Szmaragdowa Inkwizycja: Część VIII

11 2 0
                                    


 W środku nocy, Irhle otworzył oczy, nie wiedząc co go obudziło. Wsłuchał się w dźwięki nocy, starając się wyłowić z nich, coś co do nich nie pasuje. Wiwerny spały w pobliżu, bok w bok, pochrapując cicho, w lesie pohukiwały sowy, w trawie biegały małe gryzonie, ale oddechów inkwizytorów nie usłyszał...

Czy na pewno?

Usiadł na posłaniu. Przysłuchał się. Tak, na pewno się nie pomylił. Wstał i po cichu, nawet nie gnąc ździebełka trawy, zakradł się do podejrzanych krzaków, na skraju polanki. Były podejrzane, bo na nich wisiały dwa ciemnoszare kapelusze i dwa płaszcze.

W mroku dostrzegł dwie sylwetki splecione ze sobą. Nie miał już wątpliwości.


***


- Taki był wcześniej?

- Nie - Artis gładził śpiącą Fiorkę po pysku.

- Czyli to moja wina - Eion leżał obok oparty o swojego wierzchowca i przeczesywał szczupłymi palcami ciemne pióra.

- A tam zaraz wina... On z reguły jest nieufny, a do mnie po prostu trochę się przyzwyczaił.

Siedzieli w stajni, w środku nocy, przy swoich kochanych wierzchowcach i rozmawiali po cichu. Zwyczajnie, na głos, a nie telepatycznie. Trochę o pracy, gdzie byli i co robili, i o młodym zabójcy.

- Czy on... Dobrze maskuje myśli, ale... czy on może wie...?

- Właściwie... to chyba mógł? - Artis złapał jego ostatnią myśl. Przestał gładzić Fiorkę i spojrzał ze zdziwieniem w oczy kolegi po fachu. - Ale chyba nie... aż tak?

Eion wzruszył ramionami.

- Tak mi do głowy przyszło. Nie przyglądałem się.

Zamilkli i popatrzyli na drzwi do stajni. Po chwili stanął w nich zabójca.

- O, tu jesteście. - powiedział smętnie - Nie, nie wrócę do pokoju, tam do moich drzwi jakiś idiota się dobija. I przyniosłem wódki - dodał takim tonem, jakby to było najważniejsze.

- A powiedział, czego chce? - Artis z chęciom przyjął wódkę.

- Nawet ze szczegółami - burknął Irhle, siadając na sianie obok czarodziei. Czół się trochę zmieszany, ale i tak nie miał by gdzie sobie pójść.

- Przegonić? - zagadnął Eion.

Chłopak machnął od niechcenia ręką i położył się w siano tak, że aż wzbiło się w powietrze kilka słomek. A ponieważ zapadła cisza, zapytał:

- Jak to jest być inkwizytorem? Mam na myśli...

- Nudno, smutno, a czasem i zaboli - odezwał się Artis podając butelkę Eion.

Irhle usiadł na słomie i popatrzył to na jednego, to na drugiego inkwizytora.

- Robisz z tego torturę - Eion upił łyk z butelki.

- Nie robię z tego tortury, - zaprzeczył Artis - ale powiedz mi, że nie mam racji. Nudno, bo ludzie zawsze zachowują się tak samo, boją się albo gryzą. Smutno, bo nie ma się bliskich. Nie rób takich oczu, Eion, - Irhle nawet nie zauważył co Artis miał na myśli - innych, jak my nie liczę, jak i naszych bestyjek, to zupełnie inna sprawa. No, a zaboli, jak się ludzie rzucają gryźć.

- I nie...? - Irhle pomyślał, że on w takim wypadku uciekł by do jakiejś głuszy.

- Widzisz to? - Eion zrozumiał pytanie i wskazał na zielony tatuaż, przecinający jego twarz - Przez to się nigdzie nie podziejemy, bo to arcydzieło jest magiczne.

Szmaragdowa InkwizycjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz