⚜️Rozbój w biały dzień. ⚜️

18 5 0
                                    

Schowałam się pod stół, próbując wyciaglnac rewolwer z paska przyczepionego do moich spodni. - Gdzie oni są? - Wykrzyczał jakiś zachlany członek wrogiego gangu. Akurat w tym momencie kiedy byłam sama i chciałam w spokoju załatwić sprzedaż diamentów Ci debile wystraszyli mi potencjalnego kupca.
Wychyliłam się lekko spod stołu, aby ocenić sytuacje uciekać czy walczyć. Spojrzałam się na pobliskie drzwi, które kołyszały się od wiatru, nie dam rady przebiec bez dostania kulką. - Aish... Chyba sie nie obędzie bez trupów. - Mruknęłam do siebie.
Wysunęłam sie spod stołu ładując rewolwer. - Rece do góry pijaku. - Wystrzeliłam z pistoletu, tak, że trafiłam aż dwóch na raz. - Wow tego sie nie spodziewałam. - Zaśmiałam się do siebie. Korzystając z okazji wybiegłam przez tylne drzwi. Przeciwnicy lekko oszołomieni rzucili sie za mną i strzelali gdzie popadnie. Jeden z nich trafił mi nawet w kapelusz przez co odpadło z niego czerwone pióro. Spojrzałam się na kapelusz z pełnym zdziwieniem, ze chłop ledwo stoi a trafił mi w piórko.
- Minnie! - Krzyknęłam biegnąc w stronę klaczy. Szybko chwyciłam za siodło i popędziłam w stronę pobliskiego lasu. Przejechałam kilka metrów i obroniłam się w stronę karczmy, aby upewnić się że napewno ich zgubiłam. Jak już byłam wolna to wróciłam szlakiem do naszej bazy. Przez nasz napad na Hoonh'a jesteśmy na celowniku innych gangów z okolicy, dlatego postanowiliśmy rozbić obóz nad jedną z rzek. Co za tym idzie często zmieniamy miejsce naszej bazy.
Kiedy już dojechałam nad rzekę przywiązałam konia do pobliskiego drzewa i poszłam w stronę naszego namiotu. - Jesteś już? Ile dal za te diamenty? - Zapytał Jimin. - Nic nie dostałam, zaatakowali mnie ci idioci od Hoonh'a. - Odparłam chowając klejnoty do skrzyni. - A co ty tu robisz? - Zapytałam. - Czekam na Jungkook'a, bo chce mu coś przekazać. - Odkiwałam mu głową i zaczęłam sciągać z siebie bron. Schowałam ja za polowe łóżka i zabrałam się za naprawę kapelusza.
- Jimin! Jestem już. - Krzyknął Jungkook w nasza stronę. Jimin podszedł do niego i szepnął mu coś na ucho, po czym oddalił się w stronę namiotu Namjoon'a. - O co chodzi? - Zapytałam kładząc się na łożko. - Jeden z naszych wspołpracowników chce nam udostępnić restauracje do obrad, ale musimy dla niego załatwić kilka rzeczy. - Wyjaśnił. Nie miałam już ochoty na żadne załatwianie, cały czas martwiłam się tym, ze nie znajdę kupca na diamenty dopóki Ci głupcy od Hoonh'a nas nie dopadną.
Zaciągnęłam chłopaka za rękaw wtuliłam się w jego tors. Po chwili zasnęłam, zapominając o ciężarze który nosze.
Obudziły mnie strzały i krzyki, natychmiast zerwałam się z łożka razem z Jungkook'iem. Chwyciłam za bron widząc jak kula przecina nasz namiot. Wybiegłam z namiotu, żeby sprawdzić kto nas zaatakował. Gang Hoonh'a kto inny. Jungkook zdjął tych co byli najbliżej nas, wiec skorzystałam z okazji i zabrałam z namiotu nasze rzeczy, w tym diamenty. Chwyciłam za kapelusz i wsiadłam na konia.
Jechałam z Jungkook'iem za reszta naszego gangu w bezpieczne miejsce, przy okazji zestrzeliwując goniących nas wrogów.
Kiedy wreszcie ich zgubiliśmy było już jasno. Zajechaliśmy do pobliskiego miasta, aby konie mogły odpocząć. - Zabierzcie swoje rzeczy i idziecie do tamtej karczmy. Tam są noclegi, ja idę na pocztę i wyślę list gończy, tak nie może być. - Odparł wkurzony Namjoon. Weszłam z wszystkimi do starego budynku, wszędzie śmierdziało rybami i przeterminowanym jedzeniem. Zatkałam nos starając się podążać za innymi. Wokół nas były stoliki, a na niektórych z nich leżały ledwo żywe pijane osoby. To miejsce mi nie pasowało. Za ladą stał właściciel, który właśnie rozmawiał z Jimin'em i Hoseok'iem. - To ten, któremu mieliśmy coś załatwić? - Podeszłam do Jungkook'a, ten tylko mi odmruknął próbując utrzymać równowagę z trzema torbami, które trzymał. Chcąc mu pomoc wzięłam jedną od niego, faktycznie były dość ciężkie.
- Dobra, Tae i Yoongi macie klucz do pokoju na samej górze, Jungkook! Weź to dla was. - Powiedział Jimin rozdając każdemu klucze do pokoi. - Chodź. - Mruknął Jungkook, chwytając mnie w talii.
Szłam z nim na drugie piętro. U góry nie było już tak źle, gdzieniegdzie były jakieś rośliny, ale wody to one nie widziały od jakiś dwóch lat, chociaż jeden z kaktusów wyglądał jak nowy.
Chłopak otworzył drzwi i uderzył nas straszny odór. - Cholera. - Powiedział Jungkook zatykając nos. Wetknęłam głowę nad jego ramię żeby zobaczyć co się dzieje.
Na środku pokoju leżał zdechły szczur. - O panie. Weź to ja wywietrze chociaż pokój. - Rozkazałam chłopakowi. Podeszłam do okien i próbowałam je otworzyć, nie dało się. Więc bez największego namysłu wybiłam kilka szyb w pomieszczeniu. - Co tu się. - Westchnął Seokjin wchodząc do naszego pokoju. - Nowa moda. - Zaśmiałam się. Jungkook skorzystał z nowych okien i wyrzucił truchło na ogród, o ile ten syf za oknem można nazwać ogrodem. Tak bardzo chciałam już być w naszej małej chatce.

Like us. - Jungkook JeonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz