Rozdział 27

70 5 0
                                    

Vivien:

Czułam się bezpiecznie, kiedy Nath przytulił mnie do siebie, szepcząc uspokajające słowa. Jednocześnie wyprowadził mnie z łazienki, prowadząc w mniej zatłoczone miejsce. Nadal drżałam, a z moich oczu płynęły ciche łzy, gdy wziął telefon i zadzwonił do kogoś, tłumacząc, gdzie jesteśmy. Musiał rozmawiać z Nickiem lub Cassie, ale z jego słów jasno wynikało, że od dłuższego czasu mnie szukali.

— Vivien, spokojnie. — odsunął mnie lekko od siebie, aby móc na mnie spojrzeć. — Powiedz mi, co tam się stało.

Wzięłam głęboki oddech, unikając jego wzroku. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Nie po tym, co się wydarzyło kilka minut wcześniej.

— To moja wina. — przyznałam, uspokajając głos. — Niepotrzebnie do niego podeszłam.

— Jak to twoja?

— Do niczego mnie nie zmuszał. Przynajmniej na początku. Później chciałam, żeby przestał, ale on był już bardzo napalony. Sprowokowałam go. — wypowiadając te słowa, powoli uświadamiałam sobie, co tak naprawdę zrobiłam. Szloch znowu zapanował nad moim ciałem.

— Viv, spójrz na mnie. — uniósł mój podbródek do góry, przez co nie mogłam dłużej unikać jego wzroku. — Nie możesz się obwiniać. Powinien cię zostawić w spokoju, kiedy tego żądałaś. Słyszysz? — próbowałam zaprzeczyć ruchem głowy, ale nie pozwolił mi na to. Wciąż powtarzał, że niczemu nie jestem winna, ale nie potrafiłam w to uwierzyć.

Nie ukrywałam swojej rozpaczy. Zaczęłam szlochać, a łzy rozmazywały mój makijaż. Nie przejmowałam się jednak tym, bo najważniejsze dla mnie było, że jestem już bezpieczna. W ramionach bruneta, który głaskał mnie po głowie i mocno do siebie przyciągał, czułam spokój, ulgę, beztroskę i harmonie wewnętrzną. Nathan był jak moje prywatne lekarstwo, bez którego nie jestem w stanie funkcjonować bez wyrzutów sumienia. Sam jego dotyk sprawiał, że uzależniałam się z każdą kolejną minutą.

Po raz pierwszy czułam coś takiego.

I wtedy zrozumiałam coś, co przyniosło mi ulgę — że nigdy nie kochałam Harry'ego. Był jedynie narkotykiem, od którego nie potrafiłam się uwolnić, bo oplątał mnie, aby czerpać z tego korzyści. Pytaniem pozostawało jednak to, czy takim samym uczuciem darzyłam Natha.

W pewnym momencie usłyszałam, jak chłopak wyjaśnia, co się wydarzyło. Niechętnie odkleiłam się od niego i spojrzałam za siebie. Cass wydawała się przerażona. Jej szeroko otwarte oczy i uchylone usta mówiły same za siebie. Nick lepiej panował nad emocjami, chociaż nie był w stanie ukryć do końca, jakie wrażenie to na nim wywarło.

Ja byłam już spokojna, bo wciąż czułam dłoń Natha, obejmującą mnie w pasie. Nie chciał puścić nawet, gdy Cass przywarła do mnie, mocno mnie ściskając. Dopiero gdy Nick odciągnął go od nas, aby z nim porozmawiać, delikatnie mnie puścił. Obaj mocno gestykulowali, rzucając w moją stronę krótkie spojrzenia. Brunet był wściekły, a przyjaciel próbował go uspokoić i chociaż nie słyszałam, o czym rozmawiają, byłam pewna, że coś jest nie tak.

Nath zaczął wracać w stronę łazienki, z której mnie wyprowadził kilka minut wcześniej. Nick próbował go zatrzymać, ale nie udało mu się. Chłopak był wściekły, a to nie oznaczało niczego dobrego. Kiedy mijał mnie, wyrwałam się przyjaciółce i ruszyłam za nim. Nie reagował na moje wołanie, więc złapałam go za rękę i zatrzymałam.

— Vivien, nie wtrącaj się. — warknął natychmiast. — Jedź do domu z resztą.

— Nie pozwolę ci tam iść. — podniosłam błagalny głos.

TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz