Rozdział 5

417 14 0
                                    

 - Co?

Han już zaczął się od nas oddalać, gdy nagle zatrzymał się gwałtownie. Nie odwrócił się, a jego ton niemal zamroził mi krew w żyłach i zaczęłam wątpić, czy w ogóle przestanie być zły. Coraz bardziej wątpiłam też w to, co powiedział DK.

Nie odpowiedziałam, więc ruszył dalej.

Kolację zjedliśmy w napiętej atmosferze. Dom początkowo próbował dowiedzieć się czegokolwiek, co się wydarzyło, lecz Han tylko powiedział przez zęby coś o ryzyku, o które sama się proszę.

- Ryzyko to drugie nazwisko Torettów – zaśmiał się kuzyn.

- Tylko, że ona nazywa się Walker, a nie Toretto – warknął w odpowiedzi Han i więcej się nie odezwał.

Gdyby nie Shaun, reszta posiłku upłynęłaby w milczeniu. Chłopak jednak nie dawał za wygraną i próbował rozluźnić atmosferę żartami. Niektóre z nich były naprawdę głupie, ale przynajmniej odwracały uwagę, za co byłam mu wdzięczna. Po chwili niestety zaczął drażnić wszystkich dookoła i zamilkł z cichym jękiem. Po nikłym uśmiechu Mii wywnioskowałam, że go kopnęła, żeby się w końcu opanował, co nawet mnie rozbawiło.

Wątpiłam, czy „po kolacji, na dachu" było nadal aktualne, ale nie mogłam nigdzie znaleźć sobie miejsca, więc postanowiłam jednak tam pójść. Całą drogę powtarzałam sobie, że jeśli go nie będzie, to może piękny widok mnie przynajmniej uspokoi, lecz i tak poczułam się zawiedziona, że nie przyszedł.

Nie wiem, ile tak siedziałam wpatrując się w przestrzeń przede mną, nie wzięłam telefonu ani nie czułam upływu czasu. Nagle usłyszałam uderzenie, a po nim głos.

- Widziałem, że tu idziesz, ale nie byłem pewien, czy chcesz towarzystwa.

Zamknęłam oczy, żeby nie zauważył mojego rozczarowania, kiedy gramolił się na ławkę. To był Shaun, nie Han.

Oczywiście, że nie Han.

- Ładnie tu – ciągnął wypowiedź. - Długo wiesz o tym miejscu, czy znowu chciałaś się schować i przypadkiem je dzisiaj odkryłaś?

- Nie chciałam się schować.

- Jasne, ty zawsze się chowasz. Masz dziwny system obronny, normalnie ludzie robiliby awantury i rzucali talerzami. A ty się chowasz. Słuchaj, nie wiem, co tam się wydarzyło, ale wiem, że Han...

- Nie chowam się – powiedziałam nieco głośniej niż przed chwilą. - Han pokazał mi to miejsce. W końcu to jego dom.

- Teraz to też twój dom. Shaun, wypad.

- Się robi, szefie – mówiąc to, zasalutował i już go nie było.

Han usiadł obok mnie i nastała długa chwila nerwowej ciszy. Nie wiedziałam jak zacząć, ani czy w ogóle powinnam tu być. Chłopak też się nie spieszył z jakimkolwiek słowem czy gestem, więc po prostu patrzyliśmy się przed siebie. Czas leciał, a słońce powoli zachodziło, jednak my nie wracaliśmy do środka. W końcu napięcie zaczęło gdzieś ulatywać, a cisza stała się przyjemna, wręcz intymna, nasza. Zniknęła jego złość i mój strach.

Było już prawie całkowicie ciemno, kiedy poczułam, jak chłopak mnie obejmuje. Nie spodziewałam się tego, zamyślona aż podskoczyłam ze strachu. Rozbawiło go to, ale przytrzymał mnie nieco mocniej, żebym przypadkiem nie spadła. Oparłam głowę o jego ramię, a on swoją o moją. Wtuliłam się w niego, zamykając oczy, żeby delektować się chwilą. Poczułam niesamowitą ulgę i coś jeszcze, coś, czego nigdy nie czułam i nie potrafiłam nazwać.

- Co ci strzeliło do głowy, co? - zapytał w końcu. Jego głos był cichy, a ton czuły, jednak od razu było słychać, jak bardzo zależy mu na odpowiedzi. Może nawet trochę się jej obawiał?

Tokio Drift - Inna Historia IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz