001

119 10 3
                                    

- Jak się miewasz, Emmo Jeager, dziesiąta damo Soriny? - Ray z udawaną powagą ucałował jej dłoń, nadawając swojemu głosu prześmiewczo głębokie brzmienie.

- Dobrze, idealnie był wręcz powiedziała. A ty, Reyu Jeager, ósmy mężu Soriny?

Oboje wybuchli śmiechem z irracjonalności tej sytuacji. Ray nigdy nie myślał, że przyjdzie mu nosić jedwabne kreacje księciunia, na którejś z ich misji. Zawsze to były ciemne materiały, na których nie odznaczał się widok krwi, przewiewne. Choć zdarzały się sytuacje, w których z Emmą potrzebował przebrania, nigdy jeszcze nie przebrał się za arystokratę.

A teraz ozdobne materiały, drażniły go w każdy skrawek skóry. Okropnie drażniły. Jedynie siłą woli powstrzymywał się od podrapania swędzących miejsc.

- Myślałaś, że kiedyś skończymy podszywając się pod potomków rodu Jeager?

- To chyba z najbardziej pokręconych misji jaką dotąd dostaliśmy.

- Na pewno najtrudniejsza

- Jak trudne może być, zabić jednego księcia? Damy sobie radę! Bułka z masłem, prawda?

Och, może to być cholernie trudne i Ray dobrze o tym wiedział. Miał świadomość, że Emma też zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji. Jej mały palec drgał niekontrolowanie, a że znał ją na tyle dobrze, wiedział, że właśnie zżera ją stres. Tak jak sześć lat temu, gdy po raz pierwszy dokonali swojego wspólnego morderstwa na kościelnej wieży.

- Za chwilę już nie książę, a król. Król, który jest pilnowany przez swoich rycerzy cały dzień - ścisną jej rękę, wykorzystując swój talent, by uwolnić ją od niepotrzebnego strachu - Ale my nie musimy się niczym martwić. Pozbędziemy się go raz-dwa.

- Tak.. Masz racje.

- Poza tym, pięknie wyglądasz w tej sukience.

Mówił prawdę. Czerwona bufiasta suknia idealnie leżała, podkreślając jej urodę. Do pary miała czarne szpilki, przez co była od niego o pare centymetrów wyższa. Dezorientowało go to trochę, bo Emma zawsze była jego wzrostu.

- Ty też dobrze wyglądasz Ray - mocniej ścisnęła jego rękę i poczuł jak się rozluźnia - I nie musisz zużywać na mnie swoich mocy. Dam sobie radę sama. Jeszcze zacznie ci nos krwawić i ubrudzisz biały jedwab.

- Ej. Wiesz, że nie mam na to wpływu! Ja przynajmniej nie zasypiam jak martwy, gdy nadużyje swojej mocy. Zbyt dużo razy myślałem, że nie żyjesz! Lepsze krwawienie niż odpływanie na kilka godzin.

Stan Emmy, gdy tak robiła jest dla niego przerażający. Jej puls jest ledwo wyczuwalny i wygląda jakby zapadła w śpiączkę. Za bardzo przypominała mu coś o czym bardzo chciał zapomnieć. Pierwszy raz, ją taką zobaczył, gdy miał czternaście lat, myślał, że nie żyje. Stało się to krótko po tym jak użyła swojego daru, zamierając się miejscami z właścicielem burdeli, by uniknąć śmierci.

Dwa lata później, gdy utknęli razem w jakiejś obskurnej jaskini, wyznała mu, że to był pierwszy raz, gdy udało jej się zamienić miejscami z człowiekiem. Jej dziwactwo zawsze oddziaływało tylko na małe przedmioty. Nigdy nie próbowała tego na organizmach żywych.

- Tak? A mam ci przypomnieć jak przez to, że wyglądałeś jakby ktoś ci złamał nos, jakiejś staruszce zrobiło się ciebie tak żal, że pozwoliła nam u siebie przenocować? Bidulka myślała, że umrzesz mi w rękach, bo oczywiście to ja wtedy musiałam cię nosić.

- Tak, pamiętam, ale dostaliśmy przynajmniej darmowy nocleg , prawda!

- Tak, tak..

Uśmiechnęła się pogodnie, a jemu zrobiło się cieplej na sercu.

I loved you so hard that I softened; rayemmaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz