06

7 3 0
                                    

Przemierzałam właśnie szkolnym korytarzem, gdy natchnęłam się na Lindę Davis. Zmierzyłam ją oschłym spojrzeniem, a ona uśmiechnęła się chamsko.

- Dzisiaj nadszedł dzień zemsty kochana, za twoje wszystkie grzeszki. Szykuj się.- powiedziała mi do ucha, a następnie odsunęła się ostatni raz lustrując mnie swoim wzrokiem i odeszła w swoją stronę. Okej... Ale co ja jej zrobiłam?

A jeszcze lepsze.

Co ona mi zrobi?

Stałam przy mojej szafce, szukając książki od matematyka, gdy ją znalazłam zamknęłam drzwiczki na klucz i zaczęłam szukać moich przyjaciół.

Zobaczyłam ich na końcu długiego korytarza, więc podbiegłam do nich.

- Coś się stało? Słabo wyglądasz.- stwierdził James, patrząc uważnie na moją twarz.

- Nie, nic mi nie jest.- odpowiedziałam, chociaż dobrze wiedziałam, że nic nie jest dobrze.

A może nas sensu się martwię?

Może ona sobie ze mnie jaja robiła?

Nie. To nie w stylu Lindy.

- Skoro tak uważasz...- westchnął zmęczony całą tą rozmową.- chyba musimy już iść na nasz UKOCHANY przedmiot.- warknął i wszyscy poszliśmy do sali matematycznej. Pani White to najgorsza nauczycielka w tej szkole. Nie jest w ogóle wyrozumiała i myśli, że to jej przedmiot jest najważniejszy!

Nawet tłumaczyć szmata nie umie, a później na pretensje, dlaczego same pały lecą na sprawdzianach. Już nie raz nas wyzywała od ciot, rozpuszczonych bachorów, którzy do niczego się nie nadają i nikogo nie słuchają.

Usiadłam w ostatniej ławce razem z Molly. Zawsze tam siedziałam, przez co byłam bardzo rzadko proszona do tablicy.

- Dzisiaj moi drodzy napiszemy sobie kartkóweczkę z ostatnich sześciu lekcji.

ŻE CO?

***

- Jak ci poszło?- zapytała mnie przyjaciółka, nawiązując do kartkówki, którą pisaliśmy dosłownie przed chwilą.

- Szczerze? Fatalnie. Następna jedynka wleci na konto. Ta baba to wiedźma!

- Z tym się muszę zgodzić.- prychnęła Molly, pochłaniając swoją kanapkę.

- Daj gryza.- otworzyłam swoje usta przed jej twarzą.

- Nie. Nie jestem jakąś restauracją.

Wyrwałam jej siłą kanapkę z serem, szynką, pomidorem, ogórkiem i spieprzałam gdzie pieprz rośnie.

Nagle wpadłam na czyjś twardy tors, niemal się nie przewracając. Ktoś podał mi swoją dłoń, którą przyjęłam, a następnie popatrzyłam na osobę, która właśnie mi pomogła.

Matthew. Cholera.

- Umm przepraszam. Nie widziałam cię.- wpuściłam powietrze, paląc się ze wstydu.

- Nie szkodzi. Następnym razem uważaj.- mrugnął do mnie, a następnie odszedł.

Następne lekcje niemiłosiernie mi się dłużyły i dłużyły, ale w końcu, gdy nastała 15.00, a ja skończyłam wszystkie zajęcia, szybko wybiegłam z budynku i wsiadłam do auta Peter'a. Na szczęście dzisiaj kończył o tej samej godzinie co ja.

Jechaliśmy pustą ulicą, aż z zakrętu, bardzo szybko wyjechało jakieś auto, przez co mój brat gwałtownie skręcił w jakiś rów.

I tyle. Wszystko zniknęło mi z oczu.

Czy ja umarłam?

All EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz