JK chwilę po tym, jak zakończył rozmowę z rozporkiem, a właściwie z instrumentem mieszczącym się pod nim, dosiadł swoje czerwone Kawasaki i wyjechał z parkingu, gnając z zawrotną prędkością przez uśpione wciąż jeszcze ulice Seulu.
Kurewsko uwielbiam tę maszynę — mówił sam do siebie w myślach, dodając co chwila gazu.
Za stary jesteś na motor! — huczały mu jednocześnie w głowie słowa starszego brata. — Zmieniłbyś tego diabła na porządny samochód, co było, to było, a teraz już czas na ciebie. Masz dobre wykształcenie i pracę, znalazłbyś sobie kogoś i się ustatkował wreszcie — wpierał mu przy każdej nadarzającej się okazji.
Ale on ani myślał o zmianie motoru na samochód, a już na pewno nie o ustatkowaniu się. Miał trzydzieści lat i mógł brać od życia wszystko, co miało dla niego w zanadrzu, a czasem nawet więcej. Osiągnął w swoim życiu, to czego pragnął, a zachcianki? Czerpał garściami. Nie mówiąc o tym, że często same pchały mu się do rąk i do łóżka, jak kobieta z windy.
— W dupie mam ustatkowanie — warknął głośno, a słowa odbiły się głucho od wnętrza kasku na jego głowie. Budziły irytację. Nie tak był wychowany i chyba dlatego zawsze czuł dyskomfort, gdy brat ganił go za styl życia. Jakby wiedział, że on ma rację. — Za daleko zaszedłem, żeby ktoś znów mi to wszystko zrujnował — złorzeczył, ale to wciąż nie przynosiło ulgi.
Jako dziecko marzył o dwóch rzeczach. O motorze i o tym, żeby zostać fotografem, i za nic w świecie nie miał zamiaru z żadnej z tych rzeczy rezygnować, gdy już je posiadł. Oba marzenia udało mu się spełnić dość szybko jako zaledwie dwudziestokilkulatkowi, choć droga do nich wiodła przez dzikie czasy studiów, których wolał nie wspominać.
Po co znów o tym myślisz? — skarcił sam siebie, zatrzymując się na czerwonym świetle.
Przegazował, żeby rozproszyć myśli, a motor strzelił głośno z rury wydechowej kilka razy i gdy światło zmieniło się na zielone, wystrzelił jak z procy i znów pędził ulicą z zawrotną prędkością, starając się skupić na drodze i dzisiejszej sesji. I pomimo że jechał już naprawdę szybko, przekraczając dozwoloną prędkość dwa razy, dodał jeszcze trochę gazu. Motor przyspieszył z lekkością, a że ulice były puste i patrole policji spały jeszcze smacznie pod kołdrami w domu, to mógł sobie na to pozwolić. Prędkość zawsze pomagała mu się uwolnić, jakby marzenie o motorze, było czymś, co podświadomie podpowiadało mu przez całe życie, że będzie tego potrzebował.
Zwolnił, dopiero gdy została mu ostatnia prosta na obwodnicy miasta, bo były na niej fotoradary, a po czterech czerwonych światłach po zjeździe z niej, zaparkował motor na przydzielonym mu miejscu parkingowym.
Tuż przed studiem fotograficznym Magazynu Rokh — poczytnego czasopisma modowego, dla którego zdecydował się kilka dni temu wykonać sesję zdjęciową do sporego artykułu o modzie casualowej dla mężczyzn. Nie pierwszy raz już podejmował się dla nich wykonania podobnego zlecenia, dlatego był pewny, że i tym razem będzie to proste jak bułka z masłem. Rokh nie należał do wymagających klientów, bo redakcja pracowała w chaosie. Zawsze spóźnieni, zawsze z dziurą w druku, którą trzeba było na szybko zapełnić, bo wypadł inny artykuł i oczywiście bez bazy zdjęć zastępczych, toteż zlecana sesja na ostatnią chwilę, zawsze miała wysokie honorarium, a że dodatkowo poczytność magazynu była spora, a co za tym szło i renoma, dlatego Jeong-guk niemalże zawsze się zgadzał. Znał redaktora i zespół od ładnych kilku lat. Ogólnie współpraca obopólnie przebiegała zawsze bez większych zgrzytów. Proste i łatwe pieniądze. Czysty zysk i to jeszcze z napiwkiem w postaci recenzji zdjęć przez krytyków z górnej półki.
Jako fotograf z blisko dziesięcioletnim stażem w zawodzie, Jeong-guk miał już wystarczające doświadczenie, aby wykonać sesję nawet w niedoczasie. Był cenionym i dobrze zarabiającym fotografem, bo trzymał nerwy i sprzęt na wodzy — czego nie można było powiedzieć o rozporku — ale słynął z profesjonalnego podejścia, choć nie zawsze stosował się do reguł. Rzadko wyżywał się na modelach, raczej wymownie ich instruował i nigdy nie zdarzyło mu się nikogo wyrzucić z sesji, choć, jak to z modelami bywało, byli krnąbrni i zmanierowani. Mimo tego, jego praca przynosiła mu satysfakcję. Lubił to, co robił. To była jego pasja. Interesowało go ciało, a nie maniery modela czy modelki. Koncentrując się na obiekcie, świetle i późniejszej obróbce technicznej zdjęć, zebrał za swoją pracę kilka ważnych nagród, wciąż jednak czuł niedosyt. Jego marzeniem była współpraca z domem mody. Podczas swojej kariery pracował już z większymi magazynami niż Rokh, takimi jak Harper's Bazar czy Cosmopolitan, raz nawet był współtwórcą sesji dla Vogue'a, jednak propozycja pracy z jakiegokolwiek domu mody nigdy nie napłynęła i stąd brał się doskwierający mu niedosyt.
CZYTASZ
DREAM PHOTOSHOOT || Taekook
FanfictionJK i Tae poznają się na planie zdjęciowym poczytnego magazynu modowego Rokh. JK jest znanym i docenianym fotografem, ale też korzystającym z życia i jego uciech lekkoduchem, a Tae to chłopak nieziemsko przystojny, ale prostolinijny i nieco naiwny, b...