Po jakiejś godzinie, do sali zajrzał, wieszając się na futrynie, Artis i zapytał:
- Cali...?
- Zdążyliśmy - jedna z kobiet skrzywiła się z niezadowoleniem - Co tam znowu?
- Ktoś... się dobrał... do notatek... Linifriego... - mówienie wyraźnie sprawiało mu problem. Zielone wzory świeciły, a Artis powoli spełzał po ścianie.
- Wybacz, Merli - szepnął Irhle i puścił jej dłoń. Otworzyła oczy w których tlił się ból. Dopiero teraz, z bliska dostrzegł, że nie były czarne, a ciemnozielone.
- Idź-idź... i nie martw się... - szepnęła Merli.
Skinął głową i podbiegł do Artisa. Chwycił go za ramiona i przytrzymał w pionie. Inkwizytor, odzyskawszy pion, natychmiast spróbował wyjść z sali.
- Hej, poczekaj chwilę. Co zamierzasz robić? - zapytał chłopak, przytrzymując go w miejscu.
- Z... czym?
Irhle złapał inkwizytora za podbródek, a kapelusz przekrzywił do tyłu. Tak jak myślał, tatuaż sobie świecił, a ciemne oczy były niezbyt przytomne. Potrząsnął Artisem.
- Linifri, notatki, gdzie? - rzucił kilka prostych haseł.
Trzeba było szybko coś z tym zrobić, bo z tego co zauważył, niebezpieczeństwo groziło również kobietom i dzieciom. Nie wiedział dlaczego dorośli inkwizytorowie są bardziej podatni na magię z tatuażu, ale w końcu dzieci też to dotknie, a on by sobie tego nie wybaczył. Przed oczami stanęła mu mała mogiła. Artis by nie wybaczył...
- Dzielnica... zachodnia... - wydukał inkwizytor. - W bursie...
Jednak wypadło zabójcy ciągnąć na wpół przytomnego Artisa ze sobą, bo nie znał planu wewnętrznego miasta.
Okazało się, że Irhle nie przegapił by tego budynku. Na ulicy przed nim powietrze kotłowało się i burzyło od magii, różnokolorowe błyskawice strzelały w niebo. Walkę z czarodziejami w gmachu, prowadzili głównie uczniowie, od czasu do czasu potrząsając lub bijąc po twarzy najbliższego inkwizytora, przywracając do względnej przytomności i o coś pytając.
Artis zaczął podwijać rękawy, chwiejąc się jak trzcina na wietrze. Irhle złapał go za ręce i zapytał.
- Co robisz?
Chwila namysłu ze strony inkwizytora, upewniła chłopaka w przekonaniu, jak bardzo jest źle.
- Bić się... idę...
- Cholera, po co go tu przyprowadziłeś? - jeden z uczniów na tyłach oddziału bojowego, zauważył ich i podszedł bliżej, - Wszyscy starsi wariują i lezą w bitwę, jak ćmy do światła. Nie dość, że musimy jak najszybciej dostać się do środka, bo inaczej z ich mózgów nic nie zostanie, to jeszcze wypada nam ich pilnować. - uczeń powiedział to spokojnie, chłodno i zupełnie bez emocji.
Ciekawe, jak to właściwie jest z tą maską obojętności. Bo przecież ten mały chłopiec, Eirin, jeszcze jej nie utrzymuje, a ten ma jakieś dwanaście lat i już radzi sobie świetnie.
- Wybacz. A... czy mógłbyś mi powiedzieć, jak dokładnie działa ten tatuaż?
Młodzik obejrzał się na budynek, jakby sprawdzając, czy nie jest tam potrzebny, po czym znowu spojrzał na zabójcę.
- Sprawia, że używanie zdolności, jest dla nas bolesne. A pełen wzór, jak widzisz, prawie im rozum odbiera, tak jakby czarowali z całą swoją mocą... A tu nawet alkoholu nie ma... ani narkotycznych ziółek... Teraz - uczeń potarł policzki - ta blokada jest aktywna cały czas, jak byśmy czarowali, nawet jeśli nie... Aktywowali ją magowie...
CZYTASZ
Szmaragdowa Inkwizycja
FantasyOpowieść o świecie, gdzie czarodzieje to uprzywilejowana kasta, postępująca, jak się jej żywnie podoba z innymi ludźmi, jak i z Inkwizycją, która powinna ich kontrolować.