Rozdział 5

121 8 0
                                    

Cassie:

Dochodziło południe, a ja nadal nie miałam kontaktu z Vi. Nie chciałam pokazywać, jak bardzo boję się o przyjaciółkę, bo nie miałam ochoty rozmawiać na ten temat z kuzynem. Próbowałam wszystkiego: oglądania filmów na laptopie, czytania książki, grania na telefonie, pisania ze znajomymi z Seattle, a nawet robótek ręcznych. Kiedy pokłułam się igłą, wściekłam się i rzuciłam wszystko w cholerę. Nick się ze mnie pośmiał i ostatecznie wylądowaliśmy razem na kanapie przed telewizorem, oglądając jakieś denne seriale.

Gdy tylko usłyszałam, otwieranie się drzwi, rzuciłam się w stronę przedpokoju. Kuzyn, widząc moją dziwną reakcję, zrobił dokładnie to samo i stanęliśmy jak wmurowani, widząc Natha i Vi razem.

— Kto się czubi, ten się lubi, co? — Nick poruszył znacząco brwiami, a ja wybuchłam śmiechem. Gdybym jednak wiedziała, jak to się skończy, raczej bym się powstrzymała.

— Odpierdol się ode mnie. — warknął brunet, ściągając buty.

— Dobra, dobra. — Nick uniósł dłonie w geście poddania. — Vi mi wszystko wyjaśni.

— Wyjaśnić, to ja ci mogę, dlaczego cię zaraz wykastruję, jak się nie zamkniesz. — huknęła moja przyjaciółka.

— To ja lepiej się wycofam.

Mój kuzyn wrócił do salonu w akompaniamencie swojego śmiechu, a zaraz za nim ruszył Nath i także rzucił się przed telewizor.

— Co się stało? — zapytałam brunetkę, widząc, że zaraz ją rozniesie.

— Nawet nie pytaj. — odburknęła, kierując się do kuchni. — Piepszona starucha. — mruknęła pod nosem.

— Co?

— Stara idiotka! — wypaliła. — Żeby ją piekło pochłonęło, kuźwa!

Vivien ruszyła szybkim krokiem do kuchni, a ja podreptałam za nią. Mijając salon, zauważyłam, że chłopaki rzucają mi pytające spojrzenia, jednak wzruszyłam tylko ramionami.

— Zabić to mało cholerę jedną!

— Chyba jednak coś się stało. — mruknęłam cicho, próbując pohamować swoje rozbawienie. Zawsze się tak zachowywała, gdy ktoś ją porządnie wnerwił.

— Kto by pomyślał, że klniesz jak szewc. — rzucił Nick, wchodząc razem z Nathem do kuchni.

— Rękę też mam ciężką. — warknęła w ich stronę ostrzegawczo.

— Dobra, lepiej powiedz, co się stało. — poprosiłam bardziej stanowczym głosem.

— Mogłam dostać pracę, ale ta stara franca musiała wszystko zepsuć.

— Jaka stara franca? — drążyłam temat z przymrużonymi oczami.

— Z domu starców.

Chłopaki wybuchli śmiechem, a ja zaczęłam cicho chichotać, próbując ukryć to przed swoją przyjaciółką. Nie uszło to jednak jej uwadze i spiorunowała nas wszystkich wzrokiem. Po chwili zaczęła wyjaśniać.

— Zauważyłam ogłoszenie, więc poszłam. Dyrektorka była całkiem miła, ale powiedziała, że zatrudni mnie tylko wtedy, gdy spodobam się tej jędzy. Zaprowadziła mnie do niej, życzyła powodzenia i odeszła, a ja zostałam tam z nią sama. Obleciała mnie wzrokiem, powiedziała, że nie mam za grosz wyczucia stylu i wyglądam jak dziwka. Później padło kilka innych określeń, których za cholerę nie zrozumiałam, a na samym końcu stwierdziła, że ktoś taki nie będzie jej opiekunką. — wyrzucała z siebie słowa z widoczną wściekłością.

TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz