Rozmyślania Penelopy, impreza i dlaczego nie warto rozmawiać z Parysem

239 25 6
                                    

          Penelopa nie należała do osób robiących problemy z każdej pierdoły. To  była jedna z tych wielu rzeczy, które Odyseusz absolutnie w niej kochał. Gdyby przejmowała się wszystkim już dawno popadłaby w paranoję, bo rzeczy którymi mogłaby się przejmować było wiele: codzienne sprzeczki Achillesa i Odyseusza (bo zdecydowanie nie byli słodkimi, spijającymi sobie z dzióbków przyjaciółmi), dogryzki jej chłopaka, wyjątkowo irytująca szkoła i cała masa debili dookoła niej. Od kilku tygodni miała jednak dość poważne zmartwienie: jej głowę zaprzątał Achilles z jego nowym zauroczeniem. I nie, nie był to pierwszy raz kiedy blondyn się zauroczył czy zakochał. Tylko, że zawsze rozgrywał to inaczej: przesadnie pewny siebie podbijał do osoby, która akurat wpadła mu i oko i otwarcie jej to mówił. Teraz nawet nie mógł zebrać się w sobie na tyle, żeby pogadać z Patroklosem. Na początku miała ochotę zrobić to co zazwyczaj: wyśmiać go i trochę upokorzyć przed nim samym. Ale zobaczyła, że sytuacja jest poważniejsza. Patroklos działał na niego niesamowicie mocno, co nie dziwiło Penelopy. Achilles, ze swoim kompleksem zdobywcy i zwycięzcy, potrzebował kogoś kim mógłby się opiekować, a nowy chłopak idealnie nadawał się do roli kruchej księżniczki. W sumie, dziewczyna zdążyła go polubić. Był słodki i milutki.

       -------------

          Stanęła przed zadbanym domem z psychopatycznie równo przyciętym trawnikiem. Minęły ją jakieś dwie dziewczyny w krótkich sukienkach i niebotycznie wysokich szpilkach. Nigdy nie rozumiała po co aż tak stroiły się na zwykłą domówkę. Wyglądały na takie, które schleją się po godzinie i wylądują albo za drzwiami, albo w łazience trzymając sobie włosy. Uśmiechnęła się na tą myśl.

          Dom jak zwykle pękał. Nie znała nawet połowy ludzi i patrząc na zachowanie niektórych była pewna, że nie chce poznać. Szukała wzrokiem swojego zidiociałego chłopaka i przyjaciela albo chociaż Bryzejdy czy Patroklosa. Musiała znaleźć kogoś z kim przesiedzi cały wieczór z dala od wymiotujących nastolatków. W końcu złapała wzrok złotowłosego.  Achilles stał przy wyspie kuchennej z piwem w ręku rozglądając się dookoła. Szukał Patroklosa, chociaż nie przyznałby się do tego.  Podeszła do niego z dziarskim uśmiechem.

- Co tam przyjacielu?

- Późno przyszłaś

- Zjawiłam się wtedy, kiedy miałam na to ochotę - zmrużyła oczy czekając na jego złośliwą reakcję

- Super - odpowiedział sucho i kontynuował rozglądanie się. Stanął na palcach, żeby patrzeć ponad ludzkimi głowami. Nagle, tuż obok, pojawił się Odyseusz.

- Co tam młodzieży? - rzucił dziarsko, na co jego dziewczyna prychnęła. Był ubrany w czarne spodnie i równie czarną koszulę z rozpiętymi trzema guzikami od szyi, dzięki czemu Penelopa dostrzegła na jego szyi srebrny statek. Sama kupiła mu ten wisiorek.

- Achilles szuka swojego ukochanego - powiedziała zabierając Odysowi kubeczek z ręki i upijając łyk

- Nikogo nie szukam - burknął pociągając kolejny łyk piwa - Po prostu Patroklos jest nowy, a ostatnio wydawał się być zestresowany. Chciałem mu pomóc się zaklimatyzować.

- A kto powiedział, że mówimy o Patroklosie? - zauważył ze złośliwym uśmieszkiem brodacz

- Pierdolcie się wszyscy - machnął ręką blondyn zostawiając ich samych.

----------

          Achilles nie bawił się najlepiej. Właściwie: w ogóle się nie bawił. Obijał się o podpitych rówieśników, co jakiś czas łapiąc kogoś i ratującym tym samym przed czołowym spotkaniem z parkietem. Nie przyznał się Odysowi ani Penelopie, ale czekał na Patroklosa. Ten chłopiec spodobał mu się od pierwszej chwili i  bardzo, ale to bardzo zależało mu, żeby pojawił się dzisiaj tutaj. Okazało się, że wszechświat sprzyja mu jeszcze trochę, bo oto nagle, przez okno kuchenne zobaczył Patroklosa idącego powoli w kierunku domu. Blondyn patrzył jak niepewnie podchodzi coraz bliżej drzwi. Mijał ludzi, którzy wyszli żeby zapalić, albo dotlenić się po procentach. Achilles prawie podskoczył z ekscytacji. Zaraz ten chłopiec będzie obok niego i będzie mógł spędzić z nim całą imprezę. Ale widocznie jego wizja była zbyt piękna, bo przed Patroklosem wyrósł nagle Parys chwiejąc się od wypitego alkoholu. Starszy próbował go ominąć, niezręcznie się uśmiechnął, po czym chciał przejść bokiem, ale brat Hektora uniemożliwiał mu to. 

- Chce atencji to zaraz ją dostanie - Achilles nawet nie zdawał sobie sprawy, że powiedział to na głos. Jakaś pijana dziewczyna odwróciła się za nim i odpowiedziała coś, ale chłopak nawet nie udawał, że ją usłyszał.

 -----------

          Patroklos naprawdę nie miał ochoty na rozmowę z Parysem. Pojawił się tylko dlatego, że poprosił go Achilles, a i tak przyszedł pewnie jako ostatni, bo ubłaganie ojca, żeby go wypuścił zajęło prawie cały wieczór. Próbował wyminąć młodszego, ale okazało się, że przez wypity alkohol chłopak jest nad wyraz pewny siebie i silny. 

- Braciszek spuścił cię ze smyczy? - Patroklos i Parys odwrócili się za głosem i dostrzegli Achillesa stojącego kilka kroków od nich. Teraz, kiedy oświetlała go tylko słaba łuna ciepłego światła padającego z domu i lamp ulicznych, wyglądał jak jeszcze lepiej. Przynajmniej Patroklos tak pomyślał.

- A ciebie ktoś pytał? - Parys zrobił trzy chwiejne kroki w jego stronę

- W przeciwieństwie do ciebie nie potrzebuję specjalnego pozwolenia, żeby się odezwać. A teraz małolacie, spadaj spać, bo jak jutro mamusia znajdzie cię skacowanego, to będzie źle. - młodszy próbował się wyprostować, ale tylko zachwiał się i wyciągnął przed siebie palec

- Czy ty wiesz z kim ja jestem?

- W tym momencie pijanym idiotą, na co dzień tylko idiotą - Patroklos udał, że wyciera usta, żeby nie było widać, że jest bardzo bliski roześmiania się. Achilles stał jak posąg: opanowany, wyniosły i spokojny. Parys w tym samym czasie kiwał się na boki wymachując palcem.

- Wiesz kim jest mój ojciec? Dojedzie ciebie i twoją matką! Zostaniecie z niczym! On ma kasy jak lodu!

- Ma też zidiociałego syna, ale nie sądzę, że to jest coś czym chciałby się chwalić. Poza tym, na pewno ma lepsze rzeczy do roboty niż rujnowanie życia dzieciaka, który próbuje uratować jego parszywego potomka przed kacem stulecia. A teraz: będziesz wypierdalał sam, czy mam kopnąć? - teraz Patroklos nie umiał się powstrzymać i parsknął śmiechem, ale nikt tego nie zauważył. 

Parys pomachał jeszcze rękami, po czym grzecznie udał się do domu. Achilles odprowadził go wzrokiem, z którego wypływała czysta pogarda. Kiedy rozbójnik zniknął za drzwiami, blondyn podszedł do Patroklosa i przerzucił rękę przez jego szyję.

- On jest taki zawsze, serio, nie warto z nim rozmawiać. A teraz chodź, trzeba znaleźć Odysa i Poppę. - Patroklos był zbyt onieśmielony bliskością chłopaka, żeby cokolwiek powiedzieć, dlatego posłusznie wszedł razem z nim do domu braci.


YOU. || Patrochilles MODERN AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz