Rozdział 12 - Gwiazdki

29 6 27
                                    

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Pov Hubert:

Budzę się, pierwsze co robię to sprawdzam godzinę jest 11 nie wiem co do cholery się dzieje i jak trafiłem do tego łóżka. Mam coraz bardziej ochotę zakończyć swoje życie, nie jestem w stanie wyrzymać tego wszystkiego co się dzieje. Coraz częściej w mojej głowie zarysowuje się obraz tych dwóch postaci. Wstaję z łóżka biorę jakieś ubrania i idę pod prysznic. Zimna woda spływa po moim ciele, nie zdejmuje z siebie naszyjnika może to dziwne, ale czuję jagby chronił mnie przed czymś złym. Kiedy patrzę w lustro znów widzę tą samą cholerną postać mam ochotę krzyknąć, ale w porę się przed tym chamuje tyko zaiskając powieki z nadzieją, że postać zniknie i tak się dzieje. Schodzę na dół gdzie stoi Karol robi sobie jedzenie ja siadam za to przy stole i wpatruje się w przyjaciela.

-O Boże nie strasz mnie! -Mówi Karol łapiąc się za miejsce gdzie powinno być serce.

-Nie wzywyaj imienia Pana Boga na darme. -Upominam go pomimo tego, że doskonale wiem, że jest ateistą w sumie tak samo jak ja.

-Prawie dostałem zawału. -Mówi teatralnie.

-Nie martw się, ty nie masz serca. -Drocze się z nim.

-Ty też.

-Wiem.

Patrzę na kalendaż i widze datę, datę której tak bardzo się obawiam. Dzisiaj jest 16.

-Cholera jasna. -Klnę.

-Co się stało?-Pyta Karol siadając obok mnie z jedzeniem.

-Dzisiaj 16.

-Jasna cholera.

-No. -Mówię. -Jak myślisz co się stanie?

-Pewnie nic. -Mówi.

-Jak chuj musi się coś stać.

-Hubert ogarnij dupie nic nie może się sta- Przerwa, słuchać dzwoniący telefon okazuje się, że to telefon Karola.

-Za chwilę wrócę. -Mówi i wychodzi z salonu, lecz po chwili wraca.

-Jednak coś się stanie.

-Co się stanie?

-BIBA SIE STANIE!- Krzyczy mężczyzna.

-Tylko. Nie. To. -Mówie załamując ręcę, Nienawidzę imprez to najgorsza rzecz jaka istnieje.

-Oh daj spokój nie może być tak źle. -Mówi. -Każda biba na którą zaprasza mnie Michał jest zajebista.

-Może dla ciebie ja ich nienawidzę.

-Weź no może to właśnke to co miało się stać. -Przekonuje mnie Karol.

-Nie.

...

-NO DOBRA... -Mówię, miałem już dość słuchania argumentów dlaczego powinienem iść i założe się, że gdybym liczył wyszło by ich ponad milion.

-No dziękuję ci mój towarzysz ty mój miskaczku pysiaczku słodki najleprzy. -Mówi przytlając mnie. -A w ramach podziękowania zabiorę cię w takie super duper fajne miejsce.

-Złote pola?

-Złote pola.

-Dobra.

-Karol złapał mnie za rękę co normalnie by mi przeszkadzało z racji tego, że nie lubię dotyku, ale to jest szansa na kontakt fizyczny z osobą, która (ledwo przechodzi mi to przez myśl) mi się podoba.

Ubraliśmy buty i wyszliśmy z domu

Szliśmy pomiędzy polami rzepaku(to właśnie był powód dla którego to miejsce jest przez nas nazywane złote pola) gdy mój naszyjnik naświecił się na fioletowo.

꧁☦︎ 𝐴𝑏𝑠𝑢𝑟𝑑 𝑔𝑜𝑎𝑙☦︎꧂Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz