Rozdział 08.

240 18 1
                                    

Wsiedliśmy do samochodu i w ciszy wyjechaliśmy z parkingu szkolnego. Nie mogłam uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. On... stanął w mojej obronie...

Siedziałam w ciszy, oglądając widoki za oknem. Po prostu nie czułam się na siłach. Może to zły pomysł. Może nie powinnam go prosić o to by był kimś bliskim dla mnie, ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam oparcia i kogoś z kim mogłabym chociaż porozmawiać.

Spojrzałam na Harrego, który był skupiony na jeździe autem. Wyglądał niesamowicie!

Bujne loki opadały wzdłuż jego przystojnej twarzy. Mogłabym dostrzec też, że jest wręcz przesiąknięty władczą postawą. Też wybrałam sobie obiekt do zwierzeń.

- Harry, wiesz co najbardziej boli? - jakoś wyrwało mi się.

- Kiedy zranisz się w palec? - zapytał zdezorientowany.

- Najbardziej boli, kiedy chcesz wykrzyczeć całemu światu jak bardzo jesteś szczęśliwy, a nie możesz. Nie możesz, bo nie masz nikogo z kim mógłbyś się podzielić, a wiesz dlaczego? - poczułam jego przeszywający wzrok. - albo mniejsza z tym. Gdzie jedziemy?

- Dokończ, proszę.

Zawahałam się, podejrzewając, że chce specjalnie wyrwać ze mnie jak najwięcej informacji. Jednak przemknęło mi przez myśl, że może chce znać moją opinię na ten temat. Patrzyłam na niego i gorączkowo szukałam słów.

- Bo przyzwyczaiłeś się do samotności?

- Beznadzieja... Ja nie potrzebuje nikogo z kim mógłbym porozmawiać o moim prywatnym życiu, nawet o tych przykrych sprawach.

Spojrzałam na niego zszokowania.

- Nie dobrze jest wszystkiego demaskować w sobie.

- Wy kobiety patrzycie przez pryzmat czerni i bieli, dobra i zła. Wolałybyście cały dzień spędzić z ukochanym, przytulając się. A wystarczyłoby trochę pomyśleć i działać. Zamiast zmarnować dzień miziając się, możemy w tym samym czasie zarobić tyle pieniędzy... - Powiedział dumnie.

- Pieniądze to nie wszytko, nie kupisz za nie miłości, Harry.

Myślę, że uznał moje stwierdzenie jako obelgę. Fuknęłam i odwróciłam wzrok w przeciwną stronę.

***

Obudziłam się jeszcze zanim zadzwonił mój budzik, co zdarzyło się po raz pierwszy w moim życiu. Nie chciałam wychodzić z mojego ciepłego, przytulnego królestwa, ale musiałam. W Stanach Zjednoczonych pogoda zawsze jest ciepła, ale kiedy przeprowadziłam się do Nowego Jorku, to jakbym wkroczyła do całkiem innego świata. Było tu strasznie zimno, pochmurno, rzadko kiedy pojawiało się słońce. A kiedy już się pojawiało, korzystałam z tego jak mogłam. Przerzuciłam włosy za siebie i związałam je na czubku głowy w niedbałą kitkę. Nie mogłam przestać o nim myśleć. O tych jego pięknych oczach. O oszałamiającym zapachu i zapierającym dech w piersiach uśmiechu. Niestety nie mogę o nim tak myśleć, bo się zakocham i tym samym złamię pakt. Strasznie to jest pokręcone.Nalałam mleka do kubka z kawą, tworząc na górze wymyślny wzór i jednym chlustem wypiłam ją. Dzisiaj postanowiłam spędzić czas w parku rysując jakiś przepiękny pejzaż, a skoro jestem już udupiona przez nijakiego-Harrego Stylesa, to nic mnie już w życiu nie zaskoczy.

***

W parku znalazłam cudną miejscówkę, gdzie siedział tylko jakiś mężczyzna koło trzydziestki. Cuda natury, ptaków śpiew i lekki strumyczek nadawał intensywności i oddania się w mechanice malowania.

Kocham malować. Już mając cztery lata jakiś biznesmen mojej mamy chciał kupić mój obraz za trzy miliony kurcze dolarów, a narysowałam tylko jakąś gównianą krowę z kilkoma świniami. Nie wiem, czemu akurat to narysowałam, ale kupę pieniędzy proponował za to coś.

Nagle usłyszałam z tyłu ugniatającą się trawę. Odwróciłam głowę i zauważyłam Niebezpiecznego, który głupkowato się uśmiechał i przeczesywał dłonią swoje gęste włosy.

-Coś się stało? -Zapytałam zdziwiona jego przybyciem.

-Przyszedłem dotrzymać ci towarzystwa.-Usiał obok mnie. Energia chyba go rozsadzała.Przewróciłam oczami i próbowałam skupić się na malowaniu. PRÓBOWAŁAM, ale Pan Niebezpieczny nie pozwolił mi na to, bo wariuje gdy go widzę.

-No dobra, powiesz mi co się dzieje?

-Nic.

Westchnęłam pod nosem i pokiwałam głową.

-Dlaczego nie rozmawiasz z rodzicami? -wycedził ni z tego, ni z owego.

-Bo nie mają na to czasu? Ty to co innego, masz rodzinę, która cie kocha. Ja natomiast mam rodziców, dla których ważne są tylko pieniądze niż własna córka.Zapadła cisza i coraz bardziej nie wiedziałam, dlaczego jest taki chłodny.

-Gówno wiesz o mojej rodzinie.- Wstał i zaczął iść w stronę jakiegoś faceta, którego pierwszy raz widziałam na oczy. W pewnej chwili złapał nieznajomego faceta za koszulę i zaczął go okładać. Szybko ruszyłam w ich stronę. Moje serce waliło jak oszalałe, kiedy desperacko próbowałam odciągnąć Harrego za ramie. Nawet nie drgnął.

- Harry! Harry, przestań!

Jego dłoń powędrowała w dół, by zadać kolejny cios, moje ręce kurczowo oplotły jego napięte mięśnie.

- Zamordujesz go!Byłam zmuszona odpuścić, kiedy wyrwał swoje ramie z mojego uścisku. Jego zaciśnięta dłoń, ciągle zadawała mocne uderzenia. Nie wiedziałam co mam robić, kiedy bezradnie patrzyłam, jak Harry konsekwentnie wybijał resztki życia z półprzytomnego mężczyzny. Twarz faceta cała pokrywała się krwią. Zaczęłam panikować.

- Kocham cię! - krzyknęłam.

Wtedy odwróciłam jego uwagę.


Fifty shades of Styles FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz