Rozdział 06.

488 25 4
                                    

Zatkało mnie. Co on właściwie powiedział?

- Słucham? - wybełkotałam nie przez to, że wypiłam trochę szampana tylko przez to co przed chwilą usłyszałam.

W pewnym momencie poczułam jego silną rękę na moim delikatnym ramieniu. Niepewnie podniosłam głowę także dokładnie widziałam niespotykany odcień jego oczu.

Przełknęłam ślinę.

- Skoro masz wszystko, a nie masz chłopaka...

- To nie znaczy, że ty masz nim zostać, wiesz? - przerwałam mu, a on zmarszczył czoło i przymrużył ciemne oczy. Chyba nie był przyzwyczajony do ludzi sprzeciwiających się jego rozkazom.

- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że nie przespałabyś się z takim kolesiem jak ja? - Sama nie bardzo wiedziałam co robię, machinalnie podniosłam rękę i z całej siły uderzyłam go w policzek. Impet był tak duży, że jego głowa odskoczyła na bok. Moja klatka zaczęła się szybko unosić, kiedy zwiększyłam częstotliwość napełniania płuc.

- Nie powinnaś tego robić... - wyszeptał łapiąc się za obolały policzek.

- Ha, śmieszne. Może to jest jedyny powód, dla którego mnie dzisiaj zabrałeś ze sobą?

Zmarszczył brwi i pokręcił głową.

- Czy ty byłaś głucha jak ci mówiłem po co chce żebyś tu była, do cholery?! - zabrzmiał jego pełen irytacji, niski głos.

- Tak, a później mówisz mi o przespaniu się z tobą.

Źrenice rozszerzyły mu się ze złości, widziałam że jest coraz bardziej rozdrażniony, ale nie obchodziło mnie to. Wpatrywałam się w niego czekając, aż się odezwie. 

- Czy ty jesteś głupia?  - wycedził. 

- Wiesz nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. - Fuknęłam i wyminęłam go. 

NIESTETY złapał mnie mocno za rękę i szarpnął tak, że wleciałam mu prosto w ramiona.

- Jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko jeśli się zgodzisz na tę umowę. Tyle, że w grę nie wchodzi miłość, Żadne uczucie słyszysz? - widziałam determinacje w jego oczach. Nie wiedziałam dokładnie czy aż tak zależy mu na pieniądzach, czy na ojcu. 

Jednak moja dusza podpowiadała mi żebym go trochę potrzymała w niepewności. 

- A co jeśli się nie zgodzę? - spytałam nadal spoglądając mu w twarz. 

- Uwierz mi, że nie stracisz, jeśli się zgodzisz. 

*** 

Odetchnęłam głęboko, zanim przekroczyłam próg swojego mieszkania. Przede mną została postawiona pewna, dość nie spotykana decyzja i tylko ja musiałam ją podjąć. Zgodzić się czy nie? 

Weszłam do kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego.

Jego zachowanie bardzo mnie zaintrygowało. Raz był bezczelny, pełen emocji, budził respekt, aż nagle zmieniał się w dobrze poukładanego mężczyznę, pełnego uczuć z wieloma atutami. Tylko dlaczego ja?!

Nie byłam ładna i nie mogłam mu dużo zaoferować jednak intrygował mnie do takiego stopnia, że już byłam w stanie zgodzić się na jego propozycję. 

Usiadłam przed laptopem i wpisałam w "google": Harry Styles. 

Otworzyło się wiele stron na jego temat. Jedna z nich bardzo mnie zaciekawiła. 

" Zagrożony majątek Harrego Stylesa! Jego przebrany brat walczy o swój posag!".

Westchnęłam i powędrowałam do łazienki. Mocniej zacisnęłam dłonie na umywalce i oparłam się o nią całym ciężarem ciała. Starałam się uspokoić oddech. Przebiegłam palcami po twarzy i spojrzałam w lustro. Moje włosy już nie były tak ładnie ułożone jak wcześniej, blada skóra i zmęczone oczy.

Pomyślałam, że jedyną osobą, która mogłaby mi pomóc to nie dawno poznana Step. Wzięłam komórkę z drewnianej komody i wykręciłam do niej numer telefonu.

- Halo? - usłyszałam po chwili jej zmęczony głos. 

- Oh, przepraszam że tak późno dzwonię, ale chciałam się ciebie o coś zapytać. - odwróciłam się i zauważyłam zirytowanego Pana Niebezpiecznego, który kieruje się w moją stronę. Moje serce podskoczyło mi do gardła i o mało, a bym się udusiła. 

- Pani podziękujemy. - powiedział do telefonu i rzucił go na łóżko. 

Moje usta niepewnie zadrżały, kiedy na niego spojrzałam. Głośno wypuściłam powietrze, kiedy złapał mnie za biodra i przerzucił sobie przez ramię. Moje dłonie, zaciśnięte w pięści raz za razem obrzucały jego plecy uderzeniami. Próbowałam wymusić na nim, żeby mnie puścił. Tak się nie stało. Zignorował mnie, nie przestawał pewnym krokiem maszerować do kuchni w moim domu. Gdzie byli moi rodzice, ja się pytam?!

- Harry! - zacisnęłam pięści na tyle jego koszulki - Puść mnie!

Kilka sekund później stałam przed nim, kiedy łaskawie opuścił mnie na ziemię. Zbliżył się na krok, a ja instynktownie się cofnęłam. Załkałam w duchu, kiedy moje plecy dotknęły blatu kuchennego.

- Po coś tu znowu przylazł?! W ogóle kto ci pozwolił?!  - zaczęłam ostro.

- Przyszedłem cie odwiedzić- odparł, jak gdyby nigdy nic.

Jego głos, był przepełniony drwiną. 

- Cóż... Może powiesz mi, dlaczego?! 

- Bo chce żebyś dała mi w końcu tą, jebaną odpowiedź na którą czekam od paru godzin! - usłyszałam jego szorstki głos.

Nic już nie powiedziałam, no bo co niby miałam odpowiedzieć.

- Usłyszę ją albo teraz, albo nigdy.

- Jak będziesz tak nalegał to pewnie, że się nie zgodzę! - krzyknęłam i kiedy chciałam iść do swojego pokoju usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi zewnętrznych.

Chłopak złapał mnie za rękę, przyskrzynił do wnęki koło lodówki i zamknął mi dłonią usta. 

- Csiiii.... 

Przegryzłam wargę i znów poczułam zdenerwowanie. Głęboko zaciągnęłam się powietrzem. Harry popatrzył na mnie z góry, linia jego szczęki zarysowała się wyraźniej, a spojrzenie spochmurniało. Jego onieśmielające zdolności zadziałały perfekcyjnie, gdy spuściłam głowę i zawstydzona odwróciłam wzrok.

Za każdym razem przybiera inną twarz. Ciekawe ile ich jeszcze ukrywa przede mną?

Fifty shades of Styles FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz