Leżałem z moim chłopakiem Tadeuszem na łóżku. Jesteśmy razem już rok i było wspaniale dopóki Tadeusz nie zaczął zachowywać inaczej niż dotychczas.
Stał się choro zazdrosny. Pamiętam raz sytuację gdy chciałem iść z Alkiem na ciasto do kawiarni. Był to może kwiecień byłem z Tadeuszem wtedy drugi miesiąc. Gdy poinformowałem o moich zamiarach Tadka zaczął się wypytywać dlaczego tam idę, ile minut to nam zajmie i czy planujemy robić coś po skończeniu jedzenia. Zaczęło wydawać mi się to dziwne, on nigdy mnie tak nie kontrolował. Koniec końców nie poszedłem na to ciasto bo Tadeusz zaczął mówić że już go nie kocham i że nie mam po co do niego wracać.
- Co chcesz dzisiaj ze mną robić? - powiedział mocno naciskając na słowa "ze mną".
- Wiesz co, idę dzisiaj do Moni pomóc jej przy fizyce - powiedziałem i czekałem na odpowiedź chłopaka. On na samo imię dziewczyny załapał mnie za nadgarstek żelaznym uściskiem.
- Sama nie może się nauczyć? - powiedział ozięble. Nigdy mu ona nie przeszkadzała.
- Ten materiał naprawdę jest trudny... wręcz błagała mnie żebym jej to wytłumaczył - wytłumaczyłem a chłopak puścił moją rękę, wstał z łóżka i wyszedł. Znowu się zaczyna. Poszedłem za nim. Robił sobie herbatę.
- Znowu będziesz cyrki robił? Znowu powiesz że już cię nie kocham? - Tadeusz wyłączył gaz i odwrócił się moją stronę wkurzony. Przestraszyłem się - Przepraszam... -
Powiedziałem cicho.Chłopak poszedł do mnie i mnie objął.
Było mi wspaniale nie powiem.- Jesteś tylko mój i nikogo innego - powiedział dziwnym tonem i jeszcze mocniej mnie przytulił. Całe bezpieczeństwo którym Tadeusz mnie otaczał uciekło i pojawił się lekki ból.
Zawadzki puścił mnie rozczochrał mi włosy i wrócił do robienia herbaty. Postanowiłem się wtedy ulotnić.
Przechodziłem ulicami Warszawy, zniszczonej ale Warszawy. Dotarłem do kamienicy Moni i już miałem wchodzić gdy usłyszałem głos owej dziewczyny.
- Janek tu jestem - powiedziała uśmiechnięta dziewczyna z pięknie splecionymi włosami. Przytuliłem ją a ta dała mu buziaka w policzek. Bardzo ją lubiłem była dla mnie świetną przyjaciółką. Kiedyś była we mnie zakochana ale potem dowiedziała się o mojej orientacji i o tym że Tadeusz to mój chłopak. Pozostaliśmy w przyjacielskich relacjach.
Fizyka zajęła mam trochę czasu było to spowodowane trudnym i obszernym materiałem. Wróciłem do domu jeszcze przed godziną policyjną. Muszę się przyznać że trochę się zasiedziałem u Moni jedząc jeszcze jej ciastka i poprostu gadając. Zwierzyłem jej się z moich problemów z Tadkem. Ona powiedziała tylko że powinienem w końcu z nim to wyjaśnić.
Wszedłem do domu i ujrzałem Tadeusza w tonie papierów od dowództwa.
- Cześć Tadzio - przywitałem się ale Tadeusz nie odpowiedział. - stało się coś? - zacząłem się niepokoić. Trwała wojna może ktoś zginął.
- Gdzie dzisiaj byłeś? - powiedział spokojnie Zawadzki i zaczął chować papiery do skrytek. Coś znowu jest na rzeczy.
- U Moni robiliśmy fizykę
-Tak długo?
- Zasiedziałem się trochę - wytłumaczyłem a Zośka tylko wyszedł z pomieszczenia. - O co ci chodzi od tych dziesięciu miesięcy? Zachowujesz się jak bym nie miał własnego życia. Przestań mnie w końcu kontrolować! - krzykłem naprawdę głośno. Tadeusz wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Na początku się tym nie przejmowałem dopóki nie zorientowałem się że jest po godzinie policyjnej.
Minęły cztery godziny a Zosiek nie wrócił. Bardzo się martwiłem. Z nerwów zasnąłem.
Rano obudziło mnie potrząsanie. Miałem wielką nadzieję że to Tadeusz. Był to Alek ze zmartwioną miną.
- Zośka zaginął - Ta wiadomość zadziałała na mnie jak kubeł zimnej wody. Rozpłakałem się a Alek mnie przytulił. - odnajdziemy go, spokojnie
Kołysał mnie na boki a ja płakałem mu w ramię. Wiedziałem że przez mnie Tadeusz zaginął.
Minęło pół roku. Siedziałem sam na ulubionym fotelu Tadeusza. Rozmyślałem jak by było cudownie gdyby on tu ze mną był. Usłyszałem głośne pukanie. Przeraziłem się. Było dawno po godzinie policyjnej. Mógł to być jakiś szkop. Wziąłem do ręki rewolwer i powoli szedłem w stronę drzwi. Otworzyłem je a tam był TADEUSZ. Cały brudny, siny, z poobdzieranymi ubraniami i zaczerwienionymi oczami. Wciągałem go za rękaw, zamknąłem drzwi i go mocno przytuliłem. Chłopak jęczał wręcz z bólu ale oddał przytulasa. Zaprowadziłem go do łóżka i pomogłem mu się położyć.
- gdzie ty byłeś tyle czasu - nie mogłem dusić w sobie jak się cieszę.
- mieliście ostatnimi czasy większą akcje dywersyjną? - ja tu się o niego martwię a on mi tu o akcjach gada.
- 4 miesiące temu gdzieś chłopaki wysadzali tory i pociąg się wykoleił. - powiedziałem dumnie.
- Ja byłem w tym pociągu. Złapali mnie chwilę po tym gdy wyszedłem z... - zatrzymał się, łzy zaczęły lecieć kolejno po jego wychudzonych polikach.
- Spokojnie już jesteś ze mną, nic ci się nie dzieje. Ciiii - mi samemu zaczęły cieknąć łzy.
- Gdybym zaczął ci bardziej ufać nie zdychał bym teraz jak kundel - powiedział smutno Tadek a ja dalej się do niego tuliłem - Nie robiłem tego z zazdrości... Poprostu.. bałem się że cię stracę -
Połączyłem nasze usta w ostatnim delikatnym pocałunku. Oboje płakaliśmy ale nie przerwaliśmy. Odsunąłem się od niego byłem trochę umazany w jego krwi. Tadek odsunął się trochę mimo bólu i poklepał miejsce.
- Chodź ten ostatni raz - położyłem się w naszej ulubionej pozycji. Moja głowa na piersi ukochanego a on owinął swoją długą rękę wokół mojego torsu. - Tak strasznie cię kocham - Ucałował mnie w czoło. Zasnęliśmy razem otoczeni miłością.
Rano obudził mnie zapłakany Alek. Ja próbowałem obudzić Zośkę. Ale on już nie oddychał.