Rozdział 8

72 6 1
                                    

Pov. George
Siedziałem z Sapnap'em w bibliotece kiedy usłyszeliśmy i poczuliśmy wielki huk.

Jedno szczęście, że w bibliotece były ekrany wyświetlające obraz kamer bo inaczej na własnej skórze dopiero byśmy się przekonali co wywołało taki wstrząs. Obraz telewizora przedstawiał ogromnego, kamiennego wielkoluda, który niszczył wszystko co jest w zasięgu jego oczu i ramion.

Stwór co chwilę krzyczał czyjeś imię więc dosłyszałem jego głos- głos Ranboo. Nie dość po samym głosie można było dopasować osobę, bo jednak był lekko zniekształcony, ale imię jakie wykrzyczał sprawiało, że można było sie domyślić. To Ranboo miał spinę przed chwilą z Eretem.

Kiedy ja zamartwiałem się, Sapnap'owi w głowie było jedno, zatem postanowił wypowiedzieć swoje przemyślenia a raczej swoje pewne zdanie na głos.

-Tak jakby właśnie się przemienił w prawdziwego super- złoczyńcę!- zaraz po swoich wypocinach zaczął sprawdzać czy wszystko działa w jego telefonie, GPS... Działa, bateria... Naładowana.

Już miałem go zatrzymywać przed wpakowaniem się prosto w kłopoty, lecz moje zszokowanie nie pozwoliło mi zbyt szybko zareagować. Tak naprawę kiedy się otrząsnąłem, on był już przy drzwiach z włączonym aparatem w telefonie.

-Hej, dokąd biegniesz?!- naprawdę nie rozumiałem gdzie w takim momencie nawet on biegł.

-GDZIE SUPER-ZŁOCZYŃCA TAM POJAWIA SIĘ TEŻ SUPER- BOHATER, nie mogę tego przegapić!- odpowiedział mi i zaraz go nie było.

Bałem się o niego, był jaki był i mimo, krótkiego czasu znajomości już mogłem stwierdzić, że Sap  jest szalony i nieprzewidywalny.




________________________________

224 słowa - postaram się takie rozdziały robić. Trochę większe, trochę mniejsze.

NIE! UPDATE!

Bardzo mocno postaram się robić rozdziały ok. 400 słów

Dnf MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz