Rozdział 07.

433 30 4
                                    

od autorki: Czytasz-komentujesz-doceniasz pracę. :)

Nie odezwał się ani słowem, od momentu w którym tajemnicza osoba odeszła. Nie poruszałam się przez kilka kolejnych sekund. W końcu oddalił się ode mnie na bezpieczną odległość. Przygryzłam wargę i odwróciłam się na pięcie w mgnieniu oka. Okrążyłam wysepkę kuchenną i szybko ruszyłam do salonu. Był tuż za mną, więc jako przeszkody użyłam kanapy. Odwróciłam się w jego stronę z szerokim uśmiechem na twarzy, dumna z tego jaką zaporę wybrałam. Intensywnie mierzył mnie wzrokiem, powoli zmierzając w moją stronę. Szybko obrałam przeciwny kierunek.

- Nie odczepię się dopóki mi nie odpowiesz. - syknął.

Sekundę później stał już przy mnie, górując nade mną swoim wzrostem. Wpatrywał się we mnie z góry. Głośno przełknęłam ślinę i opuściłam wzrok na nerwowo splecione palce.

- Zostań moim przyjacielem, proszę. - bąknęłam niepewnie.

Spodziewałam się jakiegoś protestu, czy coś. Ale on tylko złapał delikatnie mojego drobnego ramienia.

- Skoro takie jest twoje życzenie... Zaopiekuje się tobą.  -uśmiechnął się pod nosem.

Mógł z łatwością wyczuć moje wahanie.

- Będziesz czuła się pewniej, jak usiądę i omówimy swoje warunki? - wskazał na kanapę.

Kiwnęłam głową i odetchnęłam, gdy chłopak posłusznie spełnił swoje słowa, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. Przełknęłam głośno ślinę i powoli przysiadłam się obok.

Uśmiechnął się i pokręcił głową.

- Chce żebyś "tylko" był przyjacielem, nic więcej od ciebie nie oczekuję. - powiedziałam cicho.

- Oczywiście, w każdym razem chce żeby to co mówimy prywatnie było tylko i wyłącznie między nami, zrozumiałaś? A i co najważniejsze, żadnego wtrącania swoich "widzi mi się" w życie prywatne drugiej osoby. - oznajmił chłodnie i lekko poruszył swoje umięśnione ciało. Wtedy zauważyłam wytatuowany krzyż na jego lewej dłoni.

- Masz ich więcej? - spytałam spoglądając na tatuaż.

- Może... + odpowiedział ostrożnie i powoli. Pochylił się nieco do przodu i poczułam jego oddech na swojej twarzy. Gdybym tylko minimalnie drgnęła, nasze usta złączyły by się. Wstrzymałam oddech, kiedy oblizał usta.

W pewnym momencie ponownie usłyszeliśmy trzask drzwi zewnętrznych.

- Do następnego razu. - powiedział już bardziej formalnie, chyba zdając sobie sprawę z tego, że jego gesty obudziły stado motyli w moim brzuchu. Pan Niebezpieczny szybko wybiegł przez uchylone drzwi, które prowadziły na taras.

***

Po szkole postanowiłam przejść się ze Stephanie do galerii. Kiedy czekałam na nią usłyszałam piski dziewcząt. O co mogło chodzić?

Odwróciłam się i ku mojemu zdziwieniu zauważyłam Harrego zmierzającego w moją stronę.

- Witaj - uśmiechnął się.

Zaniemówiłam. Przygryzłam dolną wargę, kiedy staliśmy tak i wpatrywaliśmy się w siebie. Nie ruszył się. Stał tak wyprostowany i niewzruszony. Ja również nie ruszyłam się z miejsca, z tymże stałam na środku placu. Głośno przełknęłam ślinę, gdy jego onieśmielająca aura zaczęła brać nade mną górę.

- Co tu robisz?

- Przyszedłem po ciebie. - Odetchnął głęboko, ale w jego wyrazie twarzy nie dostrzegłam frustracji. Zbiorowisko wokół nas robiło się coraz większe. Po prostu zaczęłam źle się z tym czuć. Ich szepty... były strasznie przygnębiające.

"To niewiarygodne!", " przecież ona jest brzydka"...

Pan Niebezpieczny złapał mnie za rękę i przecisnął się przez tłum. Kiedy byliśmy przy jego czarnym land roverze, zatrzymał się.

- Jeśli jeszcze raz usłyszę jak plotkujecie na temat panny Morgan to pourywam wam łby, skurwiele.

Fifty shades of Styles FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz