Patroklos był nowy. To wystarczyło, żeby czuł się maksymalnie niekomfortowo. Dochodził na ostatni rok do innej klasy, innej szkoły, innego życia. Nie tęsknił za znajomymi, był samotnikiem, ale nie z wyboru. Po prostu (a przynajmniej takie odnosił wrażenie) nigdy nikogo nie interesował. Jego ojciec był zdegustowany, kiedy musiał spojrzeć na syna niedojdę, a matka była... chora. Właśnie dlatego przeprowadzili się do innego miasta - ojciec chciał ją umieścić w zakładzie dla czubków. Patroklos pamiętał ją z wczesnego dzieciństwa przez mgłę, jakby to wszystko wydarzyło się tysiące lat wstecz. Pamiętał jak chodziła z nim nad jezioro. On puszczał kaczki domagając się jej pochwał i atencji, a ona obojętnie wpatrywała się w horyzont, zupełnie jakby widziała coś, czego mały chłopiec nie mógł dostrzec. Później, w najmniej spodziewanym momencie chwytała go za rękę i ciągnęła w kierunku domu nie zważając na słabe protesty syna. Poza tym Patroklos niewiele ją widywał. Przesiadywała całe dnie w swoim pokoju (nie dzieliła go z mężem): nie jadała z nimi, nie pokazywała się, kiedy przychodzili goście. Pamiętał jej sylwetkę falującą pod wpływem promieni słońca, wydawała mu się wtedy nie z tego świata. Teraz nie miało to już znaczenia. Miała być umieszczona w specjalistycznym ośrodku, skąd nie wyjdzie do końca życia. Rozdział w jego życiu pod tytułem ,,matka" został zamknięty.
Teraz przemierzał korytarze szkoły usiłując znaleźć odpowiednią salę. Była siódma pięćdziesiąt, ale wydawało mu się, że jest spóźniony. W końcu znalazł odpowiednie drzwi, otwarte na oścież, czekające na niego. Wziął głęboki oddech i przekroczył próg niegotowy na wszystko.
W sali nie było jeszcze wiele osób. Jakaś dziewczyna siedziała przy oknie, w drugiej ławce od końca, gadając przez telefon. Kilku chłopaków zajmowało miejsca bardziej z przodu dyskutując o czymś głośno. Tylko jedna osoba wydawał się niezajęta niczym. Brązowowłosa dziewczyna siedziała w połowie rzędu pod ścianą przeglądając coś z obojętnością na smartfonie. Patroklos strzepnął z siebie niewidoczny kurz i podszedł do niej. Kiedy usłyszała zbliżające się do niej kroki podniosła głowę. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy zobaczyła zestresowanego chłopaka.
- Co tam? - zapytała luźno
- Mam na imię Patroklos - powiedział to tak sztywno jak wierszyk w podstawówce
- A ja Bryzejda. Miło mi - rzuciła te słowa w powietrze, a kiedy nie wróciły jak bumerang ciągnęła dalej - Nowy, prawda? Nie stresuj się, tu jest całkiem w porządku. Siadaj.
Została może minuta do dzwonka. Patroklos niechętnie schylił się do plecaka, żeby wyjąć chociażby długopis. Wtedy zobaczył go wchodzącego do sali. Blondyn, a raczej złotowłosy szedł w towarzystwie chłopaka z delikatnym zarostem. Był piękny, piękniejszy niż ktokolwiek, kogo kiedykolwiek widział Patroklos. Złote włosy opadały mu na czoło dodając jeszcze szlachetniejszego wyrazowi twarzy, która spokojnie mogłaby być obliczem boga. Miał idealnie wyrobione ciało, którego mięśnie napinały się i rozluźniały pod koszulką. Trzymał w rękach tylko dwie książki, zeszyt i długopis przez co wyglądał jak nowożytny filozof. Na nogach miał buty, na które Patroklosa nie byłoby stać nawet po sprzedaniu organów. Usłyszał za sobą zbiorowe westchnienie, a po odwróceniu się zobaczył, że koleżanki Bryzejdy wgapiały się w blondyna maślanymi oczyma. Nie mogąc się powstrzymać zapytał brązowowłosej:
-Kto to jest?
-Achilles. Bóg szkoły i mokry sen każdej dziewczyny. - ,,Achilles" powtórzył delikatnie to imię. Było idealne. - A ten obok niego to Odyseusz, jego najlepszy przyjaciel.
Patroklos spojrzał na Odyseusza, który właśnie usiadł w ostatniej ławce. Miał brązowe włosy poprzetykane rudymi pasemkami. Zarost sprawiał, że wyglądał na kilka lat starszego od blondyna. Najciekawsze były w nim oczy. Nawet z tej odległości wydawały się nieprzeniknione i głębokie. Skrywały za sobą inteligencję, przebiegłość oraz spryt. Te oczy mogły należeć tylko do człowieka pewnego siebie, dbającego o własny interes. Odyseusz chwycił spojrzenie Patroklosa, kiwnął głową na znak sztywnego szacunku. Od tego momentu nie byli ani nieznajomymi, ani przyjaciółmi ani wrogami. Achilles zauważył to i odwrócił się w stronę przyjaciela. Patroklos spuścił wzrok.
- Kto to jest? - to pytanie padło z ust blondyna. Odys pokręcił głową.
- Jest nowy. Nie słuchałeś jak matka ci o tym mówiła?
- Rzadko kiedy jej słucham. - uciął jak najoczywistszą prawdę. Odwrócił wzrok w kierunku nowego i przypatrywał mu się kilka sekund - Jest ładny.
- Czy ja wiem? Raczej przeciętny - to nie była obraza czy ironia tak typowa dla brodacza. To było stwierdzenie faktu. Nowy miał ubranie, które mógłby nosić każdy, włosy ułożone w przeciętny sposób. Zdecydowanie mógłby być każdym i nikim jednocześnie. Nie był osobą, na której zatrzymuje się wzrok.
Nauczyciel wchodzący do klasy zmusił ich do ponownego wstania. Przeczytał szybko listę obecności i zaczął wykład na temat układu nerwowego.
- Ma na imię Patroklos - dziewczyna siedząca przed Odyseuszem i Achillesem odchyliła się w ich stronę na krześle. Była to Penelopa, dziewczyna Odysa. Niektórzy uznawali, że wicekról szkoły mógłby znaleźć sobie kogoś ładniejszego, ale Odyseusz był tak bezgranicznie zakochany w dziewczynie, że nie zwracał uwagi na głupie przytyki. Poza tym: Penelopa była śliczna. Nie najpiękniejsza w szkole, ale naprawdę śliczna.
-Skąd wiesz? - Achilles nachylił się do niej
-Słyszałam, kiedy opierdalałam Deidameje przez telefon - obydwaj przewrócili oczami. Deidameja była jedną z najładniejszych lasek w szkole, ale miała jedną wielką wadę: uwielbiała rozbijać związki
- I co? Udało się? - Odyseusz uśmiechnął się rozbawiony, jednak uśmiech zniknął mu z twarzy, kiedy zobaczył mordercze spojrzenie swojej ukochanej.
-Jesteś okropny. Laska podrywa cię na moich oczach, a ty nic z tym nie robisz. Wiesz jak ja się wtedy czuję?
-Wyluzuj Poppa - Achilles machnął ręką na co dziewczyna prychnęła oburzona - Mówisz, że ma na imię Patroklos? Dość niespotykane imię.
-No bo twoje jest zajebiście typowe - żachnął się ciemnowłosy, jak się okazało trochę za głośno, bo nauczyciel przerwał wykład i odwrócił się w ich stronę.
-Czy ja wam przeszkadzam?
-Po prawdzie panie profesorze... - zaczął Odys, ale oberwał w dłoń od swojej dziewczyny - Nie. Proszę kontynuować.
- A ty - szepnęła do Achillesa Penelopa - Jak chcesz to zajmij się nowym. Wygląda jak mały chłopczyk, który potrzebuje opiekuna. -Blondyn posłał jej tylko krzywy uśmiech.
||||||||||||||||||||||||||||
Dzień dobry. Mam nadzieję, że spodoba wam się to co stworzyłam. Do zobaczenia.
CZYTASZ
YOU. || Patrochilles MODERN AU
FanfictionPatroklos i Achilles. Dwie połówki tej samej duszy, które znalazły się w liceum i musiały przetrwać je razem.