Rozdział 15

2K 196 119
                                    

Nick przez cały czas był w śpiączce i przez ten cały czas nie zamierzałem go zostawić ani na sekundę. Lekarze dalej do końca nie wiedzieli dlaczego się nie obudził co zdenerwowało mamę Nick'a która zrobiła przez to aferę, zresztą nie dziwię się jej. Udało im się dowiedzieć co dokładnie zażył wtedy Nick okazało się, że wziął
barbiturany, to silny narkotyk, przedawkowanie go jest bardzo groźne i lekarze stwierdzili, że gdyby jego mama wtedy nie była w domu mógłby wtedy nie przeżyć..

Obserwowałem jego spokojną twarz, można powiedzieć, że jego rysy twarzy i najmniejsze niedoskonałości znałem już na pamięć. Był taki idealny, chciałbym żeby się już obudził, chciałbym z nim porozmawiać.. Trzymając przez cały czas jego rękę lekko położyłem głowę na jego łóżku, byłem już tak zmęczony. Od wczoraj nie wróciłem jeszcze do domu przez co moja mama zaczęła się martwić, ale nie zamierzałem jej mówić o Nick'u pewnie odrazu by mnie stąd zabrała i powiedziała wszystko ojcu, a ten to już w ogóle by mnie z domu nie wypuścił. Nagle kiedy już prawie zasypiałem poczułem jak jego ręka zaczęła się ruszać, odrazu podniosłem głowę i ujrzałem piękne brązowe oczy które patrzymy wprost na mnie jeszcze lekko przymknięte.. Odrazu nacisnąłem guzik który był obok łóżka na znak, że Nick się w końcu obudził.. Wreszcie poczułem ulgę której nie czułem już bardzo długo, odrazu szeroko się uśmiechnąłem i kiedy weszła pielęgniarka wyszedłem. Czekałem aż będę znowu mógł wejść i w tym czasie napisałem wiadomość do chłopaków i zadzwoniłem do mamy Nick'a która teraz była w pracy poinformować, że Nick w końcu się obudził. Po kilku minutach pielęgniarka w końcu wyszła.

-Wygląda na to, że jest jeszcze osłabiony, ale będzie mógł wyjść już za dwa dni.- Poinformowała mnie i odeszła, a ja odrazu wszedłem do sali w której był.

-Hej..- Przywitałem się powoli podchodząc do łóżka i siadając na małym krzesełku które leżało obok.
-Mam chyba małe deja vu..- Powiedział lekko się uśmiechając na co cicho się zaśmiałem.
-Martwiłem się..- Nagle też poczułem małe deja vu kiedy to on powiedział dokładnie mi to samo kiedy wtedy byliśmy na tym nieszczęsnym placu zabaw..
-Przepraszam.- Powiedział chłopak lekko zachrypnięty głosem patrząc w sufit.
-To ja powinienem przepraszać.. Gdybym wtedy nie odszedł prawdopodobnie to by się nie wydarzyło.- Powiedziałem zakrywający twarz rękami.
-Hej, to nie twoja wina.- Powiedział chłopak powoli podnosząc jedną rękę i łapiąc moją.

Siedzieliśmy i chwilę rozmawialiśmy następnie kazałem mu trochę odpocząć i po chwili lekko głaszcząc go po jego brązowych włosach w końcu usnął.

***
-Boże jak dobrze, że w końcu się obudził.- Powiedział Alex podnosząc głowę ze stolika.
-To jego wina.- Powiedział blondyn zaciskając ręce w pięść i patrząc pustym wzrokiem na Slachtt'a który siedział niedaleko nas.
-Nawet nie próbuj, będziesz miał tylko kłopoty.- Powiedział Wilbur kładąc rękę na ramieniu Clay'a. Plotka o tym, że Nick przedawkował się szybko rozniosła ktoś musiał podsłuchać naszą rozmowę jak o tym rozmawialiśmy z chłopakami i podać tą informacje dalej. Nick opowiedział mi o tym skąd wziął tę narkotyki i dlaczego wtedy kazał żebym się do niego nie zbliżał.. Kiedy słuchałem jak mi to opowiada myślałem, że się tam popłacze on musiał to sam przechodzić i ja nic o tym nie wiedziałem.. Gdybym tylko wtedy był bardziej nachalny może by do tego nie doszło.

-Gdybym wiedział, że ten ćpun ten towar dla siebie zostawi bym mu tego nie dawał, ale zresztą czego można się było po nim spodziewać.. -Powiedział Slachtt tak głośno jakby chciał żebyśmy to usłyszeli. Wszystkich ciśnienie podskoczyło, ale nie mogliśmy się dać mu sprowokować.
-No cóż, pewnie ma to po ojcu.- Dokończył głośno się śmiejąc przez co Clay gwałtownie wstał, a razem za nim Wilbur i Dave próbując go uspokoić.
-Nie waż się porównywać go do ojca.- Powiedział wysoki blondyn powoli podnosząc głowę patrząc na niego złowrogim wzorkiem. -Nic kurwa o nim nie wiesz więc zamknij pierdolony ryj.- Powiedział powoli do niego podchodząc.
Slachtt na to tylko się głośno zaśmiał i wstał ze swojego siedzenia.
-Znałem jego ojca bardzo dobrze.. Był zwykłym ćpunem i hazardzistą.- Powiedział podchodząc bliżej Clay'a.
-Nick pewnie odziedziczył lepkie łapy i dlatego się prawie przekręcił.- Po tych słowach nastała cisza. George powoli wstał i podszedł do Clay'a, a następnie próbował go uspokoić, ale on aż palił się ze złości.

-Od początku chciałeś żeby to wziął.. Czekałeś tylko na odpowiedni moment i specjalnie dawałeś mu te mocniejsze żeby łatwo było przedawkować.- Powiedział Dave.
-Jesteś popierdolony.- Powiedział Wilbur już nie trzymając Clay'a.
-Zajebie cię.- Powiedział cicho Clay i po chwili rzucił się na chłopaka.

Wszyscy zaczęli krzyczeć i dopingować na początku nikt nie reagował, ale po chwili kiedy zauważyliśmy, że sytuacja wymyka się z pod kontroli natychmiast podeszliśmy do nich i próbowaliśmy ich rozdzielić co po 3 minutach w końcu się udało. Slachtt skończył z połamanym nosem i ogólnie wyglądał dwa razy gorzej niż Clay który miał tylko rozciętą brew i lekkie zaczerwienienie pod okiem które jutro zmieni się w wielkiego siniaka.

-Chciałeś zabić mi przyjaciela! Zajebie cię skurwielu!- Zaczął krzyczeć Clay próbując wyrwać się chłopakom którzy go trzymali. Jake i inne przydupasy zaczęły powoli podnosić Slachtt'a z ziemi, ale ten odrazu się wyrwał plując krwią na podłogę i wycierając nos o rękaw po chwili zaczął się głośno śmiać co zwróciło uwagę wszystkich jeszcze bardziej i nastała nieprzyjemna cisza.

-On sam chciał się zabić.. Ja mu tylko to lekko ułatwiłem.- Powiedział,a następnie zaczął powoli zmierzać do wyjścia.

Clay zaczął się jeszcze bardziej wyrywać, ale po chwili zaczął po prostu płakać i upadł bezsilnie na ziemię przez co George odrazu do niego podbiegł i przytulił go lekko głodząc go po włosach.

On też to przeżywał w końcu to jego najlepszy przyjaciel odkąd ich poznałem zawsze traktowali się jak bracia po mimo, że nie znali się nie wiadomo ile, oboje kochali się jak bracia.

***
Obudził mnie Nick który lekko zaczął wbijać mi swoją palce w moją głowę przez co leniwie podniosłem głowę z jego łóżka i spojrzałem na niego lekko zaspany.

-No i znowu to samo.- Powiedział chłopak cicho się śmiejąc. -Nie powinieneś tu tyle siedzieć, musisz się w końcu zacząć wysypiać.- Dokończył brunet krzyżując ręce i przechylając głowę.
-Nie zostawię ci tu samego w tym obskurnym szpitalu.- Powiedziałem lekko zdenerwowany na co chłopak się zaśmiał.
-Przecież odwiedza mnie mama i Clay, a poza tym mam tu być jeszcze do jutra i czuje się dobrze więc nic by się nie stało gdybym sam tu został. - Odparł podnosząc się do siadu.
-Ta, a jadłeś coś już?- Zapytałem przybliżając się do chłopaka.
-Trochę, te jedzeniem jest okropne.- Powiedział i zrobił obrażona minę. -Poza tym chce już wyjść tu jest cholernie nudno ile można tu jeszcze siedzieć przecież czuję się już dobrze.-
-E tam przesadzasz- Powiedziałem machając ręką.- Przynajmniej masz spokój i możesz zawsze pogadać z tą babcia za ścianą.- Dokończyłam na co zaczęliśmy się razem głośno śmiać.

The cruel fate of two boys | KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz