Po wejściu do pokoju, pierwszą rzeczą, którą zrobiłam było podpalenie papierosa i zaparzenie kawy. Nic tak jak nikotyna nie działało na moje zszargane nerwy. Głupi nawyk stał się moją codziennością na tyle, że nie byłam w stanie z niego zrezygnować. Przez uchylone okno słyszałam dokładnie ulicznych grajków i ich śpiew. Niesamowite było to, jak okolica ożywała wraz z zachodzącym słońcem. Nawet chłodne, zimowe powietrze nie było w stanie ich przegnać.
Z gotowym już napojem wyłożyłam się na łóżku, wzdychając w zamyśleniu. Nadchodzące zmiany mogły namieszać aż zbyt mocno. A tego nie chciałam. Nie miałam pojęcia, z czym wykupienie knajpy przez Humphreya będzie się wiązać. A, że całe moje życie było właściwie uzależnione od tego miejsca, miałam pewne obawy. Wiedziałam, że Philip stanąłby w mojej obronie tak czy inaczej. To było pewne. Ale jeśli Humphrey stał się właścicielem lokalu, to całego budynku również. Co wiązało się oczywiście z tym, że moje pomieszkiwanie tu zależało teraz od niego. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała porozmawiać z Philipem. Chciałam wiedzieć na czym stoję. Chciałam wiedzieć, dlaczego nas sprzedał.
Pomieszkiwanie w pokoju nad Hoxton, było dość ciekawą sprawą i ciężko byłoby mi pożegnać się z tym miejscem. Swoją drogą pewnie nawet nie byłoby mnie stać na utrzymanie się oraz płacenie czynszu gdziekolwiek indziej. Tu miałam, powiedzmy, chody.
Dochodziła trzecia a ja miałam wolne. Czego chcieć więcej? Gdyby nie ta historia z Humphreyem, pewnie cieszyłabym się jak małe dziecko.
Włączyłam telewizor, żeby chociaż w taki sposób odczuć czyjąś obecność i zaczęłam się ogarniać. Wiedziałam, że mam full czasu, bo do wyjścia zostały mi jeszcze ponad trzy godzinki. Poranne zmiany były w pewnym sensie zbawieniem i dawały mnóstwo swobody. Po nockach zazwyczaj odsypiałam tak długo jak tylko się dało a gdy już wstawałam, musiałam z powrotem wracać do pracy. Byłam tylko ciekawa, czy z pomysłem wyszedł sam Philip, czy to może Humphrey wprowadzał już te swoje zapowiedziane zmiany przed ogłoszeniem ich wszystkim na forum.
Przełączyłam kanały na te muzyczne i tańcząc w rytm piosenki Kings of Leon ruszyłam w stronę szafy.
Naprawdę miałam ochotę się dzisiaj dobrze bawić. Wyjść na te zatłoczone ulice i doświadczyć tych wszystkich pozytywnych emocji razem z ludźmi, którzy chcą na chwile przystopować i dać się porwać zapomnieniu. Potrzebowałam tego.
Aż w końcu byłam już praktycznie gotowa.
Wzięłam telefon do ręki, żeby sprawdzić godzinę. I w tym samym momencie na ekranie wyskoczyła mi wiadomość od Ace'a.
- Rzeczywiście masz refleks. - westchnęłam ciężko.
Sama nie wiedziałam czy chcę mu odpisać. Wystarczająco już zepsuł wszystko. Czy chciałam z nim rozmawiać? Nie. Czy chciałam psuć sobie humor? Zdecydowanie nie. Pomimo wszystko kliknęłam zieloną słuchawkę. Niestety powitała mnie tylko i wyłącznie poczta głosowa. Odpisałam więc:
„Nie zachowujmy się jak dzieci, Ace. Myślę, że serio powinniśmy pogadać."
Schowałam telefon do torebki i mając jeszcze trochę czasu do spotkania, stwierdziłam, że zejdę na dół do Hoxton na mały beforek. Może Gus będzie miał ochotę na szoty? Kto wie. No i może uda mi się złapać Philipa na rozmowę. Z taką myślą wyszłam z pokoju.
Tak jak już wspominałam wcześniej, na piętrze pomieszkiwali różni ludzie. Niektórzy wynajmowali pokój samotnie, inni byli po prostu przejazdem i chcieli zatrzymać się gdzieś w centrum. Szczerze mówiąc jedni bardziej postrzeleni od drugich. Więc wcale nie zdziwiłam się na widok kłócącej się parki. To była norma. Facet przesadził z piciem a laska nie chciała wpuścić go do pokoju. Witamy w grze o nazwie ŻYCIE.
CZYTASZ
Have I lost the game? / cz. 1 |ZAKOŃCZONE|
Teen Fiction- Jesteś psychopatą. - Wole określenie.. człowiek z wyobraźnią. On jest w każdym z nas. Ja po prostu od czasu do czasu daje mu wyjść na wierzch. - Raczej jest odwrotnie, Caleb. Czasami jesteś normalny, ale twoje alter ego wygrywa. To ono daje Ci f...