- Minnie, powoli. - Zaciągnęłam lożę, tak aby koń nie spadł z wzgórza. Na drodze leżało pełno kamieni i innych syfów, przez co przeprawienie się przez ten las graniczyło z cudem.
- Zostawiamy konie? - Zapytał Jungkook. Obejrzałam jeszcze przez chwilę teren, aby upewnić się, że napewno jest bezpiecznie. - Tak. - Powiedziałam przywiązując Minnie do drzewa. Dalej musimy iść na piechotę, przez te chaszcze nie da się przejść.
Według kartki, którą dostaliśmy od właściciela karczmy, mieliśmy szukać ogromnej jaskini z kilkoma dziurami, które miały być wejściem.
- Yeji, stój. - Wyszeptał Jungkook. Obróciłam się w jego stronę, aby dowiedzieć się o co chodzi. Ten jednak tylko pokazał mi głową na dwóch skąpo ubranych mężczyzn wyglądających jakby dopiero wrócili z jakiegoś biegu po lesie. - To ci kanibale? - Spytałam. - Na to wychodzi, schyl się. Będziemy się skradać, najwidoczniej natrafiliśmy na ich jaskinie. - I miał rację, chwilę później siedzieliśmy w krzakach obok ogromnej jaskini.
- Jaki jest plan? - Zapytałam. - Nigdy nie ma planu. - Zaśmiał się chłopak wrzucając dwa dynamity przed wejście do jaskini.
Przed ogromną grotą stało conajmniej z pięciu przeciwników, co oznaczało, że w środku może być ich więcej, a nas było tylko dwóch.
W ten sposób Jungkook zaczął krwawą jatkę ale z przewagą dla nas, bo wrogowie byli zdezorientowani.
Wparowaliśmy do środka ściągając czterech najbliższych kanibali. Im głębiej wchodziliśmy tym mniej ich było. - Nie jest aż tak źle. - Odparłam, przecierając pot z czoła. Wtedy usłyszeliśmy kobiece krzyki. Pobiegliśmy w stronę dźwięku.
Obok dwóch klatek stał jeden z kanibali trzymający nóż na gardle jednej z kobiet, a swoim ciałem zakrywał klatkę, w której siedziała druga kobieta. Stanęliśmy w bezpiecznej odległości, próbowaliśmy nawet negocjować ale te dzikusy nawet nie rozumiały co się do nich mówi.
W pewnym momencie ciało kanibala runęło na ziemię, a kobieta wpadła w ramiona Jungkook'a. Spojrzałam się do góry, skąd usłyszałam strzał. - Hoseok? Co wy tu robicie? - Zapytałam widząc Jimin'a, który chowa się za Hoseok'iem. - Byliśmy w okolicy. - Odparł zeskakując z kamieni. Podbiegłam szybko do drugiej klatki, aby uwolnić uwięzioną kobietę. - Jimin, zajmij się nią. - Powiedziałam, odsuwając się od klatki. Odwróciłam wtedy wzrok w stronę Jungkook'a, który stał nieruchomo, a kobieta, która się do niego przyczepiła płakała mu w ramię. Podeszłam do nich i popchnęłam tą dziewczynę w stronę wyjścia. - Dość tych czułości. Wychodzimy. - Warknęłam, łapiąc Jungkook'a za rękę.
Na zewnątrz było spokojnie, wydawało mi się, że wybiliśmy wszystkich kanibali. - Gdzie macie konie? - Zapytałam Jimin'a, który kleił się do nowo poznanej kobiety. - Zaraz obok waszych. - Machnął ręką na znak, że mam mu nie przeszkadzać.
Poszliśmy po nasze konie zostawiając po sobie ciała kanibali i wysadzone wejście do jaskini. Mieliśmy nadzieję, że kolejny gang nie będzie miał ochoty na zemstę.
Gdy dojechaliśmy już do miasta, podbiegł do nas Namjoon z właścicielem. Zabrał od nas dwie kobiety i zaprowadził szybko do karczmy.
- Co się dzieje? - Zapytałam lidera. - Poczekaj zbiorę wszystkich i Wam wyjaśnię. - Odpowiedział. Przestraszyłam się, nigdy nie był tak zestresowany. Usiadłam, więc wygodnie z Jungkook'iem przy stole i czekaliśmy, aż cały nasz gang się zbierze.
- Dobrze, więc nie jest tu bezpiecznie. Narazie oczywiście. Wynosimy się w góry, a konkretnie na północny zachód. Będzie zimno ale jakoś damy radę. Trzeba też pamiętać, że tam nas nie znajdą. Wyruszamy jutro o świcie. Bądźcie gotowi. - Powiedział Namjoon stojąc na krześle.
Nie wiem ile będzie trwało to nasze uciekanie, ale mam już dosyć. Nawet u siebie w domu nie byłam bezpieczna. Chociaż jedyne co się teraz liczyło to spakowanie ciepłych ubrań i wyspanie się przed jutrzejszą wyprawą.
CZYTASZ
Like us. - Jungkook Jeon
Fanfic~ Jak iść to tylko z tobą. ~ Historia dwóch splecionych dusz, które szukają pocieszenia w jednym z najniebezpieczniejszych gangów na świecie. Każde zlecenie dla nich to jak gra w rosyjską ruletkę, chociaż wiesz, że jest ryzykownie to i tak Cię ciąg...