Piątek, Odyseusz, Chłopak z dziewczęcą urodą

302 33 20
                                    

          Wrzesień minął szybko. Był spokojnym rozbiegiem, niezbyt wymagającą rozgrzewką przed resztą roku. W ostatni piątek września, około piętnastej Patroklos dosłownie gnił na matematyce. Nie miał pojęcia co za idiota układał plan, ale chętnie wytłumaczyłby mu kilka rzeczy. Rozejrzał się po klasie nawet nie udając, że próbuje się skupić. Achilles i Penelopa siedzieli gdzieś z przodu, i jako jedyni byli naprawdę skupieni. Ławkę przed chłopakiem siedział Odyseusz, co z jakiegoś powodu niesamowicie go stresowało. Odys wyglądał jakby stracił zainteresowanie matematyką jakieś dwa lata temu. Rozwalił się na dwóch krzesłach, miał w jednym uchu słuchawkę, nie otworzył nawet zeszytu. Dlaczego nikt nigdy nie zwrócił mu uwagi? Bo był Odyseuszem, inne wytłumaczenie było zbędne. Patroklos chyba za długo mu się przyglądał, bo brodacz podniósł na niego wzrok

- Okropnie nudno - oczekiwał odpowiedzi. Szukając wzroku kolegi chciał potwierdzenia albo zaprzeczenia

- No - zestresowany udał, że notuje to co akurat pojawiło się na tablicy. Brodacz zaśmiał się cicho

- Penelopa uważa, że nie da się przy mnie skupić, a ciebie chyba właśnie zmotywowałem do notowania. Muszę o tym pamiętać przy naszej następnej kłótni

Patroklos doskonale wiedział dlaczego nie dało się przy nim skupić. Miał w sobie coś onieśmielającego. Coś, co jednocześnie kazało ci na niego patrzeć i odwrócić wzrok. Szedł po świecie z uporem i zdecydowaniem ponurego żaglowca, który przebija się przez fale nie oglądając na nic. Poza tym, był przystojny, cholernie przystojny.

- Może mieć trochę racji - mruknął

- Naprawdę? - perfekcyjnie wyuczone i przetrenowane zaskoczenie wpłynęło na jego twarz - No gdzie tam - lekceważące, nonszalanckie machnięcie ręką - Przecież ja dobre dziecko jestem. Nikomu nie przeszkadzam.

- Panie Odyseuszu - ponury głos nauczyciela sprowadził ich na ziemię - Do tego, że pan nie słucha zdążyłem się przyzwyczaić, ale proszę nie dekoncentrować kolegi.

- Ależ oczywiście, jakżebym śmiał - kolejny wyuczony gest. Odyseusz, nawet kiedy był skruszony, wygrywał.


        Patroklosowi nigdzie się nie spieszyło. Powoli spakował się, zaszedł do szatni, aż w końcu wyszedł ze szkoły. Doszedł do wniosku, że wędrówka na zewnątrz musiała mu chwilę zająć, bo pod szkołą nie było wielu ludzi. Hektor z jakimś niewysokim chłopakiem fukali na siebie (chyba przed chwilą się pokłócili). Pod główną bramą stali we trójkę: Penelopa, Odyseusz i Achilles. Ten ostatni wyglądał pięknie. Miał bluzę z kapturem koloru oceanu, która idealnie komponowała się z jego przydługimi złotymi włosami. Zauważył go i uśmiechnął się słodko, a w ciele bruneta rozlało się ciepło. Penelopa odwróciła się za uśmiechem przyjaciela. Patroklos zauważył papierosa pomiędzy jej wargami pomalowanymi czerwoną szminką. Wyglądała jak dziewczyna, o której śpiewałaby Lana Del Rey. Chciał odwrócić się w swoją stronę i pójść do domu, ale Odyseusz przywołał go ręką. Nie miał wyboru.

- Cześć - powiedział nieśmiało podchodząc do nich

- Hej - rzuciła Penelopa uśmiechając się półgębkiem.

- Jak ci minął dzień? - delikatny wzrok Achillesa głaskał go po twarzy, a jego ciepły ton przyprawił o delikatny dreszcz

- Dobrze, świetnie, serio - czuł się jak idiota. Motał się, nie miał pojęcia co chce powiedzieć

- Jest sprawa - Odyseusz położył mu rękę na ramieniu, na co Patroklos od razu się spiął. Brodacz, kiedy tylko to wyczuł, od razu opuścił rękę - Jest dzisiaj melanż u Hektora i...

- Uznaliśmy, że też powinieneś przyjść - dokończył za niego Achilles

- A-a-a-ale dlaczego ja? Przecież ja go ledwo znam

- No i co? Ty myślisz, że on  tam będzie znał wszystkich? Błagam cię, połowa ludzi będzie zupełnie z przypadku. - Penelopa zgasiła papierosa i przydeptała go zniszczonym butem.

- A poza tym - złotowłosy powoli do niego podszedł, objął ramieniem i odwrócił. Patroklos był tak przejęty ich kontaktem fizycznym, że nie zwrócił uwagi na dwóch chłopaków wydzierających się na siebie centralnie na przeciwko - Widzisz tego niskiego? To Parys, braciszek Hektora. Debil jakich mało, serio. Ten typ powiedział dzisiaj, że na pewno jesteś zbyt nudny i sztywny, żeby przyjść. No chyba nie dasz mu tej satysfakcji?

         Niski chłopiec, wyglądał jakby miał z czternaście lat. Chociaż musiał być przynajmniej rok starszy sprawiał wrażenie malutkiego i nieporadnego. Był niski nawet przy osobie przeciętnego wzrostu, a przy swoim gigantycznym bracie wyglądał jak karzeł. Miał pełno brązowych loków i dziewczęcą twarz. Jego buzia w ogóle nie przypominała twarzy mężczyzny czy chociażby chłopaka. Miał duże usta, delikatnie zarysowaną szczękę i długie rzęsy. Ale potrafił krzyczeć, głośno krzyczeć. Nawet jeżeli brzmiał jakby nie przeszedł jeszcze mutacji.

- Powiedział tak? Widzę go pierwszy raz na oczy

- Bo to pizda, która dużo gada, ale nigdy się nie pokazuje - Odys patrzył na Parys z odrazą

- Splamił twój honor, więc powinieneś przyjść - Achilles wbił w niego wzrok. Jego tęczówki dosłownie wywiercały w nim dziurę.

- Nie damy ci spokoju dopóki się nie zgodzisz - rzuciła z uśmiechem Penelopa przytulając się do boku swojego chłopaka, który od razu objął ją ramieniem i ucałował w głowę.

- No dobra - westchnął ciężko - To gdzie i o której?

- Jeżeli podasz mi swój numer to ci napiszę- Achilles uniósł brwi, a Patroklos próbował się nie uśmiechnąć

- To zapisuj...

YOU. || Patrochilles MODERN AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz