Rozdział 11

883 35 39
                                    

Im dzień mijał, tym JK był bardziej wściekły. V nie dawał znaku życia, ale też niby jak miał dać? Wciąż ani nie kupił telefonu, ani nie używał tego, który dał mu JK.

— Już ja się z tobą policzę smarkaty gnojku! — Chodził po domu i złorzeczył na niego.

Potem nastał wieczór i kolejna bezsenna noc. V się nie zjawił. Ani u JK'a, ani w Why Not. JK zaczął się martwić.

Pewnie jest chory jak diabli. Dobrze, że zabrał leki. Oby tylko szybko poczuł się lepiej — myślał z troską, leżąc w łóżku.

Nazajutrz wstał dość późno. Spojrzał na kalendarz. Lada dzień miał minąć termin dostarczenia zdjęć do Rokh, dlatego chcąc oderwać myśli od V, usiadł do komputera i znów otworzył plik ze zdjęciami. Zaśmiał się sam z siebie, bo przecież znów musiał na niego patrzeć. Wtedy odezwał się jego telefon. Zerknął na ekran. Wyświetlał się na nim numer telefonu, który dał V.

Nareszcie! — pomyślał i złapał szybko za aparat.

Uśmiechnął się, gdy zobaczył wiadomość.

"Gotowy na randkę? Masz dziś czas? oxox Tae-hyung"

Najbardziej podobało mu się to "oxox Tae-hyung".

"O której i gdzie? Mam po ciebie podjechać? oxox JK" — wysłał w odpowiedzi i zaśmiał się jak hiena.

"Przedrzeźniasz mnie? oxox? Strzelę focha i nici z randki, a już wybrałem restaurację. La Yeon. Dziewiętnasta? oxox Tae-hyung ;)"

JK zaśmiał się z jego żartu, ale zdziwiła go nazwa restauracji. Znał to miejsce.

— La Yeon? — zapytał sam siebie na głos i uniósł brwi. — Trzy gwiazdki Michelina. Na samiuśkim dachu Shila Seul Hotel. Elegancko. Drogo w cholerę. Przyjdziesz w bluzie z kapturem? — zadrwił. — Coś mi się wierzyć nie chce — kwestionował i spojrzał w stronę szafy. — Niby w co JA się ubiorę? — zapytał i wrócił wzrokiem do telefonu.

To było takie niesamowite, że w końcu napisał.

"Pasuje. Będę punktualnie. Jak się czujesz?" — zapytał.

Telefon zawibrował mu w dłoni dwie sekundy później.

"Dzięki tobie, dobrze. Podziękuję ci osobiście, jak się spotkamy"

Jk uśmiechnął się znów sam do siebie, a po chwili roześmiał głośno. Złość odpłynęła i nie było po niej śladu. Poczuł znajome już pożądanie. Nie mógł się doczekać tego spotkania.

Dwie godziny później stał przed lustrem i po raz czwarty przebierał koszulę. W każdej wydawało mu się, że wygląda jak idiota. W końcu został w czarnej. Rozpiął pod szyją i wpuścił do eleganckich spodni. Dawno nie czuł takiego zdenerwowania. Pociły mu się dłonie.

— Dobrze, że kupiłem ten samochód — mówił sam do siebie na głos, gdy był w drodze. — Nie wygniotę koszuli i będę miał czyste buty.

Naprawdę chciał wypaść dobrze. Kiedy wjechał windą na najwyższe piętro hotelu i stanął w sali restauracyjnej, zanim jeszcze kelner zdążył do niego podejść, wyłowiły go z półmroku oczy V. Siedział przy stoliku przy samym oknie. Uśmiechnął się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. JK widział tylko jego. Te uśmiechnięte oczy, dwa rzędy białych zębów i... białą koszulę z kołnierzykiem, rozpiętą pod szyją.

Boże, on wygląda jak najseksowniejszy facet na świecie — pomyślał.

— Czy ma pan rezerwację? — zapytał kelner.

— Tak, jestem tu umówiony z... przyjacielem — odpowiedział mu, nie odrywając wzroku od V. — Siedzi tam — Wskazał skinieniem głowy.

— Zapraszam, proszę za mną — powiedział uprzejmie kelner i poprowadził go do stolika, przy którym siedział V, a potem się uśmiechnął. — To musi być wyjątkowe spotkanie, jak mniemam, zatem mam nadzieję, że będzie udane w naszej restauracji.

DREAM PHOTOSHOOT || TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz