Jeśli są jakieś błędy, to poprawcie mnie w komentarzach! Miłego czytania xPS. Lavender ma dzisiaj urodziny ❤️
Czasami życie daje nam więcej niż możemy znieść, czasami jedno wydarzenie, jedno zdanie czy spojrzenie przewyższa szale równowagi. Gdybym była wierząca zapewne prosiłabym Boga o wsparcie, pocieszenie czy o cokolwiek innego, ale nie jestem. Nie wierze w Boga, pokrewne dusze czy miłość od pierwszego wejrzenia chociaż zawsze wierzyłam w drugie szanse.
Czy jedna osoba może dostać tych szans więcej niż zasłużyła?
Stałam tam jak kołek wbity w ziemie pod czujnym spojrzeniem Adeline i Huntera, który ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy lustrował mnie wzrokiem. Jedyne co od niego dzisiaj oczekiwałam to jedzenia śmieciowego żarcia na kanapie przy odmóżdżającym serialu, a co dostałam? Scenkę niczym z taniego pornola, marzyłam o tym. Myślałam, że przyjechałam do mieszkania Huntera, a nie do taniego burdelu, najwyraźniej się pomyliłam.
Patrzyłam wprost w hipnotyzującą, wciągającą zieleń i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. W tym momencie uświadomiłam sobie, że najzwyczajniej w świecie jestem kretynką. Nie byliśmy w związku ani czymkolwiek podobnym, nic sobie nie obiecywaliśmy, a czuje się jakby conajmniej mnie zdradził. Skoro ma dziewczynę, narzeczoną czy kimkolwiek dla niego jest ta dziewczyna dlaczego zachowywał się tak jak się zachowywał? Te wszystkie miłe słówka, słodkie gesty, pocałunki... Boli mnie głowa, brzuch, serce?
- Co ty tu robisz? - zapytał podchodząc szybko do drzwi odsuwając przy tym brunetkę, która nic sobie nie robiła z tego, że stoi przede mną praktycznie naga. Chociaż nawet jakby stała naga i tak nie miałaby się czego wstydzić, jej ciało zostało wyrzeźbione przez samego Boga, nie to co moje. Nic dziwnego, że ich do siebie ciągnie, oboje zniewalająco piękni i aroganccy. Para idealna.
- Właściwie to już wychodzę - powiedziałam i zrobiłam krok w tył. Chciałam wieścić do samochodu, pojechać na plaże do mojej zatoczki, rozpłakać się i zajadać smutki. Hunter jak zwykle miał inne plany, złapał mnie szybko za rękę i dość boleśnie zacisnął swoją dłoń na moim przedramieniu.
- Nigdzie nie idziesz - ten cholerny władczy ton, od którego zazwyczaj miękły mi kolana teraz tylko zmienił mój smutek w istne wkurwienie.
- Bo co? Zabronisz mi? - prychnęłam, po czym wywróciłam oczami.
- Tak. Porozmawiasz ze mną czy tego chcesz czy nie - zaczął ciągnąć moją rękę w swoją stronę wprost w jego umięśnione ramiona, które były dla mnie definicją bezpieczeństwa i spokoju ducha. Słowo klucz, były.
- Nie udało ci się zaliczyć dzisiaj rano więc zgarnąłeś po drodze pierwszą lepszą kurwe? - wysyczałam głosem tak nasiąkniętym jadem, że w pierwszej chwili sama się nie poznałam.
- Lavender, przestań - zarządził i spojrzał na mnie lodowatym spojrzeniem, które niegdyś mnie przerażało, a teraz jedynie rozbawiło.
- Zabolało męskie ego? - zaśmiałam mu się prosto w twarz co temu dupkowi ewidentnie się nie spodobało. Jednym szybkim ruchem złapał mnie za drugi nadgarstek, przyciągnął do siebie i przerzucił sobie przez plecy jak worek ziemniaków.
- Czy ty zawsze musisz być tak kurewsko irytująca? - zapytał kręcąc przy tym głową z dezaprobatą.
- A czy ty możesz mnie do kurwy nędzy puścić? - uderzałam pięściami w plecy bruneta, ale ten miał to wszystko w głębokim poważaniu. Nagle poczułam na rękach i twarzy lekki podmuch wiatru, a świat ponownie był dobrze ustawiony. Stałam zdezorientowana na balkonie, a pan dupek właśnie z niego wychodził.
CZYTASZ
Heaven Or Hell
Teen FictionPIERWSZA CZĘŚĆ DYLOGII SOUL Pozornie idealne życie, bogaci i wpływowi rodzice, dwójka najlepszych przyjaciół i chłopak, który skoczy za ciebie w ogień. Jak bardzo to wszystko jest przekłamane? W cholerę. Lavender Brook pozornie miała wszystko czego...