004

69 7 3
                                    

— Nie możemy jej nic zrobić Ray — głos Emmy dotarł do niego zza łazienki.

— Huh? Komu?

Ray spojrzał na swoje odbicie w lustrzę, wycierając każdy mokry kawałek skóry. Wziął właśnie kąpiel i w łazience unosiła się przyjemna woń wody różanej z duszącą parą. Z jego włosów kapały kropelki wody i wsunął przydługi kosmyk włosów za ucho.

— Gildzie.

Wyszedł z łazienki, ubrany w piżamę i spojrzał na nią krytycznie.

— Czemu? Wiem, że jest narzeczoną Dona, ale to ustawka. Zwykły akt polityczny. Nawet się nie znali parę miesięcy temu.

Nie odpowiedziała mu od razu, jakby ważyła słowa.

— On mnie poprosił bym nic jej nie robiła. Don, znaczy się — Spojrzała na niego z niemym błaganiem — Ray, ja nie chcę go zawieść.

— Wiem o tym.

Usiadł ciężko na krześle ze zbłądzonymi myślami. Oparł się niedbale o biurko i spojrzał na kolejne z luster. Boże, od cholery to ich tu jest. Czy tutejsza szlachta jest aż tak bardzo narcystyczna, że muszą spoglądać na swoje odbicie co dwa metry? Emma podeszła do niego i chwyciwszy szczotkę na blacie, zaczęła rozczesywać jego niesforne pasma włosów.

— Stało się coś wcześniej? — zapytała się go, i dłońmi zaczęła już splatać jeden z małych warkoczyków jakie ma w zwyczaju nosić do spania — Gdy wróciłeś z podglądania straż, byłeś..

— Właśnie. Zapomniałem ci powiedzieć. Ktoś mnie wtedy przyłapał — ręce Emmy zamarły — Służkę, tak dokładnie. I chłopca, też wyglądał na sługę. ...Był jednym z przeklętych, tak mi się wydaje. Puściła mnie wolno.

— Aha?

Bezsenność zawisła w powietrzu i przygniatała ich swoją obecnością

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Bezsenność zawisła w powietrzu i przygniatała ich swoją obecnością. Oboje leżeli na jednym z wielkich łóżek w ich pokoju, wtapiając się w miękką poście. Ray lekko bawił się jej włosami i patrzyli tępo na biały sufit. Mogli wreszcie zdjąć z siebie niewygodne kreacje i odpocząć od całego dnia, oddając się snu, lecz ten nie przychodził.

— Wiesz, o czym teraz myślę?— odezwał się Ray.

Często grali w tę grę. O czym teraz myślę? Emma zawsze wygrywała, ponieważ myśli Raya były poukładane i najczęściej obmyślał jakiś nowy plan czy rozważał słowa, jakie powiedział ich cel. Za to jej myśli nigdy nie krążyły koło jednego tematu i były rozwiane.

— Że powinniśmy obmyślić jakiś sensowy plan zabójstwa?

— Nie, zgaduj dalej.

W pokoju wybrzmiał lekki chichot.

— Wymyślić jak przekonać Gildę, by opowiedziała, jak chroniony jest zamek, nie robiąc jej krzywdy?

— Też nie. Z wiekiem jesteś w to coraz gorsza.

Została jeszcze tylko jedna opcja, gdy Ray nie myślał racjonalnie.

Alkohol.

— Zastanawiasz się, jak przyjemnie byłoby się teraz napić wódki i próbujesz wykminić jak namówić mnie do tego pomysłu, mając w głowie, że bardzo dobrze wiem, jak kończy się picie z tobą.

— Bingo! — Ray uniósł się do pozycji siedzącej i na nią spojrzał — Zgadzasz się, prawda?

— Ughh — zawyła i też usiadła na łóżku— znowu się skończy tak, że będziemy płakać nad jakąś pierdołą.

Picie z Rayem i jego telnetem zawsze było ekscentryczne. Albo płaczą jak opętani, obrażają się na śmierć, albo jest to najlepszy wieczór, jaki miałeś, bo dobry humor cię nie opuszczał. To jak gra w ruletkę.

— Otóż, nie tym razem! — pomachał jej przed twarzą swoją ręką obitą w czarną skórę, która prawie zlała się z ciemnym bez światla lamp otoczeniem — Tym razem mam rękawiczki.

Może to być jakieś rozwiązanie problemu. Jeśli Ray nie ma kontaktu ze skórą, nie wpłynie na jej emocje. Ale czy picie na misji było odpowiedzialnym zachowaniem? Nie. Czy picie z Rayem, było jeszcze gorsze? Oczywiście. Tylko czy Emmę obchodziło któreś z nich? Na razie próbowała udawać, że nie.

— Isabella nas zabije, wiesz o tym?

— Wiem.

— Ale my nie mamy alkoholu.

— Jeszcze, nie mamy alkoholu

Uśmiechnął się z błyskiem w oku i Emma wiedziała już, że ma wszystko zaplanowane.

— Więc zapoznaj mnie ze swoim misternym planem.

— Więc zapoznaj mnie ze swoim misternym planem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Cholera, Ray to się nie uda.

— Nie uda się, jeśli będziesz tak głośno.

Oboje wyglądali zza ściany, oglądając jak kucharki, zmywają talerze czy uprzątają kuchnię. Była już pierwsza w nocy, a one nadal skrupulatnie wypełniały obowiązki, sprzątając po wielkiej imprezie.

— Idealnie, widzisz te dwie butelki szampana pod stołem?

— Mhh.

— To wiesz już co robić.

— Co..—

Emma nawet nie zdążyła dokończyć pytania, gdy Ray wcisnął jej dwie szklane butelki szampana, tylko, że puste. No tak. Robili już tak milion razy i czuła się niemal głupio, że nie skojarzyła faktów wcześniej.

— Co ty byś beze mnie zrobił, huh?

— Prawdopodobnie, byłbym już martwy.

Zaśmiała się na to lekko, a Ray tylko syknął upominając ją o zachowaniu ciszy.

Dobra, czas na robotę. Uważnie przyjrzała się trunkowi, który zamierza zwinąć i uwolniła swój dar. Ciężar jednej pustej butelki zniknął na sekundę, a później miała w dłoni identyczną, tylko, że z alkoholem w środku. Ponowiła proces i teraz trzymała dwie butelki szampana. Spojrzała pod stół i tak jak myślała, puste butelki zajęły ich miejsce.

— Czas na toast — wyszeptała. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 15, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I loved you so hard that I softened; rayemmaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz