Późnym popołudniem Achilles leżał ze słuchawkami na uszach. Nie pamiętał kiedy ostatni raz spędzał tą krótką chwilę bezczynności inaczej. Ulubione numery wpływały do głowy, uderzały w serce, a czasem grały na strunach duszy. Był zły. Zły na Hektora, który zakręcił się przy Patroklosie, zły na Bryzejdę, która nie mogła powstrzymać się przed wszczęciem kłótni i w końcu na siebie, za to, że tak źle wypadł przy nowo poznanym koledze. To, jak bardzo spodobał mu się ten chłopak wykraczało poza ramy przyzwoitości.
Zwlekł się z łóżka. Naszła go ochota na papierosa, trening i poczuł się głodny jednocześnie. Zszedł do kuchni, gdzie spotkał matkę.
- Achilles - była dziwna. Odkąd pamiętał była nienormalna. Przynajmniej w jego rozumieniu. Czarne włosy (wyglądające na wiecznie mokre) spływały po ramionach i kończyły się na piersiach. Była szczupła, co uwielbiała podkreślać wszelkimi gorsetami, paskami czy chustami przewiązanymi w talii. Ubierała się jak seksowna bizneswomen. Była piękna, ale jej charakter przerażał. Achilles nigdy nie poznał nikogo tak upartego, despotycznego i okrutnie stanowczego. Jednak jego otaczała niemal chorą czcią.
- Tak mamo? - drugie słowo kosztowało go za dużo
- Dlaczego odmówiłeś Deidamei? Ponoć ją uraziłeś - musiał ugryźć się w język. Nie mógł powiedzieć, że ta głupia pinda lata za nim wbrew jego woli, że jest tępa, że nie słyszy i nie rozumie prostego: ,,odpierdol się"
- Nie miałem ochoty na spotkanie z nią, a poza tym umówiłem się już z Odyseuszem - Tetyda skrzywiła się. Odyseusz, no tak. Ten chłopak był dla jej syna ważniejszy niż ktokolwiek. Nikt nie potrafił wpłynąć na Achillesa tak jak ten brodacz.
- A ten nowy chłopiec? Patrkuls?
- Patroklos. I on... - chłopak zawiesił się. Nie może jej powiedzieć - nie wiem jaki jest, nie znam go.
- A powinieneś. Jest synem bardzo znanego prawnika. - no tak. Matka i jej obsesja na punkcie ludzi z wyższych sfer. - Dobrze by było mieć go w łasce, nie uważasz?
- Może - mruknął powstrzymując się od powiedzenia, że obsesyjne szykanie we wszystkim korzyści jest obrzydliwe. - Jestem zmęczony, pójdę się położyć.
Nie umiem powiedzieć dlaczego, ale Achilles trzy minuty po tym jak powiedział, że idzie się położyć był już w drodze na spotkanie z Odysem. I na prawdę nie interesowało go to, czy brunetowi chce się wychodzić czy nie. Blondyn musiał pogadać, a ten jako dobry przyjaciel miał udzielić mu wsparcia. Nie mieszkali daleko od siebie, więc po piętnastu minutach stał już pod blokiem brodacza i przeskakiwał z nogi na nogę czekając na niego. Po chwili pojawił się. Wyglądał na zaspanego albo znudzonego. Określenie stanu emocjonalnego Odyseusza od zawsze wychodziło poza standardowe umiejętności Achillesa.
- Cały dzień widziałeś mnie w szkole, czego jeszcze chcesz? - milutki jak zawsze
- Czym ty zaczarowałeś Penelopę, że tak za tobą lata, co? - parsknął z cieniem uśmiechu na ustach. Kochał tego gbura jak brata.
-Czymś czego tobie brakuje: urok osobisty i inteligencja, cepie.
- Jeszcze mnie będziesz kurwa obrażał - Odyseusz wywrócił oczami - Dobra, nieważne. Mam problem
- Jaki?
- Nie wiem - popatrzył przyjacielowi w oczy. Wiedział, że mimo swojego czasem paskudnego charakteru, chłopak mu pomoże.
- Czekaj, daj zgadnąć - brodacz potarł skronie udając, że intensywnie się nad czymś zastanawia - Twoja matka czepia się o to, że odmówiłeś tej idiotce, a tobie spodobał się Patroklos i nie wiesz co masz z tym zrobić?
- Mniej więcej
Brunet popatrzył na przyjaciela starając się nie zaśmiać. Na prawdę nie rozumiał co takiego miał w sobie ten nowy chłopak, że Achilles, król szkoły, tak bardzo się nim zainteresował. Dla niego był tylko kolejnym nieśmiałym, może całkiem miłym dzieciakiem. Być może okaże się wybitnym fizykiem, matematykiem albo kolejnym pseudo poetom z bożej łaski, ale jak na razie był przeciętnym uczniem. Bardziej martwiła go Tetyda. Poznał tą kobietę i wiedział, że była obsesyjnie zazdrosna o syna. Może brzmiało to głupio, ale ta kobieta chciała zagarnąć sobie Achillesa na własność. W końcu Odys zaczął stukać się po kieszeniach, cicho zaklął. Blondyn spojrzał na niego unosząc brew.
- Powiedz mi, że masz fajki
- No mam, aleeeee - zaczął, kiedy zobaczył, że brodacz wyciąga ręce - pójdziemy na spacer i pogadamy.
- Niech ci będzie
Nie chodzili długo. Może trzydzieści minut. Achilles wylewał z siebie potoki słów, które Odyseusz cierpliwie zbierał i wlewał sobie do głowy. Nie nazwałby rozterek Achillesa najważniejszymi na świecie, ale grzecznie słuchał wszystkiego co jakiś czas rzucając komentarzem.
- Wkurwił mnie Hektor - powiedział w końcu blondyn
- Nie przesadzaj blondi, on tylko rozmawiał z twoim ukochanym, nie zabrał ci księżniczki - uśmiechnął się złośliwie, za co oberwał po głowie
- Mógłbyś czasem, no nie wiem, zachować się normalnie?
- Mógłbym, ale nie chcę.
- Nie ważne. Boję się, że Patroklos pomyśli, że Hektor to dobre towarzystwo
- A my jesteśmy dobrym towarzystwem? Raczej nie.
- No wiesz co! -oburzył się blondyn wyrzucając ręce w górę - Jesteśmy dużo lepsi od niego. Przede wszystkim jesteśmy lojalni, uprzejmi i na pewno nie tak zakłamani.
- I do tego zajebiście skromni. Słuchaj, dzięki, że mi się spowiadasz, ale coś do roboty i na prawdę nie chce mi się łazić po parku.
- Jasne - odparł lekko zawiedziony Achilles - Rozumiem. Dzięki stary - zbili piątkę, a odchodząc Odys krzyknął jeszcze:
- Wracaj do domu śnić o swojej królewnie!
Achilles pomyślał tylko, że jeżeli do końca roku szkolnego go nie zabije, to będzie mógł uznać się za świętego.
CZYTASZ
YOU. || Patrochilles MODERN AU
FanfictionPatroklos i Achilles. Dwie połówki tej samej duszy, które znalazły się w liceum i musiały przetrwać je razem.