Rozdział 1

1.1K 46 35
                                    

Świt roztoczył się po niebie ciężką, granatowo-szarą łuną, gdy Jeong-guk wsiadł do windy apartamentowca, w którym mieszkał na siedemnastym piętrze i nacisnął guzik z literą "P.", jak Parking na samym dole srebrnego rzędu numerów. Nie była to ani jego ulubiona pora roku, ani dnia.

Nikt nie lubi piątej trzydzieści rano na początku marca — prychnął z dezaprobatą w myślach. — Tylko świry wstają do pracy o takiej godzinie — zakpił sam z siebie i wkładając ręce do kieszeni swojej skórzanej kurtki, odwrócił się na pięcie i oparł plecami o chromowaną ścianę z lustrem.

Drzwi windy się zasunęły, a on dalej prowadził w głowie swój wewnętrzny monolog.

Lubisz swoją pracę, nie pierdol — skarcił sam siebie. — Całe życie marzyłeś o tym, żeby zostać fotografem, więc nie narzekaj. Prawdą jest, że gdybyś był kimś innym, nie kiwnąłbyś palcem, nawet gdyby było południe — sam sobie musiał przyznać rację.

Uwielbiał swój zawód i czy była to piąta trzydzieści, czy siedemnasta trzydzieści nie miało to znaczenia, bo kochał to, co robił o każdej porze dnia i nocy.

Winda ruszyła w dół, a on będąc już myślami przy męskiej sesji zdjęciowej, jaką miał dziś wykonać dla Magazynu Rokh i przy tym, jak bardzo łatwe i spore pieniądze wpadną za to zlecenie na jego konto, obserwował w lustrzanym odbiciu, jak czerwone cyfry na wyświetlaczu, powoli zmieniają się na coraz niższe i ku jego zdziwieniu, zatrzymują na numerze 7. Spojrzał szybko na drzwi i zanim się rozsunęły, był niemalże pewny, kogo zobaczy za nimi. Syknął bezgłośnie, gdy jego przypuszczenia okazały się prawdą, a za rozsuniętymi drzwiami ukazała się niska, drobna kobieta mniej więcej w jego wieku o ładnych rysach twarzy, dużych brązowych oczach wyglądających spod uciętej jak nożem grzywki na linii brwi i uśmiechająca się zalotnie na jego widok.

— Dzień dobry JK — powiedziała przymilnie, zwracając się do niego jego ksywką, jakby znali się całe lata i zrobiła długi, ale zgrabny krok do przodu, odchylając poły beżowego płaszcza.

Oczom Jeong-guka ukazały się zgrabne długie nogi, odziane w cienkie rajstopy i kusa czerwona sukienka. Pomyślał, że kobieta zdecydowanie wie, co robi, czując, jak w dole jego brzucha zbiera się znajoma energia. Jej długie do pasa, czarne włosy, które niemalże natychmiast poczuł pod palcami, jak okręca je sobie wokół dłoni i ciągnie za nie w dół, zatańczyły za jej plecami, a od zapachu jej kwiatowych perfum zakręciło mu się w nosie, gdy stanęła tuż obok niego półbokiem.

Zdecydowanie za blisko — pomyślał, ale uśmiechnął się dla niepoznaki.

— Dzień dobry — odpowiedział uprzejmie, lecz nieco powściągliwie, szukając w zakamarkach swojej głowy jej imienia.

Kompletnie wypadło mu z głowy. Nie mówiąc o tym, że bardzo rzadko pamiętał imiona swoich łóżkowych partnerów, ale jej imię było wyjątkowo łatwe, jak ona sama — zakpił — i niespotykane, ale wciąż nie potrafił go sobie przypomnieć.

Zrobił krok w tył, żeby się od niej odsunąć. Jej bliskość niebezpiecznie potęgowała energię spływającą w dół brzucha tuż pod bieliznę, a wiedział, że ona i tak mu nie odpuści, więc nieco dystansu dawało mu jako taką możliwość zapanowania nad sobą.

— Cóż tak wcześnie wyrwało cię z łóżka? — Przeszła od razu o ofensywy, której się spodziewał. — Czyżby nikt cię w nim nie zatrzymywał? — zapytała dwuznacznie, uderzając bez ceregieli w punkt, który ich połączył jakieś dwa miesiące temu.

Na samo wspomnienie tego, co wyprawiała z nim tamtej nocy i tego, jak dziś wyglądała, poczuł, jak napięcie w dole brzucha przemieszcza się jeszcze niżej i zaczyna pulsować.

DREAM PHOTOSHOOT || TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz