16 - Wampir pokonany przez czarownika...

227 18 26
                                    

Siedziałam na kanapie czekając na wciąż ogarniającego się Parkera. W oddali słyszałam szum wody lecącej z prysznica, jednak mój wzrok był wbity w nasze zdjęcie powieszone nad kominkiem. W mojej głowie tliła się jedna, przewodnia myśl: Czy może być tak jak dawniej?

Nim Kai przestał krążyć z łazienki do sypialni i z powrotem zdążyłam w tym czasie zrobić małe, późne śniadanie lub wczesny obiad. Jak można było się domyśleć zrobiłam przewspaniałe naleśniki podane ze szklanką krwi ORh-. Oczywiście i niestety tylko dla mnie. Po przygotowaniu postawiłam wszystko na stole i kontynuowałam oczekiwanie.

- Więc to to. - powiedział wychodząc po raz ostatni z sypialni. Przekręciłam delikatnie głowę w stronę bruneta.

- Tak to to. - potwierdziłam wbijając swój wzrok w przedmiot w ręce Kai'a.

- Wiesz o tym, że nie cierpię tej świecy? - zapytał na co ja tylko pokiwałam głową.

- Chociaż Cię zobaczyłam. - odparłam.

- O mało co nie zginęłaś. - skontrował. - Ja wiem, że uwielbiasz pakować się w kłopoty, ale za wysokie ceny za to płacisz.

- Mogę, to płace. Proszę Cię nie pouczaj mnie tych kwestiach. Za każdym razem wiem na co się pisze.

- Pakujesz się w to na spontanie. - rzucił.

- Lepszy nie jesteś i nigdy nie byłeś Kai.

W wampirzym tempie podbiegłam do chłopaka i wyrwałam mu świece z ręki tym samym łapiąc go za drugą i ciągnąc do stołu.

W oczach chłopaka aż się zaświeciło, gdy zobaczył talerz góry naleśników. Od razu złapał kilka sztuk i wziął soczystego gryza. Za to ja tylko się uśmiechnęłam i sięgnęłam po szklankę krwi. Razem z poczuciem jej cierpkiego smaku na języku doszedł do mnie dźwięk pukania o drzwi. Zostawiam jedzącego Kai'a przy stole i podeszłam do drzwi.

- Miałaś się odezwać! - uniósł się Salvatore wchodząc do domu bez żadnego pozwolenia. Parę sekund później zamknęłam za nim drzwi. - Poprosiłem Cię o tylko jedną rze...

I takim o sposobem Stefan umilkł. Gdy tylko wszedł do pomieszczenia jego oczom ukazał się machający w jego stronę Kai. Mina wampira była bezcenna. Aż szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia.

- Ty wiesz, że tu siedzi...? - zapytał zdziwiony.

- Socjopata? Kiedyś już to mówiłeś. - zakpił Kai. - Oto i jestem.

- Mówiłam, że się uda. - odparłam i poklepawszy Stefana po ramieniu wróciłam do stolika.

- Jakim cudem? - zapytał wciąż zdezorientowany Salvatore.

- Wolisz nie wnikać. - odparłam i dodałam. - Krwi? - zapytałam retorycznie.

- Nie dzięki. - powiedział i powolnym ruchem poszedł w stronę kanapy, na której usiadł.

Kolejne parę godzin minęły w dziwnej atmosferze. Niby trwały jakieś dyskusje, jednak były one nienaturalnie sztywne i puste. Koniec końców Stefan pożegnał się z nami życząc nam szczęśliwej drogi, a sam udał się w nieznanym nam kierunku.

~~~

W drodze do Nowego Orleanu ja i Kai staraliśmy się mówić jak najwięcej. Żadne z nas nie lubiło zbyt długiej ciszy. Nasze rozmowy przelatywały przez wszystkie możliwe tematy. Od mojego pobytu we Francji i ogarnięcie Sabatu Nocy do życie przez ten pewien czas po Drugiej Stronie.

Jak się okazało nie tylko Elijah i Kai byli tam i obserwowali mnie i moje poczynania. Według Kai'a poza nimi była tam również Bonnie, która jak twierdziła nie zazna spokoju dopóki jej nie wybaczę, co jak można się domyślić nigdy się nie wydarzy. Jednak Parker podczas swojej wypowiedzi dodał też ciekawy wątek, który w szczególności przyciągnął moją uwagę.

Back To You || Kai ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz