Zapraszam na Twittera: Aur0raaxImpreza na plaży skończyła się mniej więcej o czwartej nad ranem. Wśród towarzystwa nie było ani jednej w stu procentach trzeźwej osoby z wyjątkiem mnie. Nawet Aron był po dwóch piwach, co wyjaśniałoby jego zachowanie. Gdy wróciliśmy z zatoczki Dove wraz z Asherem zaatakowali nas pytaniami co się stało i dlaczego twarz Arona przypomina dawno nie wymieniany tampon. Nie ważne jak głupio to brzmiało jego zazwyczaj nieskazitelnie przystojna buźka przypominała wtedy jedną wielką plamę krwi. Ciecz sączyła się obficie z nosa i ust. Dałam chłopakowi swoją kurtkę aby mógł zatamować krwawienie. Z początku nie wiele to dawało, jednak po czasie przyniosło rezultaty. Co prawda moja kurtka najprawdopodobniej nadawała się już do śmieci, ale niezbyt się tym przejęłam. Po ogarnięciu przyjaciół i poszkodowanego chłopaka w końcu mogłam wrócić spokojnie do domu.
Zaparkowałam na podjeździe po domem, gasząc silnik westchnęłam głęboko i oparłam głowę o kierownicę. W co ja się do cholery jasnej wpakowałam? To pytanie błądzi w moich myślach od pojawienia się tego piekielnie seksownego dupka na plaży. Z miną męczennika wyszłam z samochodu zamykając go poprzez pilota, powoli wlokłam nogami w kierunku jasnych, dwuczęściowych drzwi wejściowych. Jak na złość nie zabrałam swoich kluczy, naiwnie nacisnęłam klamkę z nadzieją, że może jednak rodzice zapomnieli o moich prośbach i nie zamknęli drzwi na klucz. Oczywiście, że zamknęli! Po nie udanej próbie wejścia do własnego domu, ponownie westchnęłam i oparłam się rozgrzanym czołem o chłodne drewno.
Czy to zawsze musi przytrafiać się mnie?
Tak!
Mogłabym przesunąć doniczki i wyciągnąć zapasowy klucz z pod kamienia, ale był jeden haczyk. Tym haczykiem było to, że tego cholernego klucza tam nie było. Ojciec postanowił zmienić zamki i nie wyrobił dodatkowych kompletów. Podsumowywując wszystko, jestem w czarnej dupie. Nagle mnie olśniło! Szare i zapomniane komórki mojego mózgu przebudziły się z zimowego snu. Przypomniało mi się o otwartym oknie, które zostawiłam, aby się przewietrzyło. Jeśli nikt nie wchodził do mojego pokoju, a taką mam nadzieję, oznaczało to, że całkiem możliwe jest to, iż będę spać we własnym łóżku. Okrążyłam sporych rozmiarów dom, będąc na tyłach budynku zadarłam głowę wysoko do góry. Słońce powoli znów pojawiało się na horyzoncie i swoimi pierwszymi promieniami oświetlało posiadłość. W jednym z okien delikatnie, prawie niezauważalnie powiewała jasna beżowa zasłona. Na moją zmęczoną twarz wpłyną szeroki uśmiech. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam niewielkich rozmiarów drabinę, którą pozostawił ogrodnik po przycinaniu drzewek.
Bill Turner znał się na rzeczy. Od dwudziestu lat pracuje w ogrodzie mojej matki i pilnuje aby wszystko w nim wyglądało nienagannie. Dokładnie tak jak na "rodzinę królewską" naszego miasteczka Lakewood przystało. Pseudo arystokracyjny tytuł przyznano nam ze względów mojego ojca i jego ojca. Nasza rodzina od zarania dziejów miała ogromne wpływy w całej Ameryce północnej. Podeszłam do drabiny, która była wykonana z ciemnego drewna, podniosłam ją i momentalnie ponownie postawiłam. Przeceniłam swoje możliwości, albo przeceniłam tą cholerną drabinę, z daleka nie wyglądała na taką ciężką. Po dwóch kolejnych próbach w końcu udało mi się ją przetaszczyć pod ścianę domu. Mimo nowoczesności, w której utrzymamy jest budynek, a raczej jego wnętrze to wygląd z zewnątrz jest zupełnie inny. Gdzie nie gdzie białe ściany pokrywa zielony, bujny bluszcz z niewielkimi niebiesko - różowymi kwiatuszkami, które jako mała dziewczynka zawsze zbierałam i wplatałam w warkocze. Po wielu latach swojego istnienia bluszcz był na tyle mocny, aby móc po nim wejść do mojego pokoju. Jego grube konary oplatały budynek niczym macki, miało to swojego rodzaju urok.
Trzy lata wcześniej Asher obejrzał wiele romansideł i filmów akcji, w taki oto sposób odkrył idealny sposób na niekonwencjonalne wejście do domu. Wiedzieliśmy o tym tylko my. Zawsze, gdy miałam szlaban on wraz z Dove właśnie przez okno wchodzili i wychodzili. Po tak długim czasie nikt się nie zorientował, a to był tylko dodatkowy plus do kolekcji bluszczu. Wspięłam się na sam szczyt drabiny uważając przy tym, aby się nie zabić. Gdy byłam już na górze mocno chwyciłam grube konary krzewu i zaczęłam się wspinać. Po licznych odwiedzinach przez moich przyjaciół w roślinie wydeptane były miejsca gdzie najlepiej usadowić nogę, aby nie spaść. Po niecałych piętnastu minutach siedziałam już na parapecie w swojej sypialni.
CZYTASZ
Heaven Or Hell
Ficção AdolescentePIERWSZA CZĘŚĆ DYLOGII SOUL Pozornie idealne życie, bogaci i wpływowi rodzice, dwójka najlepszych przyjaciół i chłopak, który skoczy za ciebie w ogień. Jak bardzo to wszystko jest przekłamane? W cholerę. Lavender Brook pozornie miała wszystko czego...