#4

108 6 1
                                    

-Córko już czas.

Straż nam otworzyła drzwi na taras. Ludzie zaczęli się kłaniać, cały lud był zebrany w jedno miejsce, aby usłyszeć mój dekret.

-Witajcie poddani, moja decyzja została dokładnie przemyślana, mam nadzieje że ją zaakceptujecie. Zanim ją ogłoszę chciałabym podziękować za zebranie się tutaj.- Zrobiłam chwile przerwy, aby odetchnąć i nie pomylić się, w swojej wypowiedzi. -Zatem moją decyzją jest wyjazd na midgard, wrócę w tedy kiedy tron zostanie bez opieki, chciałabym zwiedzić ten interesujący świat. Mam nadzieje, że zrozumiecie moją decyzje. Wiele nad tym myślałam było wiele za i przeciw.- Lekko się zaśmiałam, chcąc dodać sobie tym odwagi.

Kiedy lud zrozumiał, że już raczej nic nie powiem zaczął klaskać i wiwatować.

-NIECH ŻYJE KSIĘŻNICZKA NIKA!

Uśmiechnęłam się i pomachałam poddanym.

„Nie było tak źle, myślałam że będzie gorzej".

Mój ojciec podniósł rękę na co wszystko ucichło, dzięki czemu mógł się odezwać.

-Zatem jak słyszeliście moja córka podjęła swoją pierwszą decyzje, jutro będzie pożegnanie, nie będziemy urządzać biesiady dlatego, że niektórzy po urodzinach Niki muszą odpocząć. Za to przed teleportacją księżniczki odbędzie się pokaz na który zapraszam wszystkich. A teraz możecie się rozejść.

Weszłam z powrotem do zamku. Gdzie mogłam na spokojnie odetchnąć. Byłam zadowolona sama z siebie, że nie przekręciłam żadnego słowa, co mi się zdarza, kiedy mam dużo buzujących emocji w sobie.

-Wybaczcie, ale potrzebuje się przewietrzyć.

-Naturalnie kochanie.- Odpowiedziała mi uśmiechnięta mama.

Wyszłam do ogrodu przemierzając te piękne wydeptane ścieżki, rozmyślałam nad wszystkim oraz niczym. Przypomniała mi się pewna sytuacja kiedy, ojciec opowiadał mi, że na ziemi ma kilka zaufanych osób, którzy na pewno mi pomogą.

Miło z jego strony, chociaż i tak wiem, że nie skorzystam. W końcu ta podróż ma mnie przygotować do samodzielności i odpowiedzialności. Chce być wspaniałym władcą takim jak mój tata, może trochę lepszym. Jeżeli mi się uda i podołam wyzwaniu, będę mogła się nazwać królową jeżeli nie, będę zmuszona oddać tron godnemu następcy, prawdopodobnie któremuś z przyjaciół rodziny.

Zatrzymałam się przy małej rzeczce, usiadłam na trawie obok i patrzyłam na ten piękny kryształowy pałac.

Moje podziwianie obrazu przerwał czyiś krzyk prosto do mojego ucha. Tak bardzo odskoczyłam, że gdyby nie ręce mojego oprawcy, topiłabym się w wodzie. Spojrzałam z lekko przestraszoną miną na blondyna. Postawił mnie na równych nogach, w dalszym ciągu byłam w szoku i lekko głuchawa.

-Wiesz ty co, Thorze, ja cię ratuje od kaca a ty mi takie coś robisz. Wstydź się.- Zaczęłam z poważną miną. Starałam się utrzymać moją powagę, ale kiedy Loki wepchał Boga piorunów do wody, po czym sam wpadł na brata,    nie mogłam wytrzymać ze śmiechu.

- A ty z czego się śmiejesz, chciałem się zemścić za ciebie i patrz w jakim położeniu się znalazłem.- Mimika czarnowłosego, była ułożona w grymas niezadowolenia.

Kiedy Thor wypłynął spod wody, osobiście jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać, a Loki nie rozumiejąc mojego zachowania, obrócił się za siebie i wszystko, stało się dla niego jasne. Sam zaczął się śmiać. Nasz kochany gromowładny miał dwie rozgwiazdy przyklejone do zbroi oraz wodorosty na głowie.

-Witaj syrenko, zgubiłaś się?- spytałam się zielonowłosej, piękności.

Nie mogliśmy się opanować, chociaż nie powinniśmy się zachowywać w taki sposób. Jesteśmy przyszłymi władcami naszych krain, naszym obowiązkiem jest zachowanie powagi. Aczkolwiek ten ostatni raz mogliśmy sobie na to pozwolić, nikt przecież nas nie widzi. Dlatego kontynuowałam śmianie się.

You are not a monsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz