⚠️ UWAGA! W tym rozdziale mogą się pojawić przekleństwa! ⚠️
[ Pov. Y/n ]
Y/n: Dzień dobry, ktoś tu jest?
Usłyszałam tylko hałas przesuwanego krzesła. No to ktoś musi tu być...
Y/n: Halo? Nic tobie nie zrobię, nie musisz podstawiać krzesła.
Drzwi się otworzyły.
Przede mną stał wyższy ode mnie chłopak w białej koszulce, która miała czerwone rękawy. Jego włosy były bardziej kręcone niż proste i miały kolor blondu.
W ręku trzymał pistolet, który był nacelowany na mnie.
T: Kim jesteś?
W jego głosie było słychać niepewność.
Y/n: Przyjaciółką Tubbo... Przysłał mnie tutaj. Miałam Ci coś przekazać.
Wyjęłam kartkę z kieszeni.
T: Daj to
Y/n: Nie, bo tam są też moje prywatne rzeczy. Mógłbyś odłożyć pistolet, jak ze mną rozmawiasz?
T: Skąd mam wiedzieć, że zaraz mi czegoś nie zrobisz?!
Y/n: Zaufaj mi.
Chłopak przewrócił oczami i puścił pistolet.
Y/n: Ogólnie masz dzisiaj do niego przyjść o 15:30 do domu.
T: A ON NIE MÓGŁ SAM MI TO POWIEDZIEĆ? A poza tym ma mój numer, więc...
Y/n: NIE, NIE MÓGŁ. Słuchaj, on jest chory i potrzebuje twojej pomocy. Z tego co mi opowiadał, to jesteś dla niego ważny. Masz je w domu, a ja nie wiem jak one wyglądają.
T: Na co zachorował?
Y/n: Ma wysoką gorączkę i to dosłownie... Kiedy mieżyłam mu temperaturę miał 60 stopni, więc to nie jest normalna choroba.
T: Wiem chyba co to... Poczekaj chwilę, woman. Jakby co jestem Tommy. Wolę żeby ktoś mi mówił po imieniu. Tubbo nie powiedział ci mojego imienia?
Y/n: Nie. Jedynie co mi powiedział to twój adres.
T: Aha...
Tommy odszedł. Zapewne idzie po lek.
Czekałam tak 30 minut stojąc i miałam ochotę wyjść stąd. Kiedy już szedłam w kierunku drzwi, Thomas wrócił.
T: Byłem u Tubbo. Jest już trochę lepiej.
Y/n: JAKIM CUDEM TAM BYŁEŚ, SKORO JA TU TYLE STAŁAM I JAKOŚ CIĘ NIE WIDZIAŁAM PRZY DRZWIACH?!
T: Wziąłem lek i wyszedłem przez okno. A teraz ty powinnaś wyjść przez drzwi. Zrobiłem to co miałem i chcę odpocząć...
Zmęczona wyszłam i trzasnęłam drzwiami. Nie rozumiem, jak Tubbo zdołał się kiedyś z nim zadawać...
[ Pov. Tubbo ]
Leżałem w łóżku i kaszlałem co kilka sekund. Było mi gorąco tak, jakbym był w piekarniku... Nie dość, że słońce świeciło mocno na mnie, to temperatura mojego ciała była wysoka.
Lek pomógł mi lekko wstrzymać katar. Postawiłem jedną stopę na ziemi, a potem drugą. Chciałem pójść po wodę. Nagle czułem, że przed moją twarzą wszystko zanika.
Czułem też jak ciężar mojego ciała spada. Kliknąłem ledwo w telefon, który zaczął dzwonić do Tommy'iego...
[ Pov. Tommy ]
Zobaczyłem połączenie przychodzące od Tubbo. Chwyciłem telefon i od razu odebrałem.
T: Cześć. Już ci lepiej? Halo? Halo Tubbo? ... Kurwa.
Rzuciłem telefonem i znów wyszedłem przez okno. Biegłem tak szybko, jakbym przed kimś uciekał.
Drzwi od domu chłopaka były otwarte. Wbiegłem tam szybko.
Kiedy zajrzałem do salonu, ujrzałem go na podłodze... Leżał i wyglądał tak jakby... Jakby był martwy...
Wstrzymałem łzy i zacząłem słuchać, czy oddycha. Nie było znaku życia...
T: NIE WIERZĘ!...
Podniosłem go na ręce i położyłem na łóżku. Nie mogłem przestać płakać. Chwyciłem jego telefon i zadzwoniłem na karetkę.
Zawiodłem go... Powinien zostać u niego i się nim opiekować!
Ale czy z gorączki można umrzeć?!...
Siedziałem załamany bez ruchu i słyszałem syreny. Potem widziałem, jak lekarze go wynoszą do pojazdu.
Wyszedłem na balkon; obecnie byłem jakieś kilkanaście metrów nad ziemią. Postawiłem jedną nogę na barierce, a potem drugą... Przygotowałem się do skoku, ale ktoś mnie powstrzymał.
Dziewczyna, która była niedawno u mnie w domu przewróciła mnie z barierki na podłoże balkonu.
Y/n: C-COŚ TY CHCIAŁ ZROBIĆ?
T: Zeskoczyć z balkonu?... Nie mam już sensu życia.
Y/n: JAK TO NIE MASZ SENSU ŻYCIA?! WIESZ, Ż-Ż-ŻE...
Dziewczyna strasznie się jąkała z przerażenia. Wstałem z ziemi.
Y/n: Gdzie jest Tubbo...
T: W samochodzie karetki. Wydaje mi się, że umiera... LEPIEJ JUŻ IDŹ!
Znowu zacząłem płakać.
Y/n: ALE CO SIĘ...
Kiedy zauważyła mój płacz przerwała zdanie i podszedła obok mnie.
Y/n: Też był moim przyjacielem... Ale to nie pora na płacz... Eh...
Dziewczyna mnie przytuliła. Poczułem się trochę lepiej i bezpieczniej przy niej.
T: Ile masz lat?
Zaskoczyło chyba ją to pytanie.
Y/n: 15. A ty?
T: 17... Zapomnij o tym, że płakałem
Y/n: To nic złego. Ale skoro tak chcesz to spróbuję.
Nie puszczałem jej z objęcia póki płacz mi nie przeszedł. Na początku uważałem ją za osobę, której nie mogę ufać, a teraz... Jest dla mnie dosyć bliska. Myślę, że nasze spotkania nie skończą się na tym dniu...
~760 słów
Bardzo dziękuję za 5 głosów pod poprzednią częścią 💜
CZYTASZ
You look like a child | TommyInnit x Reader
FanfictionWięc to będzie książka, nad którą się postaram, ale i tak wyjdzie słabo sad- rozdziały raczej rzadko, chyba że ktoś to będzie czytał <3 Enjoy 😈