13.

314 44 3
                                    

W tajemnicy wam powiem, że za nie długo opublikuje pierwszy rozdział nowego BL 'A Lonely Bullfinch'. Więc wyczekujcie!


Cztery miesiące po powrocie do domu, wyglądały tak samo. Ja się rehabilitowałem, chodziłem na siłownie, na spacery, zajmowałem się domem, nie mając nic innego do roboty, bo lekarz mi zabronił wracać do bohaterstwa. Bakugo wychodził do pracy o dziesiątej i wracał z niej koło osiemnastej, marudząc, że nic się nie dzieje. 

- W końcu, po wojnie nikt nie odważy się od tak zaatakować obywateli.- powiedziałem, podając mu obiad. 

Zapanował spokój, który został opłacony życiem niewinnych osób. Czy warto było? Nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie, stojąc na balkonie i patrząc na widok, który malował się przede mną.  Słońce zachodziło, a miasto zapadało powoli w sen. 

Nie raz do mieszkania wpadała moja mama z jedzeniem uważając, że powinienem jeszcze odpoczywać, choć czułem się dobrze, a moje mięśnie zaczęły wracać do stanu, który miałem przez walką z All For One. 

Oparłem się o balustradę i zacząłem się bawić zapalniczką, którą trzymałem blisko siebie, choć nie paliłem. Zauważyłem, że podczas zabawy z nią, potrafiłem się skupić na myślach i szybciej je posortować w odpowiedniej kolejności. 

Ślub. Teraz on był na pierwszym miejscu. Przygotowania pochłaniały przyjaciół i rodzinę. Wszyscy byli poddenerwowani, mimo iż próbowałem im przemówić do rozsądku, przypominając, że dopiero za dwa miesiące ma się odbyć, po dniu, gdy zmienią prawo. Ale nie słuchali mnie. Bo to miejsce trzeba znaleźć, bo jeżeli nie w kościele, to gdzie? Kwiaty wybrać trzeba, bo bez nich się nie obejdzie. Zaprosić jak najwięcej ludzi, w końcu Dwa Filary Bezpieczeństwa wychodzą za siebie. No i podróż poślubna. Wszystko chcieli zaplanować bez nas, aż Bakugo w końcu nie wytrzymał, każąc im się wszystkim zamknąć i mówiąc, że ostatnim problemem to on sam się zajmie. 

Po wyjściu ze szpitala spotkałem wielu ludzi, którzy na początku byli nie pewni co do mojej osoby, ale szybko się to zmieniło. Dziękowali mi, wspierali i czekali na powrót do pracy. Centipeder powiedział, że będzie czekać, aż wrócę do pełni sił i sprawności. Nie był zły, bardziej zaskoczony. Wiedział, że wszystko co robiłem, było nie opowiedzianą częścią planu, który wprowadziłem jedynie w życie.

- Najważniejsze jest to, że żyjesz.- powiedział, klepiąc mnie po ramieniu. 

Westchnąłem ciężko, a po chwili poczułem duże i ciepłe ręce, który przytuliły mnie do osoby stojącej za mną. Wiedziałem kto to był. Wyczułem go, gdy wchodził do bloku. 

- Czemu tak wzdychasz? Coś się stało? Znowu mam ci jakiś głupi pomysł wyrzucić z głowy?- pytał, zaczynając całować moją szyję. 

- Myślę, nad różnymi sprawami.- mruknąłem, odchylając głowę i dając blondynowi lepszy dostęp.- Nic nie musisz mi wybijać. Nie zamierzam nic robić.- westchnąłem, gdy się zassał, zostawiając malinkę. 

- Cieszę się, że to słyszę.- poczułem, że się uśmiecha szeroko.- Wiesz, że na balkonie nie robiliśmy tego?

- Nawet o tym nie myśl.- odepchnąłem go szybko, odwracając się.- Nie jadłeś jeszcze. Chodź, odgrzeję ci obiad.- powiedziałem, idąc do kuchni. 

Doskonale pamiętałem, gdy w szpitalu, kilka lat wcześniej, zapytał mnie, czy zrobimy to w sali lekcyjnej. Kazałem mu się zamknąć, ale spełnił swoją obietnicę pod koniec trzeciej klasy, gdy odbieraliśmy swoje świadectwa. Musiałem wtedy ugryźć się w dłoń, by przechodzący uczniowie i nauczyciele nie weszli sprawdzić, co się dzieje. 

- Kacchan!- syknąłem, gdy ten wpychał mnie do klasy, i zdejmował mi krawat mundurka.- Nie moż..- zamknął mnie swoimi ustami, rozpinając spodnie.

- Zawsze chciałem to z tobą zrobić tutaj. Wiem, że też o tym myślałeś.- szepnął, opierając mnie o ławkę i ściągając dolną część ubrania.- Wtedy w szpitalu, wydawałeś się chętny do tego, Deku.

- N-nie prawda..!- jęknąłem czując chłodny żel na swoich pośladkach, po czym jego palce we mnie.- Ah...

- Nie mów, że ci się nie podoba.- pochylił się do mojego ucha, a ja uświadomiłem sobie, że nam obu stoją. 

Przekląłem w myślach, czując się jak napalony nastolatek, który wszędzie jest gotowy się pieprzyć. 

- Musisz być cicho. Dalej się tu ludzie kręcą.- powiedział, po czym wszedł we mnie. 

Otworzyłem szeroko usta, ale nie wydałem z siebie żadnego dźwięku. On zawsze wydawał mi się duży, ale w takich momentach, gdy jest się świadomym tego, że niedaleko ktoś jest i może usłyszeć co robimy, wydawał się być jeszcze większy. Ciężko było być cicho. 

-  Jak zwykle musisz psuć zabawę.- mruknął niezadowolony, idąc za mną.

- Zabawę? Nie pamiętasz jak prawie nas złapali ostatnim razem?

 - Byłeś głośno.- zaśmiał się, a ja miałem ochotę go uderzyć. 

Westchnąłem jedynie, kręcąc głową. Czasami ciężko było mi uwierzyć w to, że Bakugo nie widział w tym żadnego problemu, oraz to, że specjalnie szukał miejsc, gdzie można byłoby się kochać. 

- Nie jesteśmy tym razem sami. Mamy sąsiadów, którzy w każdej chwili mogą wyjść na balkon. 

- Przecież jesteśmy zasłonięci.- stwierdził spokojnie, mając na myśli betonowe przedziały.

- Jednak uszy mają działające.- podałem mu talerz z ciepłym jedzeniem.- Ile dałbym, byś wrócił z pracy zmęczony.

- Och, wracam. Dlatego potrzebuję się naładować. 

- Jestem ładowarką dla ciebie?- powiedział, zaczynając jeść. 

- Oczywiście. Dlatego, gdy się podłączam, czuję się lepiej.- spojrzał na mnie, a ja zrobiłem się cały czerwony rozumiejąc co ma namyśli. 

- Boże, jaki ty jesteś nie wyżyty!- podniosłem ręce w górę, w akompaniamencie śmiechu blondyna.- Gdzie chcesz jechać na miesiąc miodowy?- zmieniłem temat, choć martwiłem się tym, czy wrócę z niego z żywym tyłkiem.

- Niespodzianka.- odpowiedział tajemniczo.- Spodoba ci się, nie martw się. 

Gdy Bakugo zjadł, poszedł się umyć, a ja nastawiłem zmywarkę i wziąłem pranie, które musiałem powiesić, nim zdąży zatęchnąć. Nie sądziłem jednak, że moje wyjście na balkon skończy się dłuższym i cięższym pobytem tam.

- Deku, powinieneś wiedzieć, że zawszę dotrzymuję obietnic.- mruknął chłopak, podczas gdy ja starałem się utrzymać równowagę, trzymając się balustrady.

- Nic nie obiecywałeś!- krzyknąłem, ale nie miałem mu tego za złe. 

'Cholera, Kacchan tylko utwierdza mnie w myśli, że jestem masochistą!' pomyślałem, otwierając buzię i oddychając ciężko. 

- Nie? Och, następnym razem to zrobię.- zaśmiał się.

- Pieprzony erotoman!- jęknąłem cicho, zaciskając palce na barierce.- T-to się leczy...

Gdyby nie ręce Bakugo, który trzymał mnie mocno za biodra, wylądowałbym na ziemi z nie małym hukiem, który na pewno przyciągnąłby uwagę sąsiadów. 

'Deku...' || Boku No Hero AcademiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz