobie normalny ton mojego głosu.
Spojrzałam mu w oczy. Milczał, a jego mina nie zdradzała, jakie ma zamiary.
Drżałam, cholerne uczucie strachu zaczęło przedzierać się przez moją cienką fakturę garderoby.
U licha! Co jeśli on znowu pomyślał, że wchodzę mu w drogę?!
- Ja nie...
- Zamknij się. A tobie... - zwrócił się do Step. - tobie już podziękujemy. Zjeżdżaj - wycedził surowo. Dziewczyna spojrzała na mnie, jej wargi drgnęły i lekko kiwając mi głową, odeszła.
Zacisnęłam powieki i zaczęłam nie równo oddychać przez nos, świadoma tego, że właśnie zostałam z nim sama.
- O co ci chodzi? - odważyłam się zapytać, ale on nie odpowiedział. Odnalazł drogę do mojej dłoni i mocno za nią ścisnął prowadząc do pustej windy.
Nie puszczał.
Drzwi od windy zamknęły się, a ja poczułam jak jego pociemniałe oczy skanują moją przerażoną twarz.
- Boisz się mnie. Wiem, że moje zachowanie jest karygodne. Ale uwierz, to najlepsze rozwiązanie jakie wymyśliłem spotykając ciebie.
Przy tym ostatnim zdaniu w jego oczach pojawiło się jakieś silne, nieznajome uczucie. Poczułam jak temperatura mojego ciała diametralnie się zmienia. Westchnął przeciągle i spojrzał na mnie.
- Chodź... - pociągnął mnie w stronę czarnego mercedesa. - wsiadaj.
Oczywiście zrobiłam jak rozkazał.
Jechaliśmy do centrum. Zrezygnowana tą całą sytuacją oglądałam niknące w dali budynki. Co on wyprawia?!
Zacisnęłam ręce w pięści, wbijając paznokcie we wnętrze dłoni. Co jeśli on coś mi zrobi? A jeśli zgwałci i zabije?! Nie, nie, nie!
Przymknęłam oczy i usiłowała odzyskać spokój. Dam radę, dam radę...
W pewnym momencie poczułam, że się zatrzymujemy. Rozejrzałam się po okolicy.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytałam grzecznie, ale on tylko spojrzał się na mnie jak na debilkę i wyszedł z samochodu. Myślałam, że skoro mi na początku otworzył drzwi to i tym razem też tak będzie, ale pomyliłam się. Jaśnie hrabia nawet się nie obejrzał za mną, więc postanowiłam podążyć za nim.
Kiedy poczułam orzeźwiające powietrze i cudny krajobraz otaczający mnie, naszła mnie wena na malowanie. Zaczęłam wyobrażać sobie mojego "księcia" z bajki, który przechadza się ze mną po tym cudnym Edenie.
- Ty... podejdziesz w końcu tu? - zadźwięczał jego głęboki głos.
Powoli zbliżyłam się do niego zaplatając ręce na piersiach.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy?
Zmarszczył czoło i przymrużył ciemne oczy.
- Mam do ciebie sprawę i tylko taka cnotka jak ty może rozwiązać moje dochodzenie, rozumiesz?
- Żartujesz sobie? - zapytałam ironicznie.
Chłopak złapał głęboko powietrze i przymrużył oczy ze zdenerwowania.
- A czy wyglądam jakbym żartował? Nie, więc może zacznij łaskawie słuchać to co mam ci do powiedzenia.
- Mogę się nie zgodzić? - podstawowe pytanie.
Uśmiechnął się zadziornie i pokiwał przecząco głową.
- Czyli mam przesrane?
-Otóż to!
***
Ciąg dalszy nastąpi.
CZYTASZ
Fifty shades of Styles FanFiction
FanfictionProlog Czułam jak zakochuje się w nim coraz mocniej, jednak z całej siły próbowałam to ukryć. Wiedziałam, że nie jestem dziewczyną dla niego, ani on facetem dla mnie. On był... Wulgarny... Niebezpieczny... Budził respekt... A ja...chciałam go bliż...